Jak wiadomo, babcie są po to, aby dopieszczać (nie mylić z: "rozpieszczać", bo jednak nie można psuć rodzicom etosu wychowawczego) wnuki. Ponieważ na razie mam jedną wnuczkę i nie gości u nas codziennie, więc największym beneficjentem jest dziadzio, któren z rozkoszą utylizuje desery i ciasta, coby się nie zmarnowały, gdy syta słodkości H&C wyjeżdża 🙆.
Ostatnim przebojem był sernik na zimno, ale specjalnie przygotowany na domowym twarożku. I tym razem nie tym odsączanym jogurtowym Pieseczka (klik!), ale odwarzanym marylczynym (o tutaj, klik!) ze wspaniałego bloga "Szybko i smacznie". Warto tam zaglądać po przepisy i inspiracje😗
Mój serek wyszedł kremowy, niezwykle pyszny i tłuściutki, bo zamiast jogurtu dodałam do niego śmietanę od sąsiadki, najpyszniejszą, jaka istnieje na tej planecie. No i mleko też było od jej krowy, ale można kupić i w sklepie świeże, tłuste mleko niepasteryzowane, w szklanych butelkach.
Marylka robiła aż z 4 litrów, ja z połowy porcji (no i bez soli).
Sernik nie jest zbyt wysoki, ale wyszedł mi mocno morelowy. Na targu w Sędziszowie jakiś chłopek stał z wiadereczkiem zerwanych u siebie moreli, może nie były tak wyględne jak te z przemysłowych sadów, ale jak zanęcił: "Skosztuj pani, jakie słodkie! I nietrzepane!" tom kupiła.
Ze wspaniałej w smaku morelowej pulpy powstały suszone marmoladki- węże, a część wzbogaciła sernik. Przepisu na sernik chyba nie trzeba wklejać - każda z moich blogowych koleżanek wie jak robić równie dobre, a może i lepsze. Gdyby namanił się tu jakiś Gość, potrzebujący wskazówek, to chętnie służę.
P.S. Gdy już wstawiłam ten wpis powiększyłam zdjęcie, jedyne, jakie jest. Na talerzyku i na serniku są 2 czarne punkciki. O ile NA PEWNO nie są to pchły Ediego czy mojej hordy futrzaków, to już nie mogę zaręczyć, że nie są to malutkie żuczki z róż za oknem (bo Małżonek robił mi zdjęcie ciasta na parapecie!). Jeśli tak, to sam je potem zjadł, bo go skusił dekorek (cyt.: "Tak, do zdjęcia to przyozdobiłaś, a ja dostałem wcześniej bez owocków, taki goły...). Ale od tego się nie umiera😁
Marzyniu kochana, poniewaz patrzac na Twój piekny i zapewne przepyszny serniczek, z wrazenia odebralo mi mowe, na razie moge tylko podziekowac za niezwykla reklame mojeo bloga :)) Buziaki.
OdpowiedzUsuńMyszko, to ja dziękuję, żeś mi podsunęła przepis na taki pyszny ser!
UsuńMarzyniu, uwielbiam, kiedy w swoich postach wspominasz Malzonka;)) Rob to ,prosze, jak najczesciaj!
OdpowiedzUsuńA mogę mu powiedzieć, że ma "wielbicielkę" domagającą się wieści o wybranku? :-DDD
UsuńNo jasne:)) chociaz to raczej chodzi o Twoj przezabawny sposob pisania o nim!
UsuńWiadomo! Zresztą on już jest wirtualnie zaprzedany pani Marysi (tej od roladek) i ciągle pyta, co tam pani Marysia ugotowała nowego DLA NIEGO (a potem mnie molestuje, żebym mu coś takiego upichciła :-DDD) Buzienki!
UsuńHmm...ja tam żadnych punkcików nie widzę mimo okularów do bliży😅 ale za to widzę morelowy serniczek z pięknym gronkiem czerwonej porzeczki i ogródek w tle...świetna prezentacja!!!
OdpowiedzUsuńTakie serniczki najbardziej smakowały u Mamy. Prawdziwy twarożek z prawdziwego mleka od prawdziwej krowy i prawdziwe owoce z sadu i lasu...To było to!
Patrzę na te porzeczki i natychmiast mam obraz ogrodu gdzie właśnie królowały porzeczki we wszystkich kolorach, agrest, który uwielbiam no i oczywiście wiśnie, śliwki,gruszki i jabłka .
To wszystko było wykorzystane na świeżo i przetwory. Soki, kompoty, galaretki, dżemy...Ale popadły niestety w niełaskę na rzecz kolorowego, chemicznego paskudztwa.
Moje sentymentalne owoce (porzeczki i agresty) mają teraz cenę szafranu a jakość 😏
Sentymentalna się robię, chyba mi się peseloza uruchomiła a wszystko przez kawałek serniczka na parapecie 😀
Buziaki Marzyniu!!!
Kochana, mam to samo! Ale "stara gwardia umiera, ale się nie poddaje!" Dziękuję za ten piękny komentarz :-*
UsuńJuż się poprawiam bo mi umknęło a przecież Mężusiowi należą się brawa za fotkę ciacha na parapecie, co dało efekt łał!
OdpowiedzUsuńNo i cieszę się, że mam sprzymierzeńca ...hmmm... sprzymierzeńczynię w trwaniu w starym ale dobrym:))
Zdjęcie jest naprawdę mistrzowskie! Tak profesjonalne, że chce się pożreć cały serniczek i to z talerzykiem,albo tylko ja obrażartuch tak mam 😉a takich ogrodowych moreli to szmat czasu nie jadłam. Zresztą te sklepowe są raczej kwaśne niż słodkie i już dawno nie kupowałam tych owoców.
OdpowiedzUsuńCudny serniczek i to z takich doskonałych składników, że czapki z głów 💪
Bo te sklepowe nie dojrzewają, tylko SĄ PĘDZONE! Ale nie każdy se może jechać rano na targ (w którymś z okolicznych galicyjskich miasteczek koło mojej wsi zawsze się trafi "jarmak" w dany dzień tygodnia). Buzienki i dziękuję za tak miłe słowa o serniku, który przecież każdy umie zrobić :-)
UsuńPyszności, lubię serniki z dodatkami owoców, , pięknie wygląda i pewnie super smakuje.
OdpowiedzUsuńHe, he, pani Marysiu, ciekawe kiedy Małżon zauważy ten Pani serniczek karmelowy :-DD
UsuńWygląda cudownie i tak z pewnością też smakuje. Cudowne, słodkie, letnie rozpieszczanie podniebienia!
OdpowiedzUsuńZacnieś to waćpanna ujęła ;-)
UsuńSuper deserek. Apetycznie wygląda. Będę go miała na uwadze, mój mąż jest morelowym łasuchem. ;)
OdpowiedzUsuń😋👌💖
OdpowiedzUsuńBajeczny serniczek! 😍 Od samego patrzenia pracują kubki smakowe 🧡
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam 🤗🌷
Morele... Uwielbiam od dzieciństwa, ale takich moreli, jak u moich rodziców dojrzewały, to ja w dzisiejszych czasach nie kupię nigdzie. U nas niestety drzewka morelowe się nie trzymają, zawsze im się po paru zimach zmarznie. W zeszłym roku posadziliśmy jedną nową bidulę w osłoniętym miejscu i może jakoś przetrwa. I może wreszcie doczekam się morelek!
OdpowiedzUsuńA serniczek wygląda zacnie i pyszny jest na pewno, zrobiony z takich wspaniałych składników. Zjadłabym kawałek, ale już pewnie nic nie zostało ;)
U mnie na wygwizdowie, gdzie od gór drze wiosną lodowaty "wiater", także nie ma co marzyć o morelach... Ach, te sady babcinowe...
Usuń😋👌🍰
OdpowiedzUsuń