Nieustająco bawi mnie pichcenie potraw, które mają niezwykłe nazwy. Jako żywo nie mam bladego pojęcia, dlaczego jankesa (w dodatku trawionego melancholią), bo ryż z USA wcale mi się nie kojarzy. Ale jestem pewna, że nie jest to wymysł jakichś botów, kompilujących przepisy i nadających im odczapione nazwy, ponieważ receptura pochodzi z książki sprzed 35 lat, znalezionej u cioci.
Na proszony obiad to on nie bardzo się nadawał (nawet pomyślałam, że ów jankes był zgnębiony faktem, że ryżyk cosik skromny...), ale kiedy podrasowałam danie smakowo i wizualnie "w warstwie wierzchniej" - to wyszło całkiem fajnie👌
Część zasadnicza składa się z ryżu, wymieszanego z podduszoną cebulą, selerem, papryką i indyczą mielonką. Doprawia się ulubionymi przyprawami. Wierzch pozwoliłam sobie uatrakcyjnić posypką z tartego sera oraz wzorkiem z pieczonej papryki i oliwek.
Niestety, nastąpił lekki przerost formy nad treścią, dlatego konsumujący po kilku kęsach żądali więcej wierzchu, a mniej spodu. Wyjątkiem była Matyldzia, która - o dziwo! - nie skusiła się na mozaikę zwierzchnią, jeno (wraz z babćką) zjadła wzgardzone spody😂.
W sumie nikt przygnębiony nie był, zresztą czyż można się smucić, jeśli przez okno widać takie cuda? (warto powiększyć zdjęcie😍)




nazwa potrawy kozacka, mozaika zwierzchnia by mi nie leżała, albowiem nie jestem fanką oliwek zwłaszcza tych zielonych, ale z Matyldzią bankowo spodem bym się podzieliła ;) Buziaki i jak najwięcej takich magicznych chwil Ci pożyczam :*
OdpowiedzUsuńMyszko, przepadam za luzikiem twoich komentów :-D. Buziaki przyjmuję z radością, chociaż bez uśmiechu, cobyś mi w wyszczerzone zęby nie trafiła!
UsuńWiesz co, prawie bym się założyła, że nazwa nie pochodzi od melancholii tylko od Wielkiego Kryzysu, Great Depression. To rzeczywiście wygląda jak "kryzysowa" potrawa. Ludzie wtedy robili właśnie takie proste, skromne potrawy, często wykorzystując resztki, żeby nie marnować jedzenia. Tu https://www.youtube.com/watch?v=MFcQz2_WRHg jest o tym trochę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Katarzyna
Kasiu, to jest ten trop! Ktoś przed laty przetłumaczył to nieco niefortunnie, a jankesi (i nie tylko) mieli prawo mieć smutek w duszy i chudziej w garnku w czasie Wielkiego Kryzysu. Dziękuję bardzo za wyjaśnienia :-*
UsuńW sumie to jest takie casserole z tego linku, więc to był raczej kryzysowy Jankes :-) Minimizing waste, maximizing resources :-) W latach 80-tych w Polsce też takie resztkowe potrawy się robiło, typu wymieszać co zostało z obiadu i zapiec. Moja babcia robiła "polską carbonarę" - makaron pozostały po niedzielnym rosole odsmażany na smalcu z dodatkiem jajka. Oj, jak ja tego nie lubiłam :-) :-)
UsuńPozdrawiam,
Katarzyna
Odsmażony na smalcu?! Rewelka!
UsuńUwielbiam patrzeć na jesienny krajobraz. Przed wczoraj była u nas 15 minutowa wichura i bałam się, że zabierze wszystkie liście. Jest ich mniej, ale wystarczy by nacieszyć oko :).
OdpowiedzUsuńDanie oryginalne, nietuzinkowe, ale bardzo pożywne. Chętnie spróbowałabym melancholijnego jankesa 😁. Sama nazwa intryguje! Serdecznie pozdrawaim! 🤗🧡
U nas także duło niemiłosiernie :-( Dobrze, że zdążyliśmy zrobić zdjęcia, kiedy było tak cudnie!
UsuńJak dobrze, że lubię sobie zawsze przeczytać poprzednie komentarze, bo od poprzedniczki dowiedziałam się tego, co po przeczytaniu nazwy dania zaczęło i mnie nurtować, a mianowicie: co autor miał na mysli nazywając jankesa melancholijnym?? :-)) Nazwy wielu ciast i potraw i współcześnie mnie ... zadziwiają, i jakoś nie umiem nigdy nazwać tak szumnie np ciasta :-) Ktoś pisze "Balladyna", a ja to samo ciasto bym nazwała "Biszkopt z dwoma kremami" :-)))) Coś polotu u mnie nie za wiele do tych nazw. PS.Widoczek jesienny bajkowy ...
OdpowiedzUsuńJa także nie wiem, kto te nazwy wymyśla. Teraz to na pewno szt. int., ale tę nazwę fajnie wyjaśniła Kasia w komentach powyżej :-)
UsuńNazwa rzeczywiście niczego sobie. Bardzo pomysłowa! A przepis bardzo ciekawy,mnie szczególnie ta duszona cebula zachęca. A moją Darie skutecznie by zniechęciło 😉 takie cuda się u nas dzieją 🙂
OdpowiedzUsuńA krajobraz za oknem rewelacja!
I pomyśleć, że ja także niegdyś wydłubywałam cebulę, z czego się dało... Buziaki dla Was :-*
UsuńNazwa bardzo odpowiednia na jesień, czas melancholii nie tylko u Jankesa :) ogólnie kreatywne danie z ryżu, pięknie wygląda dekoracja na wierzchu, też chyba wolałabym górną część od dolnej :) pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńWłaśnie, można zrobić rozszerzenie: "melancholijnego JESIENIĄ jankesa" :-D
UsuńNo nazwa extra 😃. Pozdrawiam serdecznie i niezmiennie zapraszam do mnie ♥️
OdpowiedzUsuńIde :-D
UsuńTo może zacznę od końca czyli od fotki, która zachwyca dosłownie wszystkim. Czekałam na taką jesień a ta przeszła koło nosa i tyle się nią nacieszyłam...buuu!
OdpowiedzUsuńNo ale cóż począć, jest jako jest.
A teraz od początku. Kratka pomysłowa, perfekcyjna i bardzo dekoracyjna! Masz talent Marzyniu! Matyldzi smakowało to znaczy, że ryż był pyszotny i tyle w temacie:)
Nazwa faktycznie wzbudza ciekawość.
Zastanawiam się, czy jankes miał melacholię przed przygotowaniem ryżu, czy po spożyciu:)
Samych dobrych dni życzę i bez melancholii:) Buziaki!!!
Kochana, to Martik mię tak zafiksował na dekorowanie, no i fakt: mam czas na zabawy :-D
UsuńA z tym szybkim przemijaniem to aż się sama trapię, bo lato też jeno migło! Całuski gorące :-**
Co za nazwa :D Padłam :D
OdpowiedzUsuń:-))
UsuńZa ryżem nie przepadam, ale w tej konfiguracji i pod taką pierzynką chętnie bym zjadła. Nazwa świetna - intryguje na tyle, że trzeba spróbować:)
OdpowiedzUsuńWitam Cię cieplutko 🤗
OdpowiedzUsuńDość długo mnie tu nie było, a widzę, że tyle ciekawych rzeczy mnie tu ominęło 😉 Jezuniu, jak to przepięknie i smakowicie wygląda. Widać, że musiałaś w to dużo wysiłku i energii włożyć w takie danie. Pierwszy raz o tym daniu słyszę, a to mnie zaciekawiło. Twój blog to taka skarbnica ciekawości po świecie kulinarnym. Pozdrawiam cieplutko i ślę serca pełna ciepła 🥰😘
Patryczku, mam nadzieję, że i "na żywo" każdy, kto Cię spotka, oddaje ci twoje wielkie serce :-*
Usuń