Śledzie z tego przepisu są znakomite i można nimi zaszpanować na sylwestrowym przyjęciu (nawet Jasiek je wchłonął, co ino pieczołowicie wygrzebał cebulę, nie wiedzieć czemu...). Inspirację wzięłam od Kubeczka i Danusi; już wcześniej je obadały organoleptycznie i poleciły, więc zrobiłam :-)
I nie żałuję, to kolejna odsłona śledzi, którą wszyscy śledziożercy polubią.
Trudno podać proporcje, po prostu trzeba dostosować ilość tej pomidorowo - paprykowej marynaty do liczby i apetytów potencjalnych biesiadników, a także do ilości wysokoprocentowych trunków (zakładam, że nie szykujemy tej przekąski na kinderbal), bo do wódeczki są bardz podchodzące :-D
Do wiadomości przeczesujących Internet w poszukiwaniu patologii w polskich rodzinach: Jasiek zapijał je herbatą.
SKŁADNIKI (ilość wg upodobania):
śledzie w typie matias,
pasta ajvar,
suszone pomidory (ja je niedbale zmiksowałam z ajvarem, tak, aby można było wyczuć kawałki),
białe cebule czosnkowe (zwykłe też oblecą),
liście laurowe,
kuleczki ziela angielskiego,
ocet winny do smaku,
brązowy cukier do smaku,
dobry olej lub oliwa z oliwek
WYKONANIE:
Podaję za Bożenką:
Śledzie namoczyć w zimnej wodzie, aż będą dostatecznie słone (nie moczyłam, bo u nas wszyscy lubią charakterne smaki). Wysuszyć ręcznikiem kuchennym, pokroić w ukośne kawałki
szerokości 3-4 cm.
Cebulę pokroić w szeroką kostkę.
Na patelni rozgrzać 3 łyżki oliwy, dodać cebulę, chwilę poddusić (musi pozostać jędrna), dodać ze 2 łyżki
octu, jeszcze dusić z 5 minut. Dodać resztę składników, mocno podgrzać 2 minuty, skosztować czy już pyszne, potem wystudzić.
Układać w słoiku naprzemiennie ze śledziami.
Odstawić słoik ze śledziami do lodówki (za sałatę, bo znajdą i wyżrą cichcem w nocy).
Jeśli wytrzymamy, to po 24 godzinach są gotowe do jedzenia, z czasem nabierają jeszcze lepszego smaku.
*****
A na koniec życzę moim blogowym przyjaciołom i czytelnikom (może tam jacyś się zapędzą przypadkiem) wszystkiego co najlepsze w nadchodzącym roku 2016!
Japonskie kulinaria
26 minut temu
