Jeśli nie jestem pewna jakiegoś tradycyjnego przepisu, zawsze sprawdzam recepturę u Danusi albo/i u Ninki.
To naprawdę Mistrzynie kuchni przez duże M. Tym razem obydwie panie były zgodne co do przepisu na najlepsze kluski śląskie, jakie jadłam. Lepsze nawet - wybacz Rodzicielko! - niż mojej Mamy (Babcia Bronia nie robiła klusek śląskich, więc nie musi plwać mi z nieba na głowę, że nie ona dzierży palmę pierwszeństwa).
Aż wstyd się przyznać, ale nie robiłam takich kluseczek nigdy sama - zawsze ze starszymi, a moja rola ograniczała się do kulania i wyciskania. Dlatego nie byłam pewna, ile jajek się daje.
Daje się tylko jedno na kilogram ziemniaków (obranych albo nie, zależy kiedy się wam przypomni, żeby zważyć - proponuję od razu ugotować 2 kilogramy).
SKŁADNIKI:
1 kg ziemniaków (moje są takie lekkopółśrednie, ale Danusia zaleca mączyste),
1 duże jajo,
mąka ziemniaczana (niestety, nie ważyłam jej, Ninka pisze: "ile zabierze"),
1 łyżka stopionego masła do ciasta oraz duuużo masełeczka do polania,
sól do ugotowania ziemniaków (2 łyżeczki),
sól do osolenia wody na kluski.
WYKONANIE:
Ziemniaki ugotować w osolonej wodzie. Dobrze odparować i jeszcze w miarę ciepłe przecisnąć przez praskę (lub zmielić w maszynce. Puryści językowi mogą je zemleć). Do garnka włożyć masę ziemniaczaną, wyrównać, podzielić na cztery (koment Martika: "Mamo, dlaczego PRZEŻEGNAŁAŚ ziemniaki?!"), wyjąć tę 1/4 na resztę i w to miejsce wsypać do równa mąki ziemniaczanej. Przemieszać wszystko, dodać rozbełtane jajko i stopione masełko (Ninka daje łyżkę oleju, Danusia wrabia miękkie masło), zarobić na gładko, ewentualnie dosypując mąki. Wszystkie te czynności wykonujemy w tym garnku, nie trzeba paprać stolnicy ani blatu.
W tzw. międzyczasie gotujemy w dużym garze wodę, solimy lekko. Dziecko - pomoc kuchenna cały czas toczy nam kuleczki, a my patrzamy, aby były równiutkie. Dołeczek robi się środkowym stawem zgiętego palca, zwłaszcza, jeśli mamy długie paznokcie. Wielkość mniej więcej śliwki węgierki. Można natoczyć na zapas, nie wolnieją jak kopytka. Wrzucamy tyle, aby miały szanse swobodnie wypłynąć - gdy już wypłyną, wystarczy chwila gotowania i są dobre.
Najlepiej najpierw ugotować porcję degustacyjną - dowiemy się, czy nie są za mało słone i jak szybko będą dobre. A, i nie gotuje się ani na zbyt dużym ogniu (czyli nie "kłębem"), ani nie w takiej ledwo "mrugającej" wodzie. Stadium iwonickiej Bełkotki będzie w sam raz 😉
Przepyszne solo z palonym masełkiem, rewelacja jako dodatek do gulaszu. Mają idealny balans między miękkością a pożądaną w nich gumowatością. Nie zawierają glutenu, więc Martik opychał się bezkarnie.
Na stronie Grażynki (klik!) znalazłam limeryk o daniu dla zakochanych w maju - myślę, że te kluseczki mogą zawalczyć o serce polskiego faceta z homarami 😘
Smaczna przekąska
7 godzin temu
Obłędnie pyszne! Ten sposób z przeżegnaniem pyrów, coby nasypać mąki ziemniaczanej, jest najlepszy i nie trzeba odważać. U mnie kluchy śląskie to specjalność Samca Alfa i ja się nie wtrącam, tylko fest omaszczone łykam jak gęś :)
OdpowiedzUsuńI pokaż mi samca, takiego rasowego polskiego chłopa, który odda kluchy za homara. Pamiętasz ostatnią część Samych Swoich: Nie ma mocnych? Jak płynęli na Batorym i podano im homary? "I za co nam przyszło się tak w tym luksusie męczyć?" A kluski łychą z miski :)))
Łojezu, tak! Raz się tak męczyłam na przyjęciu po pewnej gali, dopóki nie zobaczyłam, jak pani minister bierze tartinki (przystawka) z patery rencami i tymiż rencami je zjada :-D
UsuńWiesz, ja nie z tych, co by sobie od pyska... A zwykle myślenie mi siędzie i na różne imprezy się wystroję na jasno. I tu ja, w jasnej bluzeczce, a tu barszczyk z pasztecikiem... A ja nie odmówię - sobie przede wszystkim nie odmówię! A jest takie prawo Murphy'go, że im bardziej się starasz jeść jak dobrze wychowana panienka z białego dworku, tym bardziej jesz jak prosię, co skutkuje jadłospisem na świątecznym wdzianku.
UsuńJak ja lubię kluchy! Właściwie do kopytek też daję ze 3 łyżki mąki ziemniaczanej, wtedy są pulchne, nie ciężkie. Lubię Twoje opowieści przy przepisach. Zaglądam często:)).Pozdrawiam Elżbieta P.
OdpowiedzUsuńPani Elu, zapraszam i dziękuję za miłe słowa :-)
UsuńWystarczy Elu. Zawsze tak jakoś swojsko. :)i ciepło. Elżbieta
UsuńTrochę się namęczyłam(my nie ze Śląska) zanim dotarłam do super przepisu. Koleżanka przyniosła do pracy swoje kluseczki, właśnie takie delikatniutkie i pyszne. Od tego czasu z innymi przepisami nie kombinowałam😉Za to dodatki do nich były przeróżne. Mąż uwielbia z sosem grzybowym a ja klasyk-skwareczkii i cebulka mniamm.
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy cieplutko❤️😘
O żesz ty!!! Na razie milczę bom obśliniona;))
OdpowiedzUsuńo widzisz, robię podobnie ale nigdy nie dawałam masła do "ciasta" następnym razem na 100% dodam
OdpowiedzUsuńMarzyniu, a co z tymi odłożonymi ziemniakami?
OdpowiedzUsuńPo dosypaniu w ich miejsce mąki dodajesz je?
Pewka. One se tam leżą w tym garnku (misce) na pozostałych i potem wszystko się razem miesza :-)
UsuńRobię podobnie tylko bez tłuszczu, trzeba będzie spróbować z jego dodatkiem ;-D
OdpowiedzUsuńUwielbiam kluski śląskie i też dzielę ziemniaki na 4 części, to świetny sposób. Dawno nie jadłam. Następnym razem też dodam masełko 😊
OdpowiedzUsuń