środa, 31 lipca 2024

Słoweńskie ciasteczka "Przyjaciel domu" czyli "Domači prijatelj"

 

Zawsze, gdy jestem w Słowenii, staram się podpatrzyć coś z ich kuchni. Wiele potraw jest niezwykle smacznych i oryginalnych, ale w słodkich wypiekach (nie licząc poticy i gibanicy) to jednak my (w sensie: Polacy) wiedziemy prym🙌
Jednak warte do przeflancowania na polski grunt są rewelacyjne ciasteczka, będące ratunkiem każdej gospodyni przy niespodziewanej wizycie gości, czyli Domowi Przyjaciele. Można je przechowywać w szczelnym pudełku do miesiąca i nie ma obawy, że będą suche, niesmaczne czy nieświeże.
Mam przepis najlepszy: od mojej Swatowej - nieudziwniony, niezwykle prosty, bez sztucznych dodatków, wypróbowany sto razy nie tylko u nich (czyli wśród tubylczych górali), ale i u nas w Polsce np. na Wieczorze Słoweńskim w naszym miasteczku.  
Wypiek jest nieco podobny do włoskich cantuccini (wszak sąsiadują z Italią), ale LEPSZY, bo byłam wiele razy we Włoszech i jadłam cantucinii, i zapewniam, że tych ciasteczek Mariji nie trzeba moczyć (jak włoskich) 5 minut w winie lub (o polska zgrozo! w herbacie!), żeby móc je spożyć bez ryzyka złamania zęba/mostku/protezy (niepotrzebne skreślić)😜 
Wiem, że zdjęcie "produktu" jest niewyględne, ale stali bywalcy już znają ten talerzyk Mariji z niebieskim rantem (patrz przepis na pierogi z płuckami, gdzie posądzono mnie o zakup starych pierogów w Biedrze i sfotografowanie ich strupiałych resztek😨 - a były to po prostu ostatnie, odgrzane sztuki, które ocalały z uczty). 
Przepis zamieszczam w oryginale - jest tak prosty do "rozkminy", że nie powinno być problemu. W razie czego służę poradą😋
Marija robi z orzechami włoskimi i rodzynkami, ale każde bakalie się tam zmieszczą.
 
*** Komentarz Marylki uświadomił mi, że nie ma w przepisie wskazówek co do pieczenia. Więc temperatura 180 stopni, średnia półka, góra-dół, ok. 30 minut (do ładnego zrumienieia). Całe ciasto wylewa się na blachę (a nie w wałeczkach, jak catuccini) i nie piecze się potem "narezanych" plasterków ponownie, lecz podsusza je do stadium chrupkości z zewnątrz.



 

P.S. Na deser po deserze zdjęcie miejsca, gdzie zawsze jeździmy. Najpiękniejsza rzeka w Europie, czyli słoweńska Socza :-)
Nierealnie szmaragdowa, przeciskająca się między cudownymi górami, krystalicznie czysta. WARTO!