Tak Bogiem a prawdą babciobroniowatość tych racuchów polega w zasadzie tylko na sposobie wyrabiania metodą BB (czyli energicznym mieszaniu drewnianą łyżką, bez użycia miksera). No może jeszcze na pochodzeniu składników "ze wsi": mąki, jaj i mleka od bab małorolnych (czyli moich i pani Wolanki: 🌾,🐓,🐄). A, i jeszcze ZAWSZE robię je "na oko" - tak jak Babcia.
Wyrastają wysokie, są bardzo puszyste i mają ten sam co w dzieciństwie drożdżowy smak :-) Robi się je bardzo szybko, a i rosną błyskiem, jeśli użyje się świeżych drożdży.
SKŁADNIKI (na 17 placuszków z patelni-dołkownicy):
2 szufelki pszennej mąki (jakieś 30 dag?),
2 jajka,
mniej więcej 1/4 kostki drożdży (jak to babcia mówiła: "ile sie nom ukszy"),
ciepłego mleka "ile zabierze" - chyba około szklanki,
3 łyżki cukru,
parę kropel esencji waniliowej (albo cukier wanilinowy),
szczypta soli,
masło klarowane albo stopiony z masłem olej do smażenia.
WYKONANIE:
Mąkę wsypać do miski, zrobić w niej dołek. Drożdże rozmieszać z cukrem i częścią mleka, wlać do miski, lekko zasypać mąką, przykryć i odstawić w ciepłe miejsce. Szybko ruszą (spienią się), a wtedy wbić jajka, dodać sól i mleko i energicznie wymieszać łyżką, aż wszystkie składniki dobrze się połączą. Gdyby ciasto było zbyt gęste - dolać mleka, zbyt rzadkie - wiadomo: mąka. Ma być konsystencji gęstego budyniu.
Odstawić do wyrośnięcia - migiem wypełni miskę, a potem zamieszane opadnie. Racuszki będą jednak wciąż rosły w czasie smażenia, bo nie można ustawić zbyt ostrego ognia (aby nie spaliły się z wierzchu, pozostając surowe w środku).
Jeśli ktoś lubi - można posypać cukrem-mączką albo posmarować powidłami. Ale i bez tego są pyszne 😋
Ja bym powiedziala, ze to sa racuchy mojej mamy :)
OdpowiedzUsuńPieknie Ci wyrosly Marzyniu, prawie jak paczki :)
Te babcine są najlepsze,najsmaczniejsze i chyba zaczarowane bo ich smak pamiętam do dziś🤗 nawet zapach w kuchni po ich smażeniu był wyjątkowy.
OdpowiedzUsuńUwielbiamy je i też robię na"czuja"
Narobiłaś smaku a że u nas kiedyś takie racuchy były na wigilijnym stole, to może warto wrócić do wspomnień😉
Pozdrawiam ciepluteńko!
Właśnie Maminku, TEN ZAPACH :-)
UsuńNie mogę znaleźć przepisu na kisiel a właściwie to była taka galaretka z owsa.
OdpowiedzUsuńMoja babcia zawsze robiła go na wigilię. Byłam dzieckiem i ten szary kisiel był moją zmorą. Wyjątkowo mi nie smakował a spróbować trzeba było🤨
Spytasz- po co mi przepis jak to nie smakuje.
Chciałabym żeby dzieciaki spróbowały co się jadało i to bez marudzenia😉😅
Jezusie Nazarejski, Królu żydoski!!! (okrzyk Babci Broni w chwilach niezwykle ważnych, lub w chwilach wzburzenia przekraczających normalny próg pojmowania). Jak mogłam zapomnieć o tej ohydzie, czyli o KISIELU OWSIANYM?! Wszak to było ZAWSZE na Wilijo w podkarpackiej wsi, czyli u BB (wieś Zaborów, dziś: Glinik Zaborowski, powiat Strzyżów). Usprawiedliwia mnie fakt, iż na wilijo u BB zjadałam tylko kapeczkę (zaszantażowana "wielgim nieszczyńściem w Nowym Roku" gdy nie skosztuję, a potem usprawiedliwiona u Mamy, która tego nie robiła). Musimy to reaktywować Maminku, chociaż tyś chyba nie z Pogórza Karpackiego, ale ze Wschodu na pewno :-)
UsuńTrafiłam idealnie! Uśmiałam się serdecznie:)
UsuńMoi dziadkowie pochodzili znad Bugu a rodzice krótko po wojnie,jako młodzi małżonkowie na dorobku,w poszukiwaniu lepszej przyszłości wyjechali na Prusy (dziś Mazury).
Tam też spędziłem większość swojego żywota.
Potem jakoś tak się pokręciło i zamotało, że mieszkamy na Śląsku:)
Wracając do świątecznych tradycji,to jednak nijak nie przyswoiłam tych śląskich:)
Kapusta z grochem,moczka czy makówki zdecydowanie u nas nie przejdą:)
Pozdrawiam ciepluteńko. Buziaki:)
Pięknie wyrośnięte, takie jak u mnie w domu rodzinnym. U nas czasami był plasterek jabłka w środku, pychotka.
OdpowiedzUsuńbiore racuszka ;))) na śniadanie
OdpowiedzUsuń