Nie obyło się bez przygód: pierwsze podejście było spalone, a właściwie: niedopalone. Ponieważ nie wolno mi się było wtrącać, więc Martusia z wierną Karolą robiły wszystko same. Bułeczki wyszły pyszne, co ino bladawe. Mimo to zostały pożarte na pniu, aby zatrzeć ślady.
Na drugi dzień bohaterski Martik ponownie stanął do boju. Pomny na hasło "La garde meurt, mais elle ne se rend pas!" zamisił, nadział i upiekł bułeczki, których nie powstydziłyby się mistrzynie kuchni.
Przepis oryginalny jest tu.
No, to Mamcia może już pomału odchodzić na zasłużoną kuchenną emeryturę (żart).
ha ha ha niezly żart z tą emeryturą a co do foczki w bikini to niezla mama z Ciebie-tylko pozazdrocic, kiedy ja sie doczekam bułeczek od dzieci???? co prawda mój pierwszoklasista jak ma dobry nastrój to czasami w kuchni mi pomaga :) pozdrowionka
OdpowiedzUsuńPo pierwsze-wybacz że tak późno...ciągle w drodze,sam nie wiem gdzie przód,gdzie tył, ale to mnie nie tłumaczy.....Mamarzynio....po prostu się trzymajcie wszyscy razem wspólnie...Przykro mi bardzo...Ale poradzicie sobie, wiem o tym...Nic więcej pisac nie trzeba bo i po co....ściskam..
OdpowiedzUsuń:-)
OdpowiedzUsuńDzielny ten Twój Martik, a jakie dobre ma serduszko - bułeczki wyglądają wspaniale. Pozdrawiam Was wszystkich bardzo, bardzo serdecznie.
OdpowiedzUsuńA ja jeszcze śniadanka nie jadłam
OdpowiedzUsuńKochanie przez gotowanie :)
OdpowiedzUsuńMmmm...mamcia, a może byś podesłała koszyk bułeczek? Tak rankiem, do kawki....mniam, mniam... Uściski!
OdpowiedzUsuńMamarzyniu kochana ... tak mi przykro . Ściskam mocno .
OdpowiedzUsuńPo zdjęciu widać , że smaczne :):) Nie odchodź na żadną emeryturę :):)
No proszę Martik ma talent wiesz ???? Takich bułeczek nie powstydziłby się żaden piekarz.
OdpowiedzUsuńMarzyniu, Lubej musiały wystarczyć steki w sosie z rokpolu, a na deser słodycz ust malin, lampka tudzież dwie Tokaju Furmint i oczywiście cały ja ;)
OdpowiedzUsuńJesteście wszyscy kochani, a niektórzy - czyt. Davi - jeszcze i słodcy :-)
OdpowiedzUsuńMartik chyba prześcignie mistrza, bo ciągle coś piecze (tylko nie wiedzieć czemu wszystko na słodko...).
ARYTREJA, nadal nie mogę nic dopisać u ciebie :-(
przepysznie wyglądają:) takie jakie babcia piekła...mmmmm... pozdrawiam Was ciepło
OdpowiedzUsuń