Nigdy nie robiłam (ani nawet nie
jadłam!) takiej sałatki. I to był błąd, bo takie zestawienie smaków:
słonego, kwaśnego, ostrego i odrobinkę słodkiego jest wyśmienite, co sie wi nie od dziś!
Więc dobrze,
że mnie zagnało na blog Gotuj-Sam Ślązaczki pani Niny z Tarnowskich Gór, gdzie
trwa od tygodnia festiwal śledzi. Blog i strona są bardzo ciekawe – rzetelnie opisana,
smaczna kuchnia bez zadęcia i mnóstwo praktycznych porad, bo pani Nina jest
doświadczoną kucharką. Naprawdę warto tam zajrzeć i nie tylko na szałot.
Dodatkowego
smaka narobił mi Rączka, który też gotował z jakąś kobitą tę sałatkę, co „ino z
marekwią” i bez śledzia, ale właśnie taka wersja z rybą jest wpisana na Listę Produktów
Tradycyjnych (na marginesie mówiąc oczywiście u nas na Podkarpaciu jest zarejestrowanych
najwięcej tych przysmaków).
Moja sałatka jest nieco zmodyfikowana, bo dałam do
ziemniaków zaprawę podobną do tej z niemieckiej sałatki ziemniaczanej i ogórki
kiszone (bo lubimy kwasss! jak niezapomniany Hipolit z Marka Piegusa, he he).
SKŁADNIKI:
4 duże ziemniaki ugotowane w łupinach,
3 ogórki kiszone,
3 filety śledziowe (najlepiej matiasy),
duża cebula (powinna być czerwona),
10-15
dkg wędzonego boczku,
jajka na twardo do dekoracji,
olej rzepakowy,
sól,
pieprz, suszony koperek,
pół łyżeczki cukru.
WYKONANIE:
Boczek pokroić w drobną
kostkę i zeskwarzyć na oleju (no chyba, że jest bardzo tłusty i się wytopi
wystarczająco dużo smalczyku, ale mój był raczej chudy, więc podlałam olejem). Skwarki
wybrać do miseczki, a do tłuszczu na gorącej patelni wlać kilka łyżek wody z
ogórków (lepiej pasuje niż sok z cytryny, ja bym dała niezdrowy ocet, ale
sarkają, psiajuchy…), pocukrować, popieprzyć, pokoperkować i dosypać soli do
smaku. Zalewa ma być wyrazista w smaku – słono-kwaśna z wyczuwalną lekką nutką słodyczy.
Ciepłe jeszcze ziemniaki obrać ze skórki, pokroić w grubą kostkę i pomieszać z
drobno pokrojoną cebulką. Zalać to gorącą zalewą i odstawić, żeby „naciągało”. Ma
się rozumieć, że warzywa nie mogą pływać krytą żabką, ale jeśli (jak u mnie) trochę
tego sosiku zostaje na dnie to dobrze. Następnie dodać pokrojone ogórki, śledziki
i skwareczki. Wymieszać, ewentualnie dosolić i dopieprzyć. Bardzo by pasował
szczypior do dekoracji, jak u Niny, ale nie miałam.
Jak się przegryzie – palce lizać!
Bez jajca by przeszła .Pysznie wygląda
OdpowiedzUsuńCzytając myślałam,że sałatka posmakuje jak miód ze smalcem, bo jakoś śledzie i boczek nijak mi nie pasowały, ale jak doszłam do końca, to ślinianki mocno mi podpowiadały, że to musi być dobre!
OdpowiedzUsuńNigdy nie jadłam czegoś takiego. Ciekawe:)
OdpowiedzUsuńtakie sałatki to ja lubię a po takiej reklamie Mamci ten blog na pewno wskoczy na TOP 10 Polskich Blogów hehe ;D
OdpowiedzUsuńHe, he, wiadomo, pani Nina mi odpala co dziesiątego śledzia z tych łapówek od rybaków :-D
UsuńO matko! Znowu się odchudzam. Ale zapamiętam. CaUski(-:
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawa sałatka Mamarzyniu- porywam przepis. Sałatek nigdy dosyć, a robię każdej soboty i nie wiem już co kombinować:)
OdpowiedzUsuńWitaj Mamarzyniu. Zrobiłam tą sałatkę i nawet nie zdążyłam jej udekorować jajkami bo stali nade mną jak robiłam szybko zdjęcie. Jest pyszna. Wstawię jutro na bloga, ale niestety bez jajców.
UsuńPozdrawiam serdecznie .
Marzyniu jaka fajna ta salatka! No moje smaki! Uwielbiam sledzie a tu jeszcze tak ciekawie to wszystko skomponowane! :) Szkoda tylko ze ja taka pychote musialabym sama jesc.... :( Pozdrawiam!:)
OdpowiedzUsuńto ja Ci powiem,że postaram się taką sałatkę zrobić...chyba dam radę :)
OdpowiedzUsuńJak są w niej śledzie, to biorę w ciemno :)
OdpowiedzUsuńTo ja Nina -sprawca tego zamieszania wokół szałotu :)
OdpowiedzUsuńSzałot wyszedł ci Marzyniu wspaniale i z ogórem na pewno smakował również wspaniale! Ja czasem też dodaję ogóra, jednak tym razem trzymałam się znanego z książek śląskich klasyka.
Dziękuję Ci również za tak wiele miłych słów na temat mojego bloga, to rzadkość w dzisiejszych czasach (szczególnie bezinteresownie).
Pozdrawiam serdecznie!
wygląda apetycznie, ale dla mnie bez tego oleju rzepakowego :-)
OdpowiedzUsuńZachęciłaś mnie, koniecznie muszę się przekonać jak taki szałot - smakuje.
OdpowiedzUsuńJak ty się Kobieto uchowałaś bez tej sałatki. A właściwie szałotu, bo tak się ona nazywa na Śląsku.
OdpowiedzUsuńWiem co mówię, bo to sztandarowe danie u mojej Babci. Bez szałotu żaden geburstag się nie liczy;))
Pozdrowionka
Jak ty się Kobieto uchowałaś bez tej sałatki. A właściwie szałotu, bo tak się ona nazywa na Śląsku.
OdpowiedzUsuńWiem co mówię, bo to sztandarowe danie u mojej Babci. Bez szałotu żaden geburstag się nie liczy;))
Pozdrowionka
Wprawdzie jej nie znam, ale teoretycznie moge sobie wyobrazic, bo to sa jakby dwie salatki w jednym - ziemniaczana i sledziowa. 40 lat zycia w Niemczech sprawilo, ze takie polaczenia to dla mnie cos oczywistego. Musze ja koniecznie zrobic.
OdpowiedzUsuń