Kolejny post z serii „Martik gotuje”, a raczej, jak seria została przechrzczona: „Duma Córki Polki” :)
To ja piszę - czyli Córka Polka Marta.
W sobotę z braku innych zajęć oraz okropnego wiercenia w brzuchu za czymś dobrym (czytaj: słodkim) postanowiłam upiec coś tak dla odmiany. Ostatnio strasznie się załapałam na pieczenie. No więc postanowiłam, że będą to ciasteczka śmietanowe. Właściwie śmietanowe to tylko w nazwie one są, bo tak naprawdę to normalne kruche ciasteczka. Wieczorem miał wpaść Karol i razem miałyśmy piec (dla tych, co nie wiedzą, chodzi o moją przyjaciółkę, towarzyszkę różnych eksperymentów w kuchni, Karolę). I tu anegdota.
Stoję sobie przy stole, wałkuję ciasto i odwróciłam się, żeby zobaczyć, czy piekarnik się nagrzał. I zastanowiło mnie, czemu nie widzę wnętrza piekarnika przez szybkę? No to podeszłam, otworzyłam drzwiczki i o mało co się nie udusiłam dymem. Okazało się, że zapomniałam wyciągnąć taki kartonik, co leżał na dnie (chyba, żeby patelnie, które tam trzymamy, nie obdzierały piekarnika). No i ten kartonik się lekko sfajczył :) Ale ile było śmiechu… mama się nie śmiała, bo jej nie było…
Właściwie bardzo się nie przejęłam, tylko wywietrzyłyśmy z Karolem kuchnię i dokończyłyśmy ciastka. Co prawda cały czas musiałam pilnować, bo mi podjadała surowe ciasto. A oto przepis na ciasteczka (bajecznie prosty zresztą):
25 dag mąki,
10 dag kwaśnej śmietany,
niecała kostka masła,
szczypta soli,
cukier waniliowy,
około łyżki cukru pudru.
10 dag kwaśnej śmietany,
niecała kostka masła,
szczypta soli,
cukier waniliowy,
około łyżki cukru pudru.
Wszystkie składniki połączyć na stolnicy (ja robiłam w misce) i wyrobić szybko na jednolite ciasto. Włożyć do lodówki na około 2-3 godziny. Wyjąć i rozwałkować na grubość do około 0,5 cm. Kieliszkiem od wina wycinać koła, w których małym kieliszeczkiem (my mamy kultowe po Babci Broni, każdy inny) dodatkowo wyciąć dziurkę, można też robić inne formy, jak nie ma kieliszków bo ktoś jest abstynentem :) Wstawić do nagrzanego pieca na około 15 min. w temp. ok.180-200stopni. Cały czas zaglądać, ponieważ ciastka dość szybko się pieką.
Chciałam jeszcze opowiedzieć, co zrobiłyśmy jak ciastka się upiekły. Wpadłyśmy na pomysł (właściwie Karol wpadł), że zrobimy teledysk. I tak do rytmów naszego ulubionego zespołu czyli do Killersów (których mama ciągle przemienia na Knoppersów - nie ma to jak tolerancja) udało się nam nakręcić najśmieszniejszy teledysk, jaki można. Deska do prasowania to był keyboard, na niej garnki imitujące perkusję, rura od odkurzacza z przymocowanym mikrofonem to był statyw. Zużyłyśmy gdzieś z pół rolki taśmy klejącej, żeby to się wszystko trzymało. Aha, a przy keyboardzie był drugi mikrofon, czyli sklejony taśmą lakier do włosów z pałką do ucierania. Ooo i zapomniałam o gitarze, no bo jak rockowy zespół bez gitary? Pożyczyłyśmy sobie w tym celu patelnię. To wszystko nakręciłyśmy na kamerę w Jurkowym laptopie. Jak zgram na tego kompa zdjęcia zza kulis, to pokażę.
Fajnie musiało wyglądać:)
OdpowiedzUsuńMam w domu jedną taką Czterolatę, co chciała robić za "muzycznego kariera", to mogę wypożyczyć jakby co;)
I do jedzenia ciasteczek też się nadaje:)
Dzielne dziewuszki z Was.Ja bym mogła Wam służyć za wzmacniacz...np....sałatką moge wzmocnić.
OdpowiedzUsuńWosz! Martik a może byś mnie na teściową chciał? Hmmmm...?
OdpowiedzUsuńI to jest własnie słodycz którą lubię:):):)jedna z niewielu...zadnych tam kremów, kremików, galaretek.....Coś takiegop bardzo lubię.Zwłaszcza do kawy:)
OdpowiedzUsuńNie no Martik ciotka jest pod wrażeniem !!!!!
OdpowiedzUsuńKiedy rozsyłacie ciasteczka? ;)
OdpowiedzUsuńChcesz się dowiedzieć co to jest petting...Dobra....o kurcze,łatwo nie będzie...Najpierw drogie dziecko-encyklopedycznie-petting czyli jedna z form aktywności seksualnej człowieka z pominięciem pełnego stosunku....Czyli.....yyyyyyyyyy...paluszkiem można ale rycerzykiem juz nie hahahahah:):):):):) wszystko dozwoleone oprócz niego..Dobra idę, wstydzę się..:)
OdpowiedzUsuńTamiś, tyś jezd kochany! Tyś powinien być nauczycielem wychowania do życia w rodzinie :-)))
OdpowiedzUsuńSkąd ja bidna, miałam wiedzieć, że jakisik: pending to to jest to?
P.S. A co to jest: rycerzyk???
jam jest rycerzyk...upss to chyba nie ta bajka...:)
OdpowiedzUsuńMamciu, poproszę przepis na zupę ambitną jakąś przy okazji następnej ale tak do faceta - po kolei, ze szczegółami ;)
OdpowiedzUsuńTak ja też tam byłam :) ciasteczka polecam - bardzo dobre :) trzeba pilnować bo rodzina rozkrada ;) (jak przyniosłam do domu to zaraz nie było ) :D
OdpowiedzUsuńdo Martika...-The Killers jest OK...byli w zeszłym roku w Polsce...mnie teraz ciągnie bardziej w stronę elektronicznym nowych brzmień...a z tym wujkiem to chyba przesadziłeś :)
OdpowiedzUsuńdo Marzyni...-no jak można oceniać po 2 minutach...no nie da się tak...
Et tu, Riverman, contra me?!
OdpowiedzUsuńTo pieczenie ciasteczek z przyjaciółką jest urocze,bardzo zacieśnia się więź między bliskimi sobie osobami. Rozbawiłaś mnie Marzyniu tym "upieczonym" kartonikiem, a ile razy mnie się zdarzyło upiec coś w piekarniku, co się do tego absolutnie nie nadawało:):):)Jestem bardzo ciekawa tego teledysku w Waszym przyjacielskim wykonaniu - zabawa przednia a ile przy tym śmiechu? Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńOj dziś bym zjadła takie kruche ciasteczko :)
OdpowiedzUsuń