piątek, 8 listopada 2024

Zakręcone brioszki

Fajne bułeczki, oryginalne. Nie mam co prawda pojęcia, dlaczego "brioszki" (jadłam brioszki, pieczone przez "prawdziwą Francuzkę", ale zarówno wygląd, jak i smak były inne). Jednak pod tą nazwą funkcjonują na wielu stronach w Sieci, więc niech będzie. Ja przepis wzięłam z bloga "Mniam... Mniam..." (klik!)
Urok bułeczek polega na ich formie - warto zaglądnąć do Izuni, aby zobaczyć, jak się je nacina i zwija. Ja - nie mając smartfona ani aparatu - nie zmuszam Małżona do dokumentowania etapów przygotowania potraw, ponieważ stanowczo upiera się, iż szczyt jego możliwości to cykanie końcowych zdjęć, podczas gdy gotowe danie stygnie, a ślina kapie😄
SKŁADNIKI:
 2 szkl mąki tortowej + 1 łyżka (dałam mąkę marzyniną),
1/3 szkl cukru + 1 łyżka,
15 g świeżych drożdży,
150 ml mleka,
75 g miękkiego masła,
1 jajko,
szczypta soli,
3 łyżki mleka w proszku.

Dodatkowo:
1 jajko do posmarowania (nie smarowałam, bo chciałam je polukrować), więc:
cukier puder i sok z cytryny do ukręcenia lukru.

 
WYKONANIE (cytaty z tekstu Izuni):
"Do miski wsypujemy suche składniki; pośrodku robimy dołek, wkruszamy drożdże, wsypujemy łyżkę cukru i mąki; zalewamy letnim mlekiem. Przykrywamy ściereczką i zostawiamy do wyrośnięcia ok. 10 minut.
Po tym czasie dodajemy roztrzepane widelcem jajko, mieszamy całość
". Dodajemy masło, które miało być bardzo miękkie, ale że mi się stopiło na kaloryferze, więc je wlałam, a wyrobienie ciasta pozostawiłam robotowi (w sensie: mikserowi planetarnemu).
Ciasto wyrastało długo, ponad 2 godziny, bo jednak drożdży było tylko 1,5 dag. Następnie należy je lekko wyrobić, uformować wałek i podzielić na 8 równych części. Każdą część wałkujemy na prostokąt pi razy oko 20x10 centymetrów i ostrym nożem nacinamy ukośnie, nie naruszając brzegu (patrz instrukcja na blogu). Potem "zwinąć wzdłuż dłuższego boku a następnie w "ślimaka". Tak zwinięte bułeczki układamy na blachę, zostawiając odstępy, bułeczki rosną. Przykrywamy ściereczką i odstawiamy na około 30 minut", aż ponownie urosną.
Piekłam je w 170 stopniach około 20 minut. Jeszcze ciepłe polukrowałam.
Niestety, było ich tylko osiem, więc myślę, że warto byłoby zrobić z półtorej porcji😋
 
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz