-->
Miałam mrożony młody bób i miałam też chęć zrobić marokańską sałatkę z bobu według przepisu Magdy K. (nie, nie tej z piosenki Perfectu). Wydawała mi się wielce smakowita, ale potem żal mi się zrobiło „polskiego” smaku tego bobiku i w końcu przerobiłam przepis po swojemu. I wyszło prze-pysz-ne!
SKŁADNIKI:
torebka zielonego bobu,
mały jogurt grecki,
ząbek czosnku,
tarta bułeczka,
dużo masła,
sól, pieprz.
WYKONANIE:
Bób wrzucić do wrzątku (nie solić!), krótko obgotować. Następnie niestety, trzeba obłuskać. Ponieważ cichaczem robiłam tę sałatkę o poranku, żeby mi H&C nie wyżarła (a zresztą wiecie, komu pan Bóg daje), więc nie mogłam zagonić do tego moich kopciuszków. Kiedy mamy wyłuskane wesołe bobki, dogotowujemy je, teraz już w osolonej wodzie, uważając i próbując co chwilę, ponieważ on się gotuje szybko i ma tendencje do rozłażenia się. Przy okazji możemy się przekonać, czyśmy dobrze osolili wodę.
W tzw. międzyczasie na suchej patelni prażymy bułeczkę tartą do zrumienienia i też uważamy, bo niestety, nawet Marzynia mistrzyni spaliła niejedną bułeczkę już.
Bób odcedzamy i studzimy, ale ma być ciepły. Masełko rumienimy z lekka. Do jogurtu wciskamy ząbek czosnku, dosalamy do smaku.
I teraz robimy tak: usypujemy kopczyk bobowy, obficie polewamy masełeczkiem (tu ukłon w stronę mojego ukochanego kucharza - sarmaty pana Russaka, on zawsze mówi: masełeczko), posypujemy chrupiącą bułeczką, a pod bokiem kładziemy mniejszy kopczyk z jogurtu. I jeszcze tylko świeżo zmielony pieprz i można się delektować.
Nie przypuszczałam, ze bób z jogurtem będzie taki smaczny.
Ja też nie :) chyba trzeba spróbować!
OdpowiedzUsuńSpróbuj Mażęciu, ja bym sama na to nie wpadła, ale to było supernackie: ciepły bób z zimnym, gęstym jogurtem.
OdpowiedzUsuńMarzyniu, oświadczam, iż poczułem się brutalnie zlekceważony przez Cię.
OdpowiedzUsuńI zmargili...zmirgali...zmirginili... - że nic a nic nie zwracasz uwagi na mię!
OdpowiedzUsuń:D
OdpowiedzUsuńJedna mię zlekceważywuje, a druga się jeszcze śmieje okrutnie, solidarność jajników w okrucięstwie kurde...
OdpowiedzUsuńJa się do bobu śmieję :D Nie znasz takiego przysłowia? hahahah
OdpowiedzUsuńŚmiać się jak warszawiak do bobu? Nie znam ;)))
OdpowiedzUsuńhahahaahahahah
OdpowiedzUsuńJak niefeministka do bobu :))))
A feministki to do czego się śmieją? Do jogurdu?
OdpowiedzUsuńBrzmi pysznie, tylko czy to skubanie go jest konieczne???//
OdpowiedzUsuńDavuniu, krajanie mój, jakżeż ja bym cię mogła ZMARGINALIZOWAĆ? (zajrzałam se do słownika, jak sie to pisze). Zwłaszcza, że nie wiem, o co lotto :-)
OdpowiedzUsuńTaaa? To se Droga Marzyniu popatrz pod wcześniejszymi noćmi o co żem usilnie postulował DUŻYMI LITERAMI tak z 5 razy letko licząc. I jak się mam nie poczuć odrzucony i niechciany, no jak?
OdpowiedzUsuńJuż się tłumaczę na twoim blogu :-(
OdpowiedzUsuńEh, kobiety, kobiety...czy ja wymagam aż tak wiele? ;) No kurcze, chciałbym Mojej coś innego przygotować na romantyczną kolacyjkę, a nie tylko ciągle te wino i wino...
OdpowiedzUsuńSkopiowalam przepis. Trudno, trzeba obierac....
OdpowiedzUsuńNo tak, Davuniu, bób też bedzie na randke nie bardz podchodzący...
OdpowiedzUsuńJak nie podchodzący? Muszą się tylko oboje tego najeść i będzie po sprawiedliwości! :D
OdpowiedzUsuńMoja teściowa potrafi zjeść 1 kg bobu samodzielnie na raz. Może będę dobrą synowa i przygotuję jej taką niesamowitość:))
OdpowiedzUsuńA ja kupiłam dzis rabarbar i zastanawiam się co z nim począć? Jakis pomysł? Ciasto raczej nie wchodzi w grę:)
Pieprzowa - nie kąbinuj, zjedz po prostu, najnormalniej zjedz, paszczą.
OdpowiedzUsuńPieprzyku, zrób se crumble, tam nie ma prawie nic roboty. Widziałam też jajecznicę z rabarbarem na jakimś blogu, podobno pycha :-)
OdpowiedzUsuńBób budowniczy zawsze da radę:)
OdpowiedzUsuńA Fasolka baaardzo lubi Boba:)
P.S.: Tylko mu tego nie powtarzajcie, dobrze? Jeszcze mi chłopak za bardzo napęcznieje z dumy;)
Witaj :) Zapraszam Serdecznie do mnie :)
OdpowiedzUsuńNowy Wpis się pojawił :) pozdrawiam
Jest jeszcze sezon na szparagi więc je prawie codziennie wcinam na różne sposoby... zaraz będzie sezon na fasolkę szparagową...ale na bub to ja mam już ochotę
OdpowiedzUsuńA ja jakoś tak nie po drodze z bobem. Mama owszem gotowała , ale mnie on nie pasił. Może jednak spróbuje ,podobno na starość się zmieniają gusta.
OdpowiedzUsuńWiesz jak ja kocham bób ???
OdpowiedzUsuńMmmmmmmm ale mi smaka zaserwowałaś.
jak bób to tylko z masłem i olbrzymią ilością pietruszki do teraz bo skutecznie zachęcasz :))
OdpowiedzUsuńa mnie się to wszystko w głowie nie mieści...
OdpowiedzUsuńRewelacja po prostu !!! Już sobie skopiowałam i na pewno znajdzie się w moim jadłospisie :):):):)
OdpowiedzUsuńNo i Ana zrobi , a ja zjem ;))) To się nazywa współpraca ;)))
OdpowiedzUsuńCiekawy pomysł :) Uwielbiam jogurt naturalny, a grochem może być jeszcze lepszy :)
OdpowiedzUsuń