Na to danie się czeka cały rok. Nie jest to co prawda taka całkiem PRAWDZIWA kapustka, bo spod folii a nie z grządki, ale za to młoda i zielona.
SKŁADNIKI:
1 sztuka niewolniczej siły roboczej (u mnie tatuś), aby przydźwigać 2 spore głowy z warzywniaka w jednej ręce, a 2 kilo młodych ziemniaczków w drugiej,
2 główki kapusty białej lub jedna (jeśli bardzo duża),
pęczek koperku,
kubek kwaśnej śmietany 12 lub 18%,
2 łyżki mąki pszennej,
pół kostki masła,
duża cebula lub 2 mniejsze,
sól i pieprz,
sok z cytryny do zakwaszenia,
ew. odrobina kminku (jak ktoś lubi).
WYKONANIE:
Kapustę drobno zszatkować. Ponieważ kapucha jest niewiadomego pochodzenia i nie wiemy, ile chemii nawalono, aby była taka dorodna, rozkładamy poszatkowaną kapustę na stole i solimy (tak, jakbyśmy siali mak, oczywiście wiadomo, co mam na myśli, tiaaa).
Po jakiejś półgodzinie odciskamy kapustę, wydzieli się dość dużo soku, niestety, część witamin pójdzie się paść, ale i część nawozu i oprysku też. Jeśli mamy pewną kapustę, to oczywiście nie trzeba tego robić.
Procedurę tę stosujemy także, gdy skosztowana na surowo kapustka wydaje nam się gorzkawa - najlepiej zjeść kawałek głębia (na takiego młodego głąbka czyhaliśmy w dzieciństwie:-).
Cebulkę siekamy drobniutko i szklimy na maśle (co najmniej pół kostki). Następnie przekładamy do dużego gara, wlewamy szklankę wody, wrzucamy tę siekaninę i już oczywiście nie solimy, ewentualnie potem jeszcze, na koniec, do smaku. Można dodać pół łyżeczki kminku (dobrze, że dodałam, chyba dlatego biesiadników nie rozpukło). Kontrolując stan wód gotujemy do miękkości, ale nie na paciarę (uwaga, gotuje się szybko!). Zakwaszamy do smaku sokiem z cytryny. Koperek siekamy drobno. Śmietanę rozrabiamy z mąką w miseczce, hartujemy trochę tą kapuchą (tak ze dwie łyżki gorącej wrzucić do miseczki, zabełtać) i wlewamy do garnka, mieszając energicznie. Kiedy pyrknie, wyłączamy gaz, dodajemy posiekany koperek i pieprz. Podajemy z młodymi, skrobanymi ziemniakami, polanymi zrumienionym masełeczkiem.
Kiedy Tata i Jurand odpadli od talerzy, zastanawiałam się poważnie, czy nie trzeba będzie lecieć do weterynarza po trokar.
Uwieeeeeelbiam! Nadjeżdżam! :)
OdpowiedzUsuńa co to trokar? Bo może i dla mnie przy okazji?
OdpowiedzUsuńMażęciu, to jest takie szpejo do przekłuwania zdutych krów, kiedy pojadły mokrego kuniczu :-)
OdpowiedzUsuńWłaśnie dzisiaj jadłam zupkę z młodej kapusty , pychota :):):)I zjadłam sobie trochę młodej kiszonej . Śmierdzi straszliwie , ale jest najlepsza :)
OdpowiedzUsuńCo to jest trokar? :)
OdpowiedzUsuńto jest takie szpejo do przekłuwania zdutych krów, kiedy pojadły mokrego kuniczu :-)
OdpowiedzUsuńJak przyjedzie weterynarz do Taty Marzyni i Juranda to może przy okazji wszystkich poprzekłuwać ;)
Tak, kochanie, a przy okazji może przekłuć moje z lekka zdute ego (waszymi komciami, ma sie rozumieć, bo jużem się troszku w dume wbiła, żem taka kuchareczka)
OdpowiedzUsuńKunicz rzońdzi!!
OdpowiedzUsuńRzońdzi kapózdka. Ze zhabowym. I młodymi zjemniaczkami.
OdpowiedzUsuńIdę odgrzać , bo jestem szczęsliwą posiadaczką młodej kapuchy z wczoraj ;))))
OdpowiedzUsuńKocham jeść - ale kapusta z wypada:)
OdpowiedzUsuńCrumple wyszły cudownie Marzyniu!
Mniaaaaaaaaaaaaaaaaaaaam
OdpowiedzUsuńOJ!!!!! Ale mam na taka ochotke!!!!
OdpowiedzUsuńWitam Marzyniu po długiej nieobecności - jak zwykle zadziwiasz mnie swoimi potrawami!!! Coś musi, że mamy wspólnego, bo sposób przyrządzania kapusty młodej, to jakby z mojego domu podpatrzony :):)Tak właśnie robiła moja mama i jej siostry...Pozdrawiam cieplutko.
OdpowiedzUsuńMłodą kapustkę uwielbiam !!! Choć robię ją inaczej niż Ty.
OdpowiedzUsuńTwoja też wygląda pysznie !!!!!