No, wróciłam z wczasów, więc letko czując się i zdrowo mogłam wrócić do garów i do blogowania :-)
Penetracja szaf wykazała, że mam zgromadzone przemysłowe ilości różnych zapasów, szczególnie mąk, kasz i makaronów. Trzeba więc to sukcesywnie spasać Hurmą i Czeredą, bo się przeterminuje. Zaczęłam od semoliny i upiekłam semolinowy kołacz. Tak, KOŁACZ brzmi dumnie.
Zdaję sobie sprawę, że większość moich znajomych rzadko kupuje semolinę, ale jeśli ktoś dostał, np. w prezencie na rocznicę ślubu worek semoliny od Teściowej, to ten przepis będzie jak znalazł.
A poza tym ciasto jest pyszne!
SKŁADNIKI:
Pół kilo semoliny,
2 jajka i 1 żółtko (bo białko przyjdzie do smarowania wierzchu),
2 łyżki masła stopionego,
letniego mleka ile zabierze na średnio miękkie ciasto,
2 łyżki cukru i 1 cukier wanilinowy,
torebeczka drożdży suszonych Oetkera,
pół łyżeczki soli,
gruby cukier do posypania,
mały chluścik mleka skondensowanego.
WYKONANIE:
Najpierw zarobić łapką wszystkie składniki tak, by powstało średnio luźne ciasto. Trudno to wytłumaczyć nieorganoleptycznie, hmmm, to ma być konsystencja taka, żeby mikserowi nie zapalił się silnik, albo – jeżeli wyrabiamy ręcznie – żeby się nam wątpia nie zapaliły z wysiłku. Kiedy mamy już wymieszane to:
a) odpalamy mikser z misą obrotową i idziemy se zapalić albo wypić kawkę, albo jedno i drugie naraz (jak wiadomo, tę opcję ja preferuję),
b) wyrabiamy ręcznie co najmniej 15 minut, aż ciasto przestanie się kleić do rąk i będzie dobrze napowietrzone (nie palimy w trakcie, a jeśli, to prosimy kogoś, żeby nam strzepywał).
Miskę przykrywamy ściereczką i stawiamy w ciepłym miejscu do wyrośnięcia na godzinę. Po półgodzinie trzeba go przemieszać, to się chyba nazywa fachowo: odgazowanie. Powinno wyrosnąć ze dwa razy albo i więcej. Następnie nasmarowanymi olejem rękami uformować na też posmarowanym blacie wałek i podzielić ciasto ostrym nożem na części (u mnie to było 12).
Oczywiście nie musi się ciasta dzielić, ale nie mam (jeszcze) silikonowej formy okrągłej, więc wzięłam formę na babę i dlatego kołacz jest z dziurką. Ale na pewno kupię sobie tę formę, bo naprawdę najlepiej się piecze w silikonowych ( z wyjątkiem chleba, bo ten najlepiej w żeliwnej). Ponieważ „babia” forma ma dość głębokie karby, a ciasto nie było rzadkie, więc bałam się, iż nie wypełni dokładnie formy, więc łatwiej mi było wykładać małymi bułeczkami. Ciasto jest bardzo elastyczne i super się go formowało.
Odstawić do wyrośnięcia na 45 minut (pod przykryciem). W tym czasie rozbełtać białko z ciutką mleka skondensowanego, a jakieś 15 minut przed pieczeniem włączyć piekarnik (grzanie góra i dół, 180 stopni, tradycyjnie druga półka od dołu). Wyrośnięte ciasto posmarować bełtaniną i posypać cukrem. Piec jakieś 25 – 30 minut, aż będzie rumiane i będzie trochę odstawać od formy. Aha, jeśli zbyt szybko „chyta” od góry, nakryć folią aluminiową.
Jak zobaczyłam, co się upiekło, byłam zachwycona. Smakuje jak chałeczka, a wygląda superaśnie, i z jednej, i z drugiej strony.
Jak drożdżowa margerytka :-)
Jak drożdżowa margerytka :-)
jest śliczny
OdpowiedzUsuńWreszcie jesteś !!!! :DDDDD
OdpowiedzUsuńKołacz zarąbisty. Rób kawę jadę do Ciebie :)
Nie wiem ki diabeł ta semolina, ale mojej ci hurmy i czeredy na pewno jej na pożarcie nie dam!;)
OdpowiedzUsuńTa semolina mnie trochę martwi, brzmi jak coś co się stosuje do produkcji bomby - osobiście nie posiadam, nie znam i nie widziałam błękitem ócz swych!
OdpowiedzUsuńWiadomą sprawą się nie martw - będzie to będzie, młody kombinuje na własną rękę:) Buźka!
semolina - Czysta semolina to biała, krystaliczna substancja, słabo rozpuszczalna w wodzie, o temperaturze topnienia 98 °C.
OdpowiedzUsuńsemolina (metylobenzoiloekgonina) – C17H21O4N – substancja pobudzająca pochodzenia roślinnego. Odznacza się dużym potencjałem uzależniającym psychicznie. Jest to alkaloid tropanowy otrzymywany z liści krasnodrzewu pospolitego
Pieprzu, żadne takie, przecież semola to mąka po włoskiemu. Musisz się podciągnąć, nie cały świat mówi po chińsku, choć sądząc po ilości jednak większość :D
OdpowiedzUsuńMnie bardziej martwi kołacz, bo wyobrażałam go sobie jak proste cuś, a tu widzę wypisz wymaluj taka babka piaskowa, jaską robiła moja ciocia, kiedy byłam małą dziewczynką z warkoczykami :))
Mażęcia, słońce, przecież żem napisała, że chciałam mieć kołacz, ale miałam okrągłą formę tylko na babkę i wyszedł mi kołacz (chociaż to on) zbabiały :-D
OdpowiedzUsuńA czy czasem mąka po włosku to nie jest: "farina"?
A Anonimowy ma stuprocentową rację, w przerwach między mieszeniem wciągałam se ścieżki semoliny i błogosławiłam kartel z Medellin.
Aż się chce skosztować....
OdpowiedzUsuńTrusia chciałaby skosztować Twych smakołyków
poprostu konik załapał się w nowej robocie w Kolumbii i zdradził tajemną recepturę:)
OdpowiedzUsuńNa tej semolinie zarobimy kupe pesos:)
Konik, wiedziałam, że to Ty :-D
OdpowiedzUsuńCudo!!! taki,taki ...odlotowy:)
OdpowiedzUsuńJa też już po wczasach :)
OdpowiedzUsuńMamomarzyniu zaglądam tutaj regularnie ale dopiero dzisiaj postanowiłam się ujawnić. Bardzo lubię czytać Twoje wpisy, masz poczucie humoru i fajne pomysły.
OdpowiedzUsuńDzisiaj znalazłam Twój komentarz w "Gotowaniu na Gazie" pod przepisem na kartacze. Piszesz w nim, że Twoja teściowa nazywa je "sarzyńskimi granatami". Moja babcia jest Sarzynką z krwi i kości a ja mieszkałam wieś obok :) Czyżby Twoja teściowa też pochodziła z tych okolic?
Tak, Mama jest ze wsi Sarzyna k. Nowej Sarzyny (a właściwie miasto zostało zbudowane koło zacnej wsi).
OdpowiedzUsuńA Ty skąd jesteś?
Z Łukowej koło Nowej Sarzyny :)
OdpowiedzUsuńMoja szwagierka Alina jest z Łukowej. Pozdrawiam wszystkich z tych okolic :-)
OdpowiedzUsuńDziękuję za pozdrowienia :) Zaraz się pewnie okaże, że Twoja szwagierka mieszka niedaleko moich rodziców :) Nie chcę używać nazwisk, ale moja mama ma tak nietypowe imię (Eugenia zwana Gienią), że pewnie pani Alina widziała by o kogo chodzi :)
OdpowiedzUsuńW każdym razie, bardzo mi miło, że właścicielka jednego z moich ulubionych blogów kulinarnych jest w jakiś sposób związana z moimi rodzinnymi stronami.
Pozdrawiam serdecznie,
Ewa
Pięknie Ci się upiekł:)
OdpowiedzUsuńUwielbiam takie wypieki, do tego dżemik i jestem w siódmym niebie.
Zrobię (czekam tylko na semolinę, bo ona na dniach do Mnie przyjedzie;)
Buźka!
Nie skojarzę Twojej Mamusi, ale ty zapewne skojarzysz brata Ali: ma na imię Stach. Ich Babcia była dzielną kobietą, mimo amputowanej nogi. Wychowała ich, bo mama ich była chora.
OdpowiedzUsuńOdezwij się jeszcze, krajanko mojego męża :-)
Skonsultowałam się telefonicznie z mamą, proszę powiedz mi czy Twój mąż ma dwudziestoparoletnią siostrzenicę Kasię, która ma dwóch młodszych braci? ;) Jeśli tak to jestem na dobrym tropie :)
OdpowiedzUsuńPS: Okazuje się, że świat jest bardzo mały i wszędzie można spotkać znajomych znajomego :) W dodatku czuję się jakbym rozwiązywała jakąś detektywistyczną zagadkę ;)
Tak, moja kuzynka Kasia właśnie wyszła za mąż, ma dwóch braci - moich ukochanych bratańców: Mańka i Darusia.
OdpowiedzUsuńmam nadzieję, że się kiedyś poznamy - Marzena
Hmm w takim razie "jestem w domu" :D Moja ciocia Hania i wujek Mirek H. mieszkają niedaleko niej, na tej samej ulicy. Chodziłam z Kasią do klasy w podstawówce :) Przyjaźniłyśmy się, ja przeprowadziłam się do Mielca i kontakt nam się urwał. Chyba pora to naprawić :)
OdpowiedzUsuńPodejrzewam nawet, że mogłam już Panią spotkać u Kasi, bo często ją odwiedzałam :)
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam,
Ewa Dąbrowska
Bardzo mi miło, Ewuniu :-)
OdpowiedzUsuńKasia jest w mężem w Szkocji, więc spotkacie się, gdy wróci.
Marzyniu jaka piękna puchata baba Ci wyszła :))
OdpowiedzUsuńO rany jaki piękny kolor :):) Wypoczęta i zadowolona ? Na pewno tak :):)
OdpowiedzUsuńtakiego kołacza na śniadanko...mniam
OdpowiedzUsuńPięęękna! A propos ręcznego wyrabiania. Wielkanocną babę tak intensywnie wyrabiała ręcami i całym sercem, że wylazła, a własciwie wykipiała z formy i na dużym grzybie krzywo stała. Ale pyszna i delikatna jak puch była. To w ogóle była moja pierwsza baba!
OdpowiedzUsuńWitaj :)
OdpowiedzUsuńPyszności tu widzę :)
Kołacz to jest a wygląda jak zwykła babka czymś to się różni ? pozdrawiam i zapraszam - u mnie pojawił się nowy wpis.
Głodna jestem znowu i za karę pojadę sobie do piekarni ;))))
OdpowiedzUsuńwygląda smakowicie!
OdpowiedzUsuńpozdrawiam,
Paula