Każdy, kto chodził do przedszkola, a szczególnie za wczesnego Gierka, pamięta smak kotlecików z jajek. Na szczęście na naszej stołówce szkolnej Szefowa nie poddaje się naciskom dzieciarni, żądającej hamburgerów i pizzy na drugie danie i wciąż nam serwuje (zwłaszcza w poniedziałki, tradycyjny dzień bezmięsny w zbiorowym żywieniu za komuny) takie danko. I o dziwo – wcinają, a wraz z nimi my. Zresztą z Szefową nikt nie zadziera, bo jest bardzo krewka i kiedy jeden gówniarz wyzwał ją od k… (miał – jego zdaniem – za małą porcję) to mu wsadziła ten talerz na twarz, jak w komedii slapstickowej.
Ponieważ są wakacje, zatęskniliśmy za kotlecikami pani Jasi, więc zaopatrzywszy się w 10 jajek zabrałam się do rzeczy. Dodatkowo Bozia poszczęściła na grzybobraniu i miałam kurki na sos. To jest pyszne jedzonko, zwłaszcza, jeżeli się domiesza grzybów do masy jajecznej, no i trzeba sobie doprawić do smaku.
Tato zjadł i powiedział: „dobry sos!”, ale on nie chodził do przedszkola.
SKŁADNIKI (na 4 osoby):
10 jajek,
mała cebula,
łyżka masła,
2-3 łyżki bułki tartej + bułka do panierowania,
30 dkg pieczarek,
sól, pieprz, maga,
szczypta suszonego czosnku,
natka pietruszki,
olej z masłem do smażenia,
ew. ulubiony sos (u mnie kurkowy).
WYKONANIE:
9 jaj ugotować na twardo, wystudzić, rozdrobnić (ja je starłam na grubej tarce, idzie błyskiem). Pieczarki także zetrzeć na tarce, usmażyć na maśle, doprawić pieprzem, magą i suszonym czosnkiem. Domieszać do jajek. Cebulkę drobniutko skroić, usmażyć na lekko złoto i takoż do jaj. Natkę skroić, domieszać. Wbić surowe jajko i dosypywać po łyżce bułkę, aż masa da się formować w kotleciki (będzie rzadka, dlatego trzeba ręce posmarować olejem, bo się sakrucko lepi). Raczej małe placuszki obtaczywać w tartej bułce i kłaść na rozgrzany olej z masłem. Obrumienić, delikatnie odwracać łopatką. Osączyć na papierowym ręczniku.
Jak dla mnie – bomba. Nie liczcie tylko, że nakarmicie tym chłopów od młocki. To jest tzw. „głodne” jedzenie, raczej na ciepłą kolację, chociaż w stołówce musi wystarczyć za drugie danie i wtedy je się normalnie, z ziemniakami.
Mniam - ze szkoły nie pamiętam ale mamusia robiła. Moja mama robiła kotlety ze wszystkiego, aż bałam sie pytać:) Uściski Marzyniu:)
OdpowiedzUsuńuwielbiam Twoje wpisy. czytam i uśmiech nie znika z mojej buzi.
OdpowiedzUsuńa kotletów takich to wcale nie jadłam w przedszkolu.
O tak fanką Mamci wpisów to i ja jestem. Na wesoło, aż chce się czytać :)
OdpowiedzUsuńAle Ty mi kobieto kurkami smaka nie serwuj. U mnie kurek brak nad czym ubolewam.
A smak tych kotletów: NIEZAPOMNIANY !!!
Ja chodziłam do przedszkola... i jadłam coś tak pysznego... mmmmmmmm Wiele jeszcze innych dobrych potraw pamiętam z przedszkola...
OdpowiedzUsuńA dziś to ja rarytas na obiad robię...mniam...
Zdecydowanie mam uraz z dzieciństwa do tej potrawy. Nie robię tym samym krzywdy dzieciom;)
OdpowiedzUsuńPrzebój mojej stołówki przedszkolnej to.. ryż z lodami, a dokładniej takim musem ze zmiksowanych owoców - truskawek ze śmietanką, zrobioną na bitą:)
OdpowiedzUsuńBuzia duża, super sprawa te kotlety- niegdyś były popisowym daniem Mojej Mamci:)
Kitku Złoty - toż ty sklerozę galopującą masz! Rozmawiałyśmy już przez telefon. Mówiłam - Przybyszówka, Przybyszówka! Kocham Cię nieustająco.
OdpowiedzUsuńja tez często robię kotlety z jajek, bo u mnie w domu za nimi wprost przepadają
OdpowiedzUsuńa ja nie jadłam takich kotletów ani w przedszkolu ani do tej pory więc bardzo chętnie się na nie do Ciebie wproszę :)
OdpowiedzUsuńMarzyniu! Wróciłaś z wojaży? :)
OdpowiedzUsuńBardzo pyszne takie kotleciki, Lepsze niż z mięcha :D
Marzynio dziękuję ci za bardzo miłe słowa, które zostawiłaś na moim blogu, wiele dla mnie znaczą choć się nie znamy, wiem że nie jest ważne jak się wygląda bo to mi mój mąż cały czas powtarza ale ja tam chcę tylko parę kilo zrzucić tak dla samej siebie bo to chyba wpływ tej diety taka się modna zrobiła a i u mnie w rodzinie jakoś wszystkie panny przeszły na dietę a to chyba dlatego że mamy za niedługo wesele bardzo długo żeśmy czekały i każda chce wyglądać jak najlepiej, choć ci powiem że i tak od czasu do czasu grzeszę kusząc się na małe co nieco, no bo jak z własnej nie przymuszonej woli można się wyrzekać takich przyjemności w życiu jakim jest dobre jedzenie,pozdrawiam cie gorąco
OdpowiedzUsuńa ja się rozmarzyłem...sosem kurkowym :)
OdpowiedzUsuńW przedszkolu przerażał mnie poniedziałek , bo nasza szefowa kuchni serwowała skórę z kury , czyli kurczaka w potrawce brrrrrrrrrr .... nie znoszę pskudztwa do dzisiaj :):):) Kotlecik z jajek trochę unowecześniłam i robię go dodatkiem mielonych ziemniaków i pieczarek . To pewnie dlatego , że moja rodzinka wymagałby całej fermy kurzej , a nie 10 jaj :):):):)
OdpowiedzUsuńOjej, jak ja uwielbiałam takie kotlety! nie wiem czemu tak jest, ze z sosem grzybowym smakują najlepiej, ale przyjmuję to za niekwestionowany fakt :)
OdpowiedzUsuńZapraszam serdecznie na konkurs urodzinowy z nagrodami :)
OdpowiedzUsuń