Te ciastka Martik wypatrzył na blogu "Moje wypieki", a ponieważ są to jedne z najprostszych ciastek w świecie, więc sam je upiekł. Od tego czasu piecze je w hurtowych ilościach, ponieważ już żadna impreza (tak twierdzi Martik) nie może się bez nich obejść, a ferajna z jej paczki ma zdrowe apetyty. Te były na sylwestra.
Raz piekła nawet z potrójnej porcji, ale to już katorżnictwo, wychodzi ponad sto ciastek.
Jak je zrobić, wszystko jest opisane tutaj.
Oczywiście nie mamy drobnego cukru (nie wiemy do dziś, dlaczego ma być drobny, skoro z normalnym wychodzi tak samo), zamiast ekstraktu z wanilii córcia daje cukier waniliowy (nasze chamskie podniebienia i tak nie wyczuwają różnicy), a zamiast chipsów (?!) czekoladowych po prostu dość drobno pokrojoną czekoladę.
Do pieczenia najlepsza jest mata silikonowa, to jak raz posiadamy.
A jak smakują opowie sama autorka przepisu, pani Dorotka:
Niektórzy mówią, że te ciasteczka po prostu rozpływają się w ustach. Dla mnie są to bardzo smaczne ciastka, przede wszystkim mięciutkie i nie twardniejące z godziny na godzinę. Mocno czekoladowe, proste i w sam raz na jesienne (zimowe) dłuższe już wieczory...
P.S. Zdjęcie Martik też se zrobił sam, bo (tak powiedział) jak nie wyglądają, to nie trza nic kombinować.
hahaha zabawny wpis, zastanawiam się tylko co się czepiacie ich wyglądu, pozdrowienia dla Martik :)
OdpowiedzUsuńJak czekoladowe to Ci zwinę kilka :) Do tej herbatki którą sączę :)
OdpowiedzUsuńBuziaki !!!
Marzyniu, chociaż raz pokazujesz wypieki co bym mogła spokojnie zrobić - podoba mi się pomysł córci na własne ulepszacze:))) Nie chce mi się biegać za oryginałami, więc skorzystam z tego co mam pod ręką:))) Tak apetycznie na zdjęciu wyglądają, że choć noc już, to pożarłabym te z talerzyka...co widać:)))Moc uścisków dla Ciebie i Martika.
OdpowiedzUsuńskoro czekoladowe to z pewnością przepyszne! :)
OdpowiedzUsuńKusisz kobieto ... kusisz... idę wtrząchnąć piernika mojego
OdpowiedzUsuńjestem bardzo zaciekawiona tymi ciastkami. i pewnie się nie oprę i także je upiekę (((:
OdpowiedzUsuńNie ważny wygląd, ważne wnętrze:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie:)
ja już się nauczyłam , że tak niepozornie wyglądające ciasteczka są najlepsze
OdpowiedzUsuńTu Martik! Jam to nie chwaląc się uczynił ;) Mam tylko jedną uwagę, bo Mamamarzynia pisze, że kiedyś upiekłam z potrójnej porcji (nie wątpię, że w celu powiększenia moich zasług), a to była podwójna - wychodzi jakieś 120 ciastek. Bo krewni i znajomi Martika tak się rozbestwili, że nie zadowala ich jakieś nędzne 60 ciastek i jeszcze karzą sobie nosić ciepłe. Ale to muszę przyznać, że rozchodzą się błyskawicznie ;)
OdpowiedzUsuńJak nie wyglądają, jak wyglądają:) Przynajmniej te ze zdjęcia. A reszta najwyraźniej została skonsumowana i powyglądać nie zdążyła.
OdpowiedzUsuńzdjęcie rewelacja :)...ciacha pewnie też...
OdpowiedzUsuńa jak to jest?że wy się tam wszyscy w tej kuchni nie pozabijacie :)
Wyglądają! Jak nic skubnęłabym do kawki. Mata silikonowa...no...to ja nawet nie wiem jak to wygląda. Niestety.
OdpowiedzUsuńPyszności do kawki i jak na mój gust to bardzo smakowicie wyglądają ;))))
OdpowiedzUsuńMarzyniu, na pewno wiesz, że Włosi coś podobnego nazywają: "Brutti ma buoni!" i widzę, że w tym coś jest skoro matka Polka też to potwierdza! Tak przy okazji, zostawiam pozdrowienia...
OdpowiedzUsuńBardzo fajny wpis. Pozdrawiam !
OdpowiedzUsuńPrzekażę Martusi :-)
Usuń