To chyba jedyne marynaty, które NIGDY nie zalegają na półkach w piwnicy, bo nie ma człowieka, żeby nie lubił grzybków w occie. Co prawda prawdziwki pojawiają się na moim stole tylko w święta, bo jak już człowiek zdybie w lesie prawdziwego, to nie wiadomo, czy wstawić go za szybkę i podziwiać, czy może jednak wydać na pastwę Hurmy i Czeredy. No chyba, że ma się znajomości wśród tubylczej ludności w pokołchoznej wsi, gdzie chłopy na zamówienie uzbieraliby nam nawet grzybków poku i mun w rodzimej paryji, żeby tylko zarobić na flaszeczkę :-)
Gdy więc mamy już surowiec, to zamarynowanie to betka. Zalewa do różnych grzybów jest u nas - wzorem Babci Broni - uniwersalna i w zasadzie robi się ją "na czuja" (do borowików łagodniejsza), ale proporcje są mniej więcej takie:
3 szklanki wody,
1/5 szklanki octu 10%,
2-3 łyżki cukru,
1,5-2 łyżki soli do przetworów,
kilka kulek ziela angielskiego i pieprzu,
4 liście laurowe,
1 średnia cebula,
2 ząbki czosnku.
Składniki zalewy pogotować z 10 minut i po prostu spróbować, czy jest smaczna. Jak nam coś nie pasi, to rozcieńczyć albo podrzazować.
W tym czasie oczyszczone grzybki obgotować krótko (tak z 5 minutek maks), w małej ilości wody. Tę wodę też lekko posolić i ciutkę zakwasić, żeby borowiki pozostały bialutkie (co widać na załączonym obrazku). Odcedzić grzyby i przełożyć do garnka z wrzącą zalewą, postawić na maleńkim ogieńku, coby lekko pyrkotały. Teraz trzeba działać szybko - wyparzone słoiczki już mieć przygotowane i od razu ładować do nich grzyby w occie (tutaj przydaje się mała chocheleczka i taki szeroki lejek). Dokładnie zakręcić i odwrócić do góry dnem. Nie trzeba pasteryzować, bo grzybki mają być jędrne, a i tak słoiki chycą :-D
Tylko w przypadku podpinek - które są, cholery, twarde - obgotowuję dłużej, żeby goście nie żuli podeszew; no chyba że poda się na stół wystarczająco dużą flaszunię ;-)
Przepadam za grzybami leśnymi, ale nie umiem ich zbierać, zawsze się boję że jakiegoś trującego przytacham ;-)
OdpowiedzUsuńO żesz ty. Czemu ja tu wcześniej nie byłam? Jakaś niemota jestem!
OdpowiedzUsuńZ drugiej strony przede mną mnóstwo twojego czytania wiec nie ma tego złego...i tak dalej.
Nie przynudzam, tylko biorę się za czytanie:))
Pozdrowionka:))
W zakresie marynowanych grzybków zdaje sie na rodzine 😀
OdpowiedzUsuńMuszę koniecznie wypróbować tej zalewy. Grzybki prezentują się znakomicie :)
OdpowiedzUsuńMamciu droga w moich rodzinnych stronach gdzie las przy lesie grzybów w brud! Tylko Agunia jakaś lewa i grzybów nie zbiera bo żadnego znaleźć nie umie :D ale marynowane kocham! Na szczęście dostaję kilka słoiczków od mojej kochanej bratowej wiec problem z głowy ;) Twoich tez chętnie bym spróbowała :D
OdpowiedzUsuńMamciu droga w moich rodzinnych stronach gdzie las przy lesie grzybów w brud! Tylko Agunia jakaś lewa i grzybów nie zbiera bo żadnego znaleźć nie umie :D ale marynowane kocham! Na szczęście dostaję kilka słoiczków od mojej kochanej bratowej wiec problem z głowy ;) Twoich tez chętnie bym spróbowała :D
OdpowiedzUsuńw życiu nie jadłam rydzów.....nie umiem ich znaleźć....a szkoda, bo bardzo chciałabym poznać ich smak :)
OdpowiedzUsuńZAZDRASZCZAM!
super że wróciłaś-buziaczki ślę:)
Marzenko, czemu do Ciebie tak daleko, zaraz bym wpadła jesienną porą z flaszeczką do Twoich wspaniałych grzybków :)))
OdpowiedzUsuńwow - coś dla mnie
OdpowiedzUsuń
OdpowiedzUsuńGrzybki wyglądają pysznie :-)
Smakowite zdjęcia
OdpowiedzUsuńSuper przepis
OdpowiedzUsuńŁadnie wyglądają te grzybki
OdpowiedzUsuń