piątek, 3 czerwca 2022

Galareta wieprzowa czyli studzienina

 

Pierwszy raz robiłam studzieninę na święta wielkanocne. Okazało się bowiem, że to tradycyjna potrawa świąteczna w Słowenii (a gościł u nas mój "ljubljeni zet" czyli ukochany zięć😊). Oczywiście Martik powiedział, że skoro nie możemy mu zrobić takiej galarety, jaką robi jego Mama (czyli z gotowanej tydzień, dojrzewającej, suszonej i wędzonej skamieniałej świńskiej nogi) to chociaż zróbmy wypaśną wizualnie. 
Sam przepis na mięsną galaretę jest jeszcze po mojej Mamie, ale oczywiście ani Rodzicielka, ani jej Rodzicielka czyli Babcia Bronia ani ja do tej pory nie cackałyśmy się jakoś specjalnie ze studzieniną. Nigdy nie było w niej jajek, perełek z groszku ani figlasków z marchewki, tylko samo mięsko w jarzynowym wywarze, z warstwą smalcu na wierzchu. No i ma się rozumieć nikt nie cudował z żadnymi kopcami czy tam kopułami, tylko normalnie w rondlu to zastygało, aby potem biesiadnicy mogli łatwo kroić i nabierać słuszne porcje, obficie zlewane octem (oczywiście spirytusowym😋). Nawet mój mały braciszek z lubością spożywał tę potrawę i nikomu do głowy by nie przyszło, że to może być (???) niezdrowe.
Ale teraz są inne czasy, więc - jak widać na załączonym obrazku - wysadziłyśmy się na mięsny kopiec kreta - artysty.
SKŁADNIKI:
3 nóżki wieprzowe (muszą być świeżutkie i ze "szczęśliwego" wieprzka),
przednia golonka,
4 marchewki,
2 pietruszki,
średni seler,
duża cebula opieczona jak do rosołu,
lubczyk (ja używam zamrożonych jeszcze w ubiegłe lato łodyg),
3 liście laurowe, po 6 kuleczek ziela angielskiego i czarnego pieprzu,
sól i pieprz mielony,
4 duże ząbki czosnku,
liście pietruszki, groszek i jajka na dekorek.
WYKONANIE:
Nóżki trzeba przerąbać na pół i dokładnie umyć. Razem z golonką w dużym garze zalać zimną wodą i gotować na małym ogniu ze 3 godziny. Następnie wywar posolić do smaku, dodać warzywa i przyprawy (bez czosnku). Gotować wolniutko jeszcze z godzinę. Gdyby mięso nadal było twarde to wyjąć warzywa, aby się nie rozpadły, i gotować do całkowitej miękkości.
Gdy wieprzowina sama odchodzi od kości odcedzić ją, wystudzić i obrać mięso (dawniej Mama dodawała wszystko, jak leci - razem z miękkimi chrząstkami, tłuszczykiem i skórą z golonki, ale ja już tak nie robiłam, bo H&C grymasiła). Wywar przecedzić przez gazę, aby był przezroczysty, doprawić dość czujnie solą, pieprzem i czosnkiem i odstawić do lodówki.
Kiedy galaretka zacznie tężeć posmarować nią szklaną miskę od środka (coby przylgnęły do ścianek plasterki jajka, listki, groszek i kwiatuszki z marchewki, he he...). Powkładać warstwami kawałki mięska, podlewając zimnym, gęstniejącym już samoczynnie wywarem. 
Nazajutrz zostaje już tylko problem wydobycia zastygniętej i oczywiście przywartej na mur-beton studzieniny z miski. Dlatego powinno to być  naczynie dobrze przewodzące ciepło, bo podejrzewam, że z plastikowej, niezbyt gładkiej miski musielibyśmy ją jednak wyskrobać😂. Na szczęście po wsadzeniu szklanego naczynia do gara z bardzo gorącą wodą udało się wyhopsać galaretę na duży talerz. Troszkę roztopionego rosołku wyciekło, alem sprytnie zrobiła wianuszek z reszty groszku i wyszło piekniusio.
Kochany "Zet"(Jessu, nieodmiennie kojarzy mi się to z pamiętną Mrówką) powiedział - po polsku! - że "bardzo dobre"!!!
 
 

8 komentarzy:

  1. Kochana Marzyniu, Twoja galaretka przypominiala mi moje dziecinstwo, moja mama robila identyczna, tez z marchewka, groszkiem, natka pietruszki, ale zawsze z kurczaka, nigdy nie z wieprzowiny. Mój tata tez ja polewal octem, ja nie i prawde mówiac dopiero w Niemczech polubilam ten kwasny smak - oni robia juz od razu kwasna galarete. No i nasza marchewka nie byla taka artystyczna, po prostu zwykle plasterki - Twoja prezentuje sie jak prawdziwe dzielo sztuki :)) Usciski.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak ja uwielbiam takie smaki, mniam, mniam...

    OdpowiedzUsuń
  3. No no no!!! Galaretka jak malowana. Cudnie wygląda. No ale czego się nie robi dla kochanego zięcia a jeszcze ,,zagranicznego,,🙂
    Wiem coś o tym. On nas zaskakuje swoimi potrawami i to zawsze takimi wypieszczonymi,to my nie możemy być gorsi😉
    I to jest piękne 😊

    OdpowiedzUsuń
  4. ojj zjadloby sie takich pyszności

    OdpowiedzUsuń
  5. Tak na galaretkę mówiła moja Babcia styudzienina. Sentymentalnie się zrobiło po przeczytaniu Twojego posta.

    OdpowiedzUsuń
  6. Wygląda niesamowicie apetycznie

    OdpowiedzUsuń
  7. Pieknie i przepysznie! Ale czy swinka z 3 nozkami na pewno byla szczesliwa???

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jej! Pierwszy raz ktoś zwrócił uwagę, co z czwartą nóżką! Rzadko kto czyta tak uważnie przepisy :-* Niemniej zapewniam, że słoweńskie świnki Podenko i Bicenko (:-D) były szczęśliwe, o ile można tak nazwać konsumpcyjne w końcu prosiaki... Oni tam mają inne podejście do hodowli - świnie mają nawet swój wybieg na polu, gdzie zażywają słonecznych kąpieli i nieskrępowanej swobody. Pozostaje kwestią nierozwiązywalną z punktu widzenia mięsożernego człowieka, czy takie szczęśliwe świnie mogą być potem zjedzone... Ale zapewniam, że w gospodarstwie moich swatów nikt nie zabija zwierząt dla kaprysu.

      Usuń