-->
Każdy z nas zna to uczucie. Jest sobota albo niedziela. WRESZCIE MOŻNA SIĘ WYSPAĆ. Ale dzie tam!!! O szóstej rano już jestem rześka jak szczygiełek. Gnysze sie do wpół do siódmej, z zazdrością nasłuchując chrapania i posapywania H&C. Wstaję.
„Przy tym dniu” (tak się u nas mówi na dzień codzienny, dzień pracy) jest oczywiście dokładnie odwrotnie. Z wyra wyciąga mnie tylko wizja nagany z wpisaniem do. Każda minuta polegiwania jest wtedy najsłodszym przeżyciem i nie pomaga odwoływanie się do etosu nauczyciela.
Plusem wczesnego wstawania w niedzielę jest fakt, że kuchnia jest tylko moja. Nikt nie podkrada, nie grymasi, nie snuje się po kuchni krusząc i ciapiąc, bo jedynym celebrantem śniadania jestem ja. Już dość dawno wytresowałam czeredę: jeśli nie chce się wam wstać, nie liczcie na śniadanko do łóżka. W niedzielę każdy rano karmi się sam, lodówka i tak jest zawalona żarciem na full. Oczywiście, jeśli piekę np. bułki to wiadomo, że sama ich nie zżeram, ale już szybką sałatkę potrafię wtrynić sama bez wyrzutów sumienia. Tak jest i dzisiaj. Sałatki wyszło na 2 porcje, na razie jeszcze wszyscy śpią, kto wstanie najwcześniej, ten się załapie.
Sałatka „przegląd lodówki”
puszka kukurydzy z czerwoną fasolką,
kawałek żółtego sera (ja miałam wręcz plasterki),
4 jajka na twardo,
cebula,
łyżka majonezu + łyżka gęstej śmietany,
ząbek czosnku,
sól, pieprz do smaku.
Jajka ugotować, rozgnieść widelcem, posolić. Ser i cebulę skroić w kosteczkę. Wymieszać z odsączoną kukurydzą i fasolką. Majonez wymieszać ze śmietaną, odrobiną soli, spora ilością pieprzu i rozgniecionym czosnkiem. Wymieszać i gotowe.
Zjadłam sobie z domowym chlebkiem na zakwasie. Dobre jedzenie potrafi pocieszyć nawet Hioba.
PIERWSZY!!!:P
OdpowiedzUsuńLubię taką sałatkę. Ja ją nazywam "z tym co mam pod ręką". Zauważyłam, że wtedy wychodzą najciekawsze potrawy.
OdpowiedzUsuńp/s Miałam awarię bloga i komentarze, które zamieściłaś mi przy chlebie poszły się szczypać :((((
Nie ma sprawy, ja zrobię. Ale co ma zrobić mężczyzna (100%), którego lodówka ma tę cechę charakterystyczną, że znajduje się niej połowa wyschniętej cytryny? ... no i piwo :D
OdpowiedzUsuńNazwa cudowna :):):) Ja mam takie pomysły na zapiekanki w stylu ,, To co dostępne " , albo ,, śmieciowo " :):):):)
OdpowiedzUsuńUwielbiam takie cusie:)
OdpowiedzUsuńU nas na "dalekim wschodzie"-to się śmietnikiem nazywało:):)cuda można zrobić czasem z tego co zamknięte w lodówce:)
OdpowiedzUsuńMnie się to kojarzy z czymś takim... przegląd lodówki to zbierany obiad - czyli co kto zbierze to zje...
OdpowiedzUsuńHaha...w niedzielę rano to u mnie połowa żarcia z lodówki jest już wymieciona, przez dziecko i jego znajomych. Sałatka wygląda bardzo smakowicie:)
OdpowiedzUsuńrobię sobie czasem taki przegląd...a jak smakuję
OdpowiedzUsuńdobry pomysł na utylizację resztek z lodówki :)
OdpowiedzUsuńWidzę, że smaki kulinarne i pomysły na wykorzystywanie resztek mamy podobne. Swego czasu miałam program w TV na okoliczność robienia past i sałatek z resztek w lodówce - przywołałaś mi z pamięci tamte czasy, dzięki!
OdpowiedzUsuńBardzo fajnie napisany artykuł. Jestem pod wrażeniem.
OdpowiedzUsuńMiło mi :-)
Usuń