Przepis przeredagowany na stanowcze żądanie Martika, pod groźbą niezaglądania już na matczynego bloga NIGDY.
Jest to przepis mojej Mamy i doktora Russaka (tego Sarmaty - kucharza ze „Smaków polskich”), który zalecał obgotowanie na malusieńkim ogieńku kapusty przez 6 (słownie: sześć) minut.
I to jest jej tajemnica, bo nie zapisawszy sobie, jak robiła ją Rodzicielka, regularnie rozgotowywałam tę kapuchę i myślałam, że może lepiej będzie ją dwukrotnie zblanszować. Nie było lepiej. Co prawda w wielu przepisach ludzie robią ją ganc na surowo, ale ja to sprawdziłam: dla nas jest zbyt twarda i dłuuugo leży w żołądku. A jeżeli jeszcze jest tam w towarzystwie odsmażanych ziemniaczków i kotleta, to parę godzin się zastanawiają, czy iść dalej, czy może jednak wrócić górą.
SKŁADNIKI:
mała główka czerwonej kapusty,
1 duża cebula,
1 jabłko winne,
sok z połowy cytryny lub ocet jabłkowy (2-3 łyżki),
łyżeczka cukru,
majonez pół na pół ze śmietaną i łyżeczką musztardy (saperskiej ma się rozumieć),
sól i pieprz do smaku.
WYKONANIE:
Kapustę cienko poszatkować. Wrzucić na osolony jak na pierogi wrzątek i gotować na małym ogniu równo 6 minut. Kapucha zrobi się niebieska. Wylać na durszlak i taką gorącą, odcedzoną wyłożyć na pokrojoną w drobną kosteczkę cebulkę. Kiedy wystygnie polać sokiem z cytryny, dobrze przemieszać (ręką najlepiej) i patrzeć, jak wraca czerwony kolorek. Jabłko obrać, zetrzeć na grubej tarce, wymieszać z kapustą i cebulą. Ewentualnie dosolić i dokwasić, leciutko pocukrować,
polać śmietaną rozrobioną z majonezem i musztardą, wymięszać do połączenia z sosem😀
P.S. Martik mówi, że wywar z czerwonej kapusty może robić w laboratorium za wskaźnik kwasowości, jak papierek lakmusowy czy fenolocośtam. No proszę...
Jeszcze trzeba ząbek czosnku dodziabić! Uwielbiam kapustkę w każdej postaci :)
OdpowiedzUsuńja robię podobną ale z majonezem :)
OdpowiedzUsuńWitam Marzyniu serdecznie - przede wszystkim dziękuję za wsparcie i dodanie otuchy swoim (jak mój)humorem:) Rozbawiłaś mnie niesamowicie propozycją udziału w wyścigu kolarskim...ale kto wie? :)Tak mnie nakręciłaś, że od razu opuchlizna zeszła i "łapka" pracuje a palce piszą:):)
OdpowiedzUsuńKochanie a moja synowa robiła w piątek czerwoną kapustkę tylko gotowaną, tyz dobra:) Może namówię ją na taką surówkę, bo apetycznie wygląda. Pozdrawiam serdecznie.
ech kapusta głowa pusta :) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńno śliczny kolorek, przyznaję.
OdpowiedzUsuńTaka myśl najszła mie,
OdpowiedzUsuńCZY KAPUCHA ZDROWA JE?! ;)))))
Ucieszyłaś mi faceta Marzyniu Kochana Ma:)
OdpowiedzUsuńPiekny kolorek :):):) Dużo zdrowia w kapuście , dlatego ja chętnie jadam :):):):)
OdpowiedzUsuńmniamniuśna musi być !!!!
OdpowiedzUsuńWychowalam sie w kraju, gdzie jadlo sie surówke z czerwonej surowej kapusty, a teraz od 40 lat zyje w kraju, gdzie sie ja gotuje z jablkiem, octem, cebula i przyprawami. Pamietam jeszcze smak takiej polskiej surówki, lubie tez kapuste na cieplo, ale najbardziej mi smakowala, gdy po raz pierwszy jadlam ja tu, kupiona w sloiku, z jablkami, wiec w mojej naiwnosci myslalam, ze to surówka. A ze byl to grudzien 1981 roku, bylam bardzo wyglodzona, wiec zjadlam na raz wszystko :) prosto ze sloika. Naleze do szczesliwców, którzy ja dobrze znosza surowa, tylko "gniote" ja dosyc dlugo no i dodaje ja raczej do miesa duszonego, najbardziej mi smakuje z wolowa rolada.
OdpowiedzUsuń