Marzynia chciała se zrobić kwaśną tartę. Wypatrzyłam zielony rabarbar (myśle se: bedzie kwos) i wbrew protestom Hurmy i Czeredy, która nie lubi tego warzywa, upiekłam tartę. Musieli mi ją cichcem zazionąć, bo mimo doświadczenia kulinarnego (trzydzieści lat przy garach to w końcu nie w kij dmuchał) wyszedł niezjadliwy gnyc. Rzewień puścił tyle wody, że ciasto pod nim było kompletnie surowe. Po rozbabraniu wyglądało to jak wspomnienie przedwczorajszego obiadu w czasie wycieczki do Rygi. Trzeba było chyba ten rumbarbar poddusić, odlać wodę i wyłożyć na podpieczone ciasto, a nie ładować na surowe.
A swoją drogą nie ogarniam, poczemuż on był taki nawodniony. Wszak u nas nie padało tydzień... Chyba że przyjechał ze Świętokrzyskiego, tam podobno były oberwania chmury. Albo baba z targowicy namoczyła go na noc, bo rzeczywiście był na wagę...
"Śmierć w Kornwalii" Daniel Silva
3 godziny temu
Nooo, ja jak robię tartę to najpierw podpiekam spód a potem ładuję owoce, ale żeby ktoś zielony rabarbar żarł to pierwsze słyszę, Marzyniu, jesteś boska!
OdpowiedzUsuńNo, faktycznie się nie popisałaś! Jak ja ze swoimi flakami. Tutaj:http://kuchennawyspasmakow.blogspot.com/2011/10/flaki-w-rosole.html
OdpowiedzUsuńOj Marzyniu alez mi przykro :( No prawdziwa katastrofa kulinarna ale napewno nie Twoja wina! :) Rabarbar najlepiej najpierw wymeszać z 2-3 łyzkami cukru i odstawic na jakis czas, pusci wtedy soku ze hoho. Odlac pozniej i bedzie lepiej. No i lepiej podpiec ciasto najpierw a potem wrzucic owoce:) No i mozna jeszcze po podpieczeniu posypac bulka tarta - 2 lyzki, jak tak robie z szarlotka jak jablek nie podpiekam :) Nastepnym razem bedzie lepiej!:)))))) Pozdrawiam!:)
OdpowiedzUsuńNo nie powiem ośmiałam się okropnie, jak można w ogóle ośmiać się okropnie czy też strasznie :)
OdpowiedzUsuńjak byłam w piątek w Stalowej Woli to tam podlewali rabarbar konewką! zresztą jak wszystkie rzeczy, które tam leżały, więc i może Twój był w ten sposób traktowany.
Ja rambarbar (tak tak na Pomorzu też to określenie jest znane) bardzo lubię i kojarzy mi się z dzieciństwem jak jadłam go z cukrem jak batoniki, nie było to zbyt zdrowe ale za to jakie pyszne (można było jeść cukier bezkarnie, prawie tak samo jak z kwaśnymi, niedojrzałymi dobrze jabłkami).
Co do tarty największym szefom kuchni zdarzają się wpadki :) ja się czaję na taki zwykły placek rabarbarowy ale to dopiero w piątek jak już ten tydzień przebrnę.
Pozdrawiam!
Ps. Ja to bym nawet łyżką wyjadła to coś z wierzchu! Jest cukier, jest rabarbar jest pysznie! :)
Na pewno coś wymyśliłaś i przerobiłaś tę tartę nie tylko na posta. :o)
OdpowiedzUsuńJa zawsze najpierw podpiekam kruche ciasto. Piekłam juz kilka ciast z rabarbarem i było ok.Zrób rabarbar pod kruszonką (crumble).Pycha!
OdpowiedzUsuńNie przejmuj się, wpadki znaczą drogę Mistrza:)Swoją drogą to jakbyś mi podała takie "coś" to pewnie bym sobie przypomniał że zostawiłem włączone żelazko i muszę spadać:)
OdpowiedzUsuńoj. tak.. czasami człowiek ma kuchenne wzloty i upadki.. i czym więcej ulepszaczy w produktach tym te upadki są większe. :-)
OdpowiedzUsuńW każdym razie nie wygląda źle :-)
Uwielbiam czytać Twoje teksty, czasem korzystam z przepisów i cennych rad. Dziś wznosłaś się "nad poziomy" -buhha - genialnie to opisałaś :). Nie przejmuj się wpadki się zdarzają najlepszym "miszczom" :) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńWróciłam. Jestem.
OdpowiedzUsuńI pukam - a u Ciebie jak zawsze pysznie :)
to może umówmy się,że to co Ci nie wyjdzie wyślesz ekspresowo do mnie :)
OdpowiedzUsuńA z gawry już wróciłaś?
OdpowiedzUsuń