Odrabiając „zaległości blogowe” trafiłam na dwie potrawy z
drobiu z pieczarkami: u Agi (klik!) i u Danusi (klik!).
Połączenie wypróbowane i znane, ale takie
były smakowite te zdjęcia, żem uległa sklamrzeniu łypiącej mi przez ramię H&C
(tym bardziej, że był Jasiek) i zrobiłam.
Powstało danie, które się światowo nazywa „fricassee de poulet”. Dobrym rozwiązaniem
jest grube krojenie pieczarek, jak radzą dziewczyny, bo wtedy
można wgryźć się w pysznego grzybka, któren sok w „sześciu miejscach naraz
puska”.
SKŁADNIKI:
kawałki kurczaka (jakie kto lubi, najlepiej podzielić całego,
zwłaszcza, jak był chudziaczek jakiś zabiedzony i do pieczenia w całości
niezbyt podchodzący),
minimum pół kilo średnich, świeżutkich pieczarek,
2
szklanki bulionu drobiowego,
3 łyżki mąki,
2 szalotki (kupiłam w Lidu, były
duże i miały wrzecionowaty kształt),
2 ząbki czosnku,
małe opakowanie słodkiej
śmietanki (wysadziłam się na kremówkę),
masło z ciutką oliwy do smażenia,
ulubione zioła pasujące do kurczaka,
chluścik dobrego octu balsamicznego,
sól,
pieprz.
WYKONANIE:
kawałki mięsa opłukać i osuszyć, po czym obsmażyć na maśle z
oliwą (nie żałować masełka). Posolić, potrzepać mąką i smażyć do lekkiego
zrumienienia mąki.
Następnie dodać przyprawy, zalać bulionem i dusić, aż mięsko
niemal będzie odchodzić od kości.
W tym czasie obsmażyć pokrojone w ćwiartki lub
szóstki grzyby (na maśle ma się rozumieć), dodać pokrojoną cebulkę i czosnek,
posolić do smaku i jeszcze chwilę posmażyć, aż cebula się zeszkli (nie
zrumienić czosnku!).
Wyjąć kurczaka z potrawki, a do sosu wrzucić grzyby (wyłowione wraz z cebulą z maślanej kąpieli, tłuszczyk bedzie na zaś), zalać
śmietanką. Podciągnąć smak odrobiną balsamico i ewentualnie cukru, pieprzem, tymiankiem,
lubczykiem…
I „wysadzać” sos (uwielbiam, gdy Lolek Okrasa wysadza sos) aż
zrobi się kremowy.
Kawałki mięsa wyłożyć na półmisek i polewać cudownie pachnącym
sosikiem na oczach czekającej rodziny.
Dać im do łapek po bagietce lub białej
chrupiącej bułce, a pod brody śliniaczki ;-D
Marzyniu, tak mi to danie smakowało, że się nim właściwie nie najadłam. Mogę popatrzeć na Twoje i się jeszcze podelektować chociaż naocznie i zaocznie. Widzę, że na pierwszym miejscu wyświetlają się pierogi z mięsem- Matulu jaka ja jestem głodna, ale za późno na jedzenie, więc tylko obliżę się smakiem. Miłej niedzieli Marzyniu.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko.
Kurczaczek pierwsza klasa!
OdpowiedzUsuńWyglada pyyyysznie! :) U mnie jednak wszystko co z grzybami nie przechodzi... Dzieci sa na NIE :(
OdpowiedzUsuńKurczak TAK, pieczarki TAK, Fricassee de poulet TAK przy najbliższej okazji. :D
OdpowiedzUsuńSuper danie tez podobnie robie :)...kochana niedlugo wpis dotyczacy serca na grob zapraszam :)
OdpowiedzUsuńTakie frykasy chodzą Ci po głowie, no pewnie i to wszystko na mój wyposzczony żołądek!
OdpowiedzUsuńJeszcze tylko 10 dni i ja pójdę w te same wielkopańskie rejony.
Marzyniu , już od długiego czasu przestałam pieczarki traktować oszczędnie, dawniej cieniutkie plasterki, a teraz ćwiartki, by można się było wgryźć w grzybka, by sok w „sześciu miejscach naraz puskał”.
Jak zwykle cudnie , obrazowo u Ciebie , a każdy wpis to dla mnie osobna uczta.
Robisz frykasy!? Cudownie! Ja do kurczaków mam umiarkowane przekonanie, bo trudno mi dostać kuraka, który zanim wyląduje na talerzu, w miarę godne życie wiedzie. Jeśli natomiast chodzi o pieczarki, moje dzieci grymaszą, bo nie chcą jeść grzybów, więc i ja i mój książę nie jemy, ale po tym wpisie stwierdzam - dość tego. Idę na bazar a potem popełnię choćby pieczarkową, trochę przegłodzę towarzystwo, to może zjedzą jednak…;)
OdpowiedzUsuńJaką miła wzmianka o mnie :)) ale przejdźmy do konkretów to danie zapowiada się oblednie!! I dodam jeszcze że to był zły pomysł wchodzić na Twojego bloga o tej porze gdy brzuszek pusty a do domu z pracy taka długa droga...
OdpowiedzUsuńzaadoptujesz mnie? zjadłabym....
OdpowiedzUsuńfajnie to wygląda, a u mnie ostatnio brak pomysłów, pozdrawiam :-)
OdpowiedzUsuńMammamia, delicje, delicje same:)
OdpowiedzUsuńWłaśnie poczułam, że mnie brakuje śliniaczka pod brodą :) Obiad na sobotę gwarantowany :) Mniami :) Spisałam kistę zakupów jutro po pracy będzie kupowanko :) Rany, ślinotok mam...
OdpowiedzUsuńNo to jedź Siostro z tym kurzym koksem!
Usuń