Przepis dostałam od koleżanki Beaty, z którą przyjaźnimy się 36 lat. Dzięki temu, że mieszkamy w jednym miasteczku, mogę wciąż spotykać się paczką z mojej klasy. Przeszliśmy wszystkie etapy życia – najpierw 12 lat razem, potem obok siebie, ale też blisko i wciąż nie znudziło się nam gadać ze sobą, mimo, że do pierwszej klasy poszliśmy w 1973 roku!
I na kogo można tu liczyć,
Gdy nieszczęście kłuje jak jeż?
Na dziewczyny z naszej ulicy,
Na chłopaków czasami też!
Gdy nieszczęście kłuje jak jeż?
Na dziewczyny z naszej ulicy,
Na chłopaków czasami też!
Nigdy nie piekłam piernika, bo wspaniały piernik piecze moja Mama. Ale Mama jest chora i słaba (i tak upiekła sernik wiedeński i orzechowiec), a dla mnie piernik jest najbardziej „bożonarodzeniowy”, więc kiedy Becia powiedziała, że ma dobry przepis, zabrałam się za robotę.
Ten placek jest bajecznie prosty do wykonania. Bardzo długo jest świeży; piekłam go we wtorek, a dzisiaj ostatnie 3 kawałki wciąż są tak dobre, jak upieczone wczoraj. Ładnie wygląda – wysoki, z tymi wiśniami w środku, z kontrastującym lukrem (ja posypałam płatkami migdałowymi, bo chciałam wykorzystać polewę, która plątała się po szafce). Mama stwierdziła, że jest mało słodki, ale ja specjalnie zmniejszyłam ilość cukru, bo u mnie nie lubią słodkiego ciasta. W ogóle mało ciasta idzie na święta, bo jeśli ma się do wyboru tyle przepysznych potraw, to rzadko ktoś zamula się plackami. Tradycyjnie ciasto je się u babci.
No dobra, a teraz przepis (na dużą blachę, ja robiłam z połowy porcji w keksówce silikonowej, to jest REWELKA, kupiłam se na Allegro, w ogóle odpada smarowanie, a ciasto samo wyskakuje z formy!):
SKŁADNIKI:
4 szklanki mąki,
półtorej szklanki cukru (ja dałam pół szklanki i dużą łychę miodu),
1 szklanka oleju,
1 szklanka mleka,
pół szklanki dżemu (Beata mówi, że wiśniowy jest najlepszy, ja z kolei miałam od Teściowej wiśnie w gęstym kompocie, takie właśnie do ciast, przepyszne!),
2 łyżeczki sody,
3 jajka (ja dałam 2 na pół porcji),
cukier waniliowy,
2 łyżki kakao,
przyprawa do piernika (dobra jest z Kamisa),
dowolne bakalie.
WYKONANIE:
Jajka zmiksowałam z cukrem na puszystą masę. Dodałam mąkę, miód, mleko, olej i pozostałe rzeczy (z wyjątkiem bakalii i wiśni). Zmiksowałam to do połączenia składników, po czym łyżką wmieszałam wiśnie. Wlałam do keksówki (ma 26 cm długości, ciasto wypełniło połowę formy) i do pieca na 160 stopni. Wyrósł ładnie do góry, oczywiście pękł na środku i miał postać wzgórza z naszych okolic, ale tak ma być. Pieczenie trwało jakieś 40 minut, kiedy był już ciemny z wierzchu i pęknięcie się „zapiekło” sprawdziłam patyczkiem, czy suchy w środku.
Bez przyprawy piernikowej można piec takie ciasto jako normalnego „Murzynka”.
Ciasto upiekłam z całej porcji - ładnie urosło, zakalca nie było. Wyszło nieco jasniejsze niz na przedstawionym zdjęciu, ale w smaku jest ok.
OdpowiedzUsuńJejku, tak mi przyjemnie, że ktoś upiekł to ciasto! A Beci pewnie byłoby jeszcze milej :-)
UsuńRok 2020 melduje, że też korzysta z tego przepisu :D
OdpowiedzUsuńBuziaki dla 2020!
Usuń