Przy garach stoję na razie na pół gwizdka, ostatnio wyręczała mnie moja bratówka. Zrobiła coś bardzo prostego i szybkiego, ale pysznego. Ja mam co prawda taką specjalna patelnię z dołeczkami i placuszki wyszły takie równiutkie i fotogeniczne, ale nie ma to chyba żadnego znaczenia, jaki mają kształt.
P.S. Stęskniłam się za Wami, chociaż zaległości w czytaniu to odrobię dopiero na weekendzie.
-->
Składniki:
2 szklanki mleka,
3 jajka,
łyżka kwaśnej śmietany,
płaska łyżka cukru,
szczypta soli,
pół łyżeczki proszku do pieczenia,
mąki pszennej ile zabierze, aby powstało dość gęste ciasto,
dowolne owoce (tu były banany i ananasy z puszki).
Wykonanie:
Mleko wymieszać z mąką, żółtkami, proszkiem, cukrem, solą i śmietaną na gęste ciasto (coś jak średnio ukwaszona śmietana; niestety, nie wiem, ile Katia dała tej mąki, mówiła, że tradycyjnie „na oko”). Białka ubić i wmieszać w ciasto. Nakładać łyżką lub małą chochelką na rozgrzany olej, na wierzch kłaść owoce, polać odrobiną ciasta (nam było łatwiej, bo się lało w te foremki w patelni, to naprawdę fajoskie szpejo). Posypać cukrem pudrem, na zdjęciu nie ma, bo wydarłam hurmie i czeredzie (a było ciężko, wszak Braciaszko był także pożeraczem), żeby zrobić fotkę zanim Kasik zdążył posypać.
Fajne placuchy. Ja też mam spore zaległości w lekturze. Staram się nadrabiać.
OdpowiedzUsuńI drzemu, drzemu trza nawalić!
OdpowiedzUsuńja się zgadzam, dżem koniecznie!
OdpowiedzUsuńJa też dopiero dziś się zebrałam na pisanie. Jutro takie placuszki zrobię na obiad.
OdpowiedzUsuńJa to cukruję takie placki :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, żeś w lepszej formie :)
Całuska nie oddam, bom usmarkana po kolana, ale połechtać to Cię mogę;)
OdpowiedzUsuńSmarkulce moje tyż łażą usmarkane, a na dodatek jakieś takie niedojedzone, no to się wzięłam i im na drugie śniadanie Twojego biszkopcika (tym razem bez curry;)) zapodałam, coby mi z głoda nie popadały. I stał się cud normalnie: największy domowy niejadkopsikacz (co to zawsze albo niegłodny, albo mu nie smakuje, albo go drapie w GARDRZE) już zdążył wmemłać ze 3 kawałki. Zresztą nawet mięsożerny Dzidek wyjątkowo nie pogardził i skubnął odrobinę.
Czuj się więc połechtana, jako i zasłużyłaś:)
bardzo lubię takie placuszki....;) zrobię w niedzielę na śniadanie;)
OdpowiedzUsuńZ dżemem.Ale więcej to chyba posypane zeby nie zemdliło:)Pozdrawiam i życzę duuużo zdrówka:)
OdpowiedzUsuńno wreszcie jesteś Marzyniu ;) chyba musze sobie taka patelenke sprawić bo piękne racuszki nasmażyłaś :)
OdpowiedzUsuńi jeszcze chciałam sie o coś zapytać-mogę? co to "szpejo" i "jazda na przydasie"??? :)
OdpowiedzUsuńMarzyniu dobrze, że już jesteś i tylko ciut...chora. Placuszki palce lizać - ostatnio smażyłam jakieś dziwactwa z kalendarzowego przepisu, ale musiałam je po swojemu doprawiać, bo mi czegoś w nich brakowało (a w przepisie był serek biały). Pozdrawiam i zdrówka życzę, trzymaj się.
OdpowiedzUsuńOstatnio przestałam przy garach stac
OdpowiedzUsuńJa to lubię z konfiturą i z owocami :):):):)
OdpowiedzUsuń:) Ucałowania Marzyniu, własnie przeczytałam twój email i zaraz odpiszę, bo własnie wydostaję się z dziury. Placuszki super.
OdpowiedzUsuńFajnie, że już jesteś :)
OdpowiedzUsuńJa pojawię się po 10 maja dopiero u siebie.
Teraz wybywam się byczyć ;)
Pozdrówka !!!
ach żeby można takie placuszki mieć...bez smażenia...tu tak od razu...ech
OdpowiedzUsuńuwielbiam placuszki w kazdej postaci :))
OdpowiedzUsuńI zycze zdrowia!
Cieszę się, że wystawiłaś nos :)
OdpowiedzUsuńUściski o różowej mażęci :D grrrrr No nic a nic Cię mroczność nie przeraża :))
Marzyńcia, a możebyś tak o jakowymś trunku noć napisała? Np. jak se upędzić to czy owo na potrzeby własne? To też kuchnia jest, i nie myślę o jakichś tam bimbrach tylko o takim wiesz...kurtularnym przetfurstwie owoców natenpszykłat. Hię?
OdpowiedzUsuńu mnie nowy wpis :) zapraszam
OdpowiedzUsuń