Dobryńki, nie ma dwóch zdań. Puszysty i lekki, u mnie baaardzo lekki, bo zapomniałam dodać masła. Nie miałam też szafranu, więc dodałam cukier waniliowy i ciut aromatu śmietankowego (i dobrze zrobiłam).
Nie za słodki (ja nie przepadam za słodyczami, więc dla mnie był spoko, jednak H&C chciała lukier na wierzchu, to ukręciłam na chybcika z cukru pudru i odrobiny gorącej wody). A przede wszystkim szybki do przygotowania.
Oczywiście nie ustrzegłam się błędów, niemniej teraz będę piekła serniki częściej, w najróżniejszych wariantach smakowych, bo moja awersja do twarogu wiaderkowego okazała się niesłusznie wpojona przez Mamę.
Wiadomo, gdy robi się to ciasto, najbardziej pracochłonne i czasochłonne jest przygotowanie sera. Dwukrotnie mielony maże się niemiłosiernie, są duże straty (owszem, np. moja Teściowa potrafi wydobyć każdy miligram sera z czeluści maszynki, nawet pióro indycze jest w robocie, ale u mnie stopień wkurzenia po przepuszczeniu twarogu przez maszynkę przeważnie jest taki, że ląduje ona w zlewie i czeka na zastraszonego karami cielesnymi Martika). Moja Mama na sernik wiedeński to przecierała ser przez SITO (katorga!). Uparcie jednak twierdziła, ze wiaderkowy to badziewie i że porządna gospodyni się nie hańbi erzacami.
Więc kiedy się zhańbiłam okazało się, że wiedza Mamy pewnie dotyczyła dawniejszych czasów.
Twaróg gotowy do wypieków z Piątnicy jest pyszny!
Przepis pochodzi z blogu "Kwestia smaku", choć został przeze mnie nieco zmodyfikowany. Nie piekłam kruchego spodu, tylko zrobiłam taki ciasteczkowy, z Lu-Petitków w czekoladzie. Niestety, nie zamknęłam szafy na klucz, więc hurma i czereda zeżarła jedną z dwóch paczek, dlatego spód jest taki cienki.
SKŁADNIKI:
na spód:
- 2 paczki Lu-petitków w czekoladzie,
- 10 dkg roztopionego masła;
na masę serową:
- 35 dkg słodzonego mleka skondensowanego z puszki (większe pół puszki),
- 1 kg twarogu sernikowego w wiaderku (np. z Piątnicy, to akurat jest wiadereczko),
- 10 dkg (pół kostki) masła, roztopionego i ostudzonego (właśnie zapomniałam dodać, ale i tak był bardzo dobry),
- 6 jajek, oddzielnie żółtka i białka,
- cukier waniliowy,
- ewentualnie aromat śmietankowy,
- 1 budyń śmietankowy bez cukru.
WYKONANIE:
Herbatniki utłukłam w misce tłuczkiem od moździerza (czekoladą do dołu). Okruchy połączyłam ze stopionym masłem, powstało rzeczywiście coś jakby mokry piasek i tym wysypałam tortownicę z odpinanym bokiem (moja ma 23 cm, wyszedł dość wysoki). Troszkę przygniotłam ten piach do dna - nie bardzo chciał się przylepić - i wstawiłam do lodówki.
Po czym zajęłam się masą serową. Ciekawiło mnie, jak wyjdzie z tym mlekiem skondensowanym. Wyszło.
Najwygodniej mieć mikser z obrotową misą. Nastawiamy na najmniejsze obroty, miksujemy wiertakami jak do piany, zakładamy też tę wkładkę przemieszującą.
Żółtka wrzucamy do misy i ucieramy przez około 5 minut, dosypując cukier waniliowy. Dolewamy mleko. Cały czas miksując dodajemy po łyżce masę serową. Wlewamy wystudzone masło i parę kropel aromatu. Na koniec wsypujemy budyń (nie było tego w przepisie, ale w serniku waniliowym Grażynki był, więc dodałam z nawyku). Białka ubić na pianę (nie bardzo sztywną! - tak podano w oryginale - nie wiem dlaczego, ale się ucieszyłam, bo musiałam z powodu zajętego miksera ubić ją trzepaczką) i za pomocą łopatki lub dużej łyżki delikatnie połączyć pianę z masą serową. Mama mnie nauczyła, że to się robi metodą wygarniania spod spodu sera i wykładania go na pianę, aż się połączą.
Masę wyłożyć na upieczony spód i wstawić do piekarnika. Aha, pod tortownicę warto podłożyć folię aluminiową, założoną na jej boki, bo wycieka to masło ze spodu.
Potem nie czuć, że ten spód jest ciasteczkowy, smakuje jak na kruchym cieście, a robota praktycznie żadna.
Potem nie czuć, że ten spód jest ciasteczkowy, smakuje jak na kruchym cieście, a robota praktycznie żadna.
Piekarnik nastawić na 170 stopni (góra i dół, 2 półka od dołu). Piec przez 20 minut, następnie zmniejszyć temperaturę do 160 stopni i piec sernik przez dalsze 30 minut. Powinno się przykryć tortownicę kawałkiem folii aluminiowej lub papieru do pieczenia, kiedy zauważymy, że "chyta" powierzchnię - ja tego nie zrobiłam i musiałam nieco ściąć brzegi.
Wyłączyć piekarnik i studzić sernik przy uchylonych za pomocą wsuniętej drewnianej łyżki drzwiczkach przez około 1 godzinę (pisało, żeby nie uchylać piekarnika, ale nie lubię przepieczonych serników).
Potem ciasto postawić na kratce i całkowicie ostudzić, zdjąć obręcz i włożyć bez przykrycia do lodówki (usunąwszy wcześniej - ma się rozumieć - wędzoną rybę i pastę czosnkową).
Przed podaniem można polukrować.
Sernik powinien być gotowy po około 2 - 3 godzinach schładzania, ale i tak najlepszy jest na 2 dzień po przygotowaniu (to potwierdzam, o ile wytrzyma do jutra...)
P.S. Chciałam zrobić zdjęcie tak, jak te mistrzynie fotografują swoje serniki. Wyszedł mi dziób lodołamacza :-)
Toś mi kochana zrobiła frajdę tym przepisem. Niedługo przyjeżdża na wakacje wnuczka a ona bardzo lubi sernik, więc nie będę piekła na spodzie tylko na ciasteczkach. A co do mieszania ubitych białek, to mama dobrze mówiła - lekko i od spodu. Buziaczki dla Ciebie Marzyniu i całej rodzinki.
OdpowiedzUsuńsame przysmaki u Ciebie...sernik a wcześniej moja ulubiona szczawiowa (z przepisu na pewno skorzystam)...pozdrawiam
OdpowiedzUsuńBoszzzzzzz... a ja taka niesernikowa;) Mężu toże;D
OdpowiedzUsuńWitaj :)
OdpowiedzUsuńSkąd ja to znam wyjadanie z lodówki przede mną także nic się nie ukryje - a sernik uwielbiam :) pozdrawiam
Nie nooooooo zabiłaś mnie tym widokiem :):):):)ja jestem bardzo sernikowa :):):) Kopiuję przepis :):):)
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o serniki... no to się przyznam - wszystkim na około piekę na zamówienie - bo wychodza mi przepyszne...
OdpowiedzUsuńjej.. jak on cudnie kremowo wygląda!
OdpowiedzUsuńOj, łamię się, łamię:) A jak się złamię, to go zrobię:)
OdpowiedzUsuńP.S.: Coś mnie ostatnio przy Twoich notkach bierze na wspomnienia:) Ostatnio przypomniał mi się okres pomieszkiwania u teściowej, a dzisiaj Święta Wielkiej Nocy (wielkiego sernikowania, hehe) w domu rodzinnym, gdy byłam jeszcze podstawówkowym smarkulcem. Ech...
ja bym bardziej stawiał na łódź podwodną niż lodołamacz :P
OdpowiedzUsuńWitaj :) U mnie nowy wpis - zapraszam.
OdpowiedzUsuńMam taki swój obowiązek świąteczny i muszę mielić mak i ser . Straszna robota ;))) Ale jeść kocham ;))
OdpowiedzUsuńA ja dziś placek drożdżowy z rabarbarem robiłam
OdpowiedzUsuńz tego lodołamacza to będę miche cieszyć przez tydzień. masz nową fankę ;)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Zuza
serniczek pierwsza klasa aż się prosi żeby capnąć kawałek ale nie dało się przez monitor :(( buuuu
OdpowiedzUsuńMarzyniu czy wszystko w porządku? Coś mnie martwi ta Twoja długa nieobecność, trzymaj się cieplutko, buziaczki przesyłam.
OdpowiedzUsuńGrażyniu, wszystko O.K., ale belfry tak mają pod koniec roku.
OdpowiedzUsuńA pani Torchou bardzo dziękuję za miłe słowa :-)
Witaj, u mnie sernik z serka wiaderkowego jest ...co tydzień, bo mój mąż to łasuch sernikowy.I robię go bez masła i bez spodu.Prawie wiedeński:)))
OdpowiedzUsuńSkład i robota prosta jak konstrukcja cepa: na 1/2 kg wiaderkowego serka daję 4 całe jajka, na każde jajko 5 dag cukru- to jest skład stały. Potem następują wariacje -np. cukier cynamonowy, torebka ananasa(koniecznie kostki).
Jajka miksuję z cukrem, dodaję cukier cynamonowy, serek i wg upodobań- albo 1 paczkę sernixu dr.Oetkera, albo 2 płaskie łyżki mąki albo paczkę budyniu, na końcu dodaję ananasa. Piekę w małej keksówce wysmarowanej masłem i osypanej tartą bułką.
W ramach wariacji dodaje np. mielonych orzechów laskowych i cukier migdałowy, albo łyżkę stołową kakao. Czasem zamiast kakao daje wiórki czekolady o zawartości 76% kakao.
Miłego,:)
Sernik zaczarowany takim poczuciem humoru musi smakować bajecznie :)
OdpowiedzUsuń