Ooo, to też potrawa z dzieciństwa. Mama często robiła taki klopsik, i na ciepło – z sosem, i na zimno – do chleba. Miło było jeść go teraz, zamknąć oczy i poczuć się choć trochę jak 30 lat temu, przy stole w kuchni, z braciszkiem po jednej i siostrą po drugiej stronie. Nie wiem dlaczego tę potrawę robię tak rzadko, przecież ani nie jest droga, ani pracochłonna, a czeredzie smakowała bardzo.
Jeśli ma to być naprawdę smaczne, to trzeba kupić łopatkę i dać zmielić w sklepie (na naszych oczach, że tak powiem). Mięso mielone z worka odpada. Widziałam co prawda w Lidlu mielonkę, która wydawała się być czystym mięsem, miała jednak przeraźliwy kolor: taki malinowo – fioletowy, na odległość jechało podrasowaniem czymś sztucznym.
Nie bez znaczenia w tej potrawie jest także fakt, iż jaja pozwalają zmniejszyć ilość mięsa, więc to nie jest droga pieczeń. Mnie weszło 5 jajek, objętościowo to by było z pół kilo mięsa i dzięki temu 70 dekagramami wieprzowiny wypełniłam całą keksówkę. A wygląda i smakuje z tym jajeczkiem bardzo fajnie. Dodatkowo zrobiłam sos chrzanowy, taki jak Mama (a nawet, wybacz Rodzicielko!, lepszy niż tamten dawniejszy).
No to jadziem, panie Zielonka!
SKŁADNIKI:
70 dkg łopatki wieprzowej, zmielonej,
1 biała bułka,
5 jajek na twardo,
2 jajka surowe,
1 cebula,
3-4 ząbki czosnku,
2 łyżki masła + odrobina oleju,
ulubione przyprawy – ja dałam majeranek, kminek mielony, cząber, drobno posiekaną pietruszkę, no i oczywiście pieprz i sól.
NA SOS:
2 kopiate łyżki masła,
mąki ile wchłonie roztopione masło (było chyba ze trzy płaskie łyżki),
1,5 szklanki zimnego mleka,
sól i pieprz do smaku,
3-4 łyżeczki chrzanu (ja dałam 4 czubate, ale to rzecz gustu. Kupując chrzan w słoiczku warto sprawdzić zawartość chrzanu w chrzanie. Najlepszy jest świeżo utarty z korzenia - ale uwaga, wtedy dodajemy po trochu i łapiemy smak!)
sok z cytryny lub ocet np. jabłkowy czy winny (dodajemy do smaku używając świeżego chrzanu - w słoiczkowym już jest)
sok z cytryny lub ocet np. jabłkowy czy winny (dodajemy do smaku używając świeżego chrzanu - w słoiczkowym już jest)
WYKONANIE:
Bułkę namoczyć w ciepłej wodzie, a kiedy dobrze nasiąknie, dość niedbale odcisnąć. Dodać do mięsa, wbić dwa całe jajka. Cebulkę zezłocić na maśle z olejem, wlać razem z tłuszczem do masy mięsnej. Czosnek przecisnąć przez praskę, dodać zioła, przyprawy i sól. Niestety, kto nie ma doświadczenia, ile soli potrzeba ma dwa wyjścia:
a) znaleźć desperata, który spróbuje i powie, czy dość słone (u mnie zawsze był to tzw. Pan Domu, miłośnik tatarów),
b) spróbować samej; ja – po stoczeniu krótkiej walki z sobą polizałam trochę tej surowizny.
Piekarnik nastawić na 180-190stopni, góra i dół.
Następnie trzeba dość długo wyrabiać masę, która stanie się pulchna, śliska i klejąca, nie wiem, jak to wytłumaczyć, bo oczywiście zapomniałam zmierzyć czas wyrabiania. No nie pół godziny, nieee, ale tak z pięć(?) - siedem(?) minut to chyba tak.
Wypełnić mięsem formę keksówkę do połowy, nie ma sensu żadne tam smarowanie i obsypywanie bułką, bo z pieczeni i tak wypłynie masę soku. Polecam silikonową foremkę, miodzio po prostu, nic się nie przyczepia, łatwo wyjąć i łatwo umyć. Następnie wcisnąć w to jajka (ile się zmieści), których czubki z samym białkiem nieco ścięliśmy. Pamiętam, że w dzieciństwie irytowało mnie to, że ZAWSZE dostaję ten fragment pieczeni, gdzie akurat nie ma jajka, albo zaczyna się dopiero skraweczek białka wielkości czubka małego palca. Więc teraz niech każdy ma żółteczko, a jak!
Pokrywamy jajka resztą mięsa, wyrównujemy wierzch i wstawiamy do nagrzanego piekarnika na niecałą godzinę. Mniej więcej w połowie pieczenia zaglądamy, czy aby nie „chyta” nam za bardzo z góry, wtedy przykrywamy folią aluminiową. Jeśli mięsa było napakowane do foremki pod sam wierzch, to wrzący sok może wyciekać i przypalić nam dno piekarnika. Dlatego dobrze jest podłożyć coś pod blaszkę, aby nie musieć potem czyścić przypalonego piekarnika (masakra!) i aby nie zaczadzić chaty. Ja oczywiście lekko zaczadziłam, bo i skąd bym wiedziała, że się tak jemu stanie?
Okazało się, że soku było tak dużo, że trzeba było go potem po prostu odlać, chyba można go wykorzystać do sosu, ale ja chciałam mieć czysty smak chrzanowy, więc nie dodawałam. Wyjęłam pieczeń po jakichś 50 minutach, kiedy była ślicznie rumiana a zapach! hmmm, marzenie…
W międzyczasie tak zwanym zrobiłam sos. Na stopione masło wrzuciłam tyle mąki, aby powstała paciarka i zrumieniłam ją do stadium lekkiego zezłocenia (uwaga, potrzeba rondelka o grubym dnie i płytki ochronnej, bo lubi się przypalić!). Następnie zestawiłam z ognia i szybko mieszając rózgą wlewałam zimne mleko, aż powstał gładki sos gęstości ciasta naleśnikowego. Teraz trzeba ten beszamel zagotować na malutkim ogieńku, ciągle mieszając, aż bulknie parę razy. Będzie gęstniał i być może trzeba będzie dolewać po trochu mleka. Mój sos był dość gęsty. Doprawiamy solą i pieprzem, wyłączamy ogień i zaciągamy sos chrzanem, dodając wedle uznania.
Klops jedliśmy z ziemniaczkami i surówką z białej kapusty na ciepło, a na zimno z keczupem (dzieci) albo majonezem z plasterkami ogórka czy pomidora (ja). Był pyszny, soczysty i pachnący przyprawami i ciężko się zdecydować, czy lepszy jest jako danie obiadowe, czy na kanapce.
ja kiedyś robiłam podobny klop, tylko bez jajek
OdpowiedzUsuńtakie klopsy z jajkiem przypominają mi taką kuchnie internatową...a to co z obiadu można potem na kolację na chlebek...albo jako zakąske :)
OdpowiedzUsuńJak dla mnie rewelacja , a zwlaszcza że dodałaś sos chrzanowy :) Bardzo lubię i czasami ratuję się szybkim obiadem z jaj na twardo w sosie chrzanowym , ziemniaczków i surówki :):) Jak w przedszkolu , ale samkuje wszystkim :):)
OdpowiedzUsuńMam sentyment do sosu chrzanowego jeszcze z czasów przedszkola :)) Podobnie jak do szpinaku i tranu a po nim ciemnego chlebka!
OdpowiedzUsuńZjem wszystko, coś przyrządziła;) Z wyjątkiem pizzy.
OdpowiedzUsuńA ja myślałam , że to ser zółty stopiony , bo tak pieknie wygląda :):) Pycha ja bym się skusiła na duży kawałek ;))
OdpowiedzUsuńRany nie mogę uwierzyć , że spotkałam drugą osobę która nie lubi pizzy .Myślałam , że ta którą znam jest wyjątkiem na skalę światową ;))))
Klops bardzo lubię. Przypomniałaś mi, że dawno go nie jadłam. Muszę nadrobić zaległości.
OdpowiedzUsuńp/s U mnie tym desperatem jestem ja ;)
nie znam klopsa z dzieciństwa. a może po prostu nie pamiętam, bo Mama podobno robiła. i ja robiłam raz jedyny i pyszny był :-)
OdpowiedzUsuńHie hie... to to ja akurat potrafię robić...
OdpowiedzUsuńOj, pamiętam ci ja klopsy z jajkiem....super jedzonko. Mama robiła albo z sosem chrzanowym albo musztardowym - dzięki za przypomnienie, bo dawno takiego obiadku nie robiła. Marzyniu a mnie bardzo zainteresowała z poprzedniego posta - ryba z makaronem, takiej zapiekanki nie robiłam a wygląda bardzo apetycznie. Często natomiast robię zapiekankę - makaron z jabłkami, na słodko. Przesyłam serdeczne uściski.
OdpowiedzUsuńPiwo z suchom bułkom się nie umywa, pozdr Mamcia ;)
OdpowiedzUsuńz tego wszystkiego upiekłam ale bez jajka :)) pozdrawiam cieplutko :)
OdpowiedzUsuńMamciu, mam pytanie: jak długo można przechowywać domowego Baileya i w jakich warunkach?
OdpowiedzUsuńAlleluja! Dawuś żyje!!!
OdpowiedzUsuńSądząc po komencie, nadal jest na diecie bułczanej. A tak ma blisko do Mamci...
ŻUczku, napisałażemci na bloga :-)
OdpowiedzUsuńJeszcze z tydzień, jeszcze dwa, może trzy, no gUra cztery i kto wie czy się jakowaś reaktywacyja nie przytrafi, ale na razie cicho szaaa... ;)
OdpowiedzUsuńJa tez pamiętam ten przepis z przedszkola! Zawsze sie zastanawiałam jak Panie kucharki umieszczają te jajka w środku :)!! Muszę i ja upiec i to już niebawem! Miłego weekendu.
OdpowiedzUsuńHa!
OdpowiedzUsuńCzyli nie wiesz, Davuniu, kiedy ciem wypuszczom z ośrodka, góra cztery tygodnie? Zleci, zleci, poczkamy!
Całuski gorące!
Wielkie dzięki za radę z obcinaniem końcówek jaj. Właśnie zachodziłam w głowę co zrobić aby teściowa końcówki nie dostała :)
OdpowiedzUsuńCała przyjemność po mojej (i Teściowej) stronie!
UsuńKlopsik pycha, właśnie domownicy kończą. Faktycznie, ja też zapomniałam o takim daniu z dzieciństwa. Ale już nadrabiam. Przepis ląduje w zeszycie.
OdpowiedzUsuńBardzo mi miło :-)
UsuńZrobiłam niedawno taki klops z mięsa indyczego z udźca. Też bardzo smaczny. Nazwaliśmy go indyk z jajami. Nadaje się na obiad i jako domowa wędlinka.
OdpowiedzUsuń