Aby zrobić dobrą zupę ogórkową, trzeba mieć dobre ogórki. Aby mieć dobre ogórki, trzeba mieć dobrą ciocię Ewę. Bo bez cioci nie ma ogórków, bez ogórków nie ma zupy, a bez zupy – nie ma zupy. Tę myśl mam wyhaftowaną na kuchennej makatce, zaraz obok: „Dobra gospodyni dom wesołym czyni” i „Dobra żona – męża korona” (cierniowa).
Jeśli więc dysponujecie domowymi ogórkami kiszonymi, można zrobić przepyszną ogórkową.
Notabene dopiero gdzieś koło 90-tki (babcinej) zorientowałam się, że Babcia Bronia mówi: „ugórki”. Babcia używała wielu cudownych, gwarowych słów, ale te ugórki mnie całkiem rozwaliły, Ona też była zdziwiona, że ją poprawiam na „o”. Dzisiaj i ja mówię „ugórki” i cieszę się wspomnieniem z lekka niedowierzającej miny Babci.
SKŁADNIKI:
Co najmniej litrowy słoik ogórków (ja robię z dużego i małego słoiczka),
5-6 skrzydełek kurczaka (najlepiej wiejskiego),
2-3 marchewki,
1 duża pietruszka,
1 por,
połówka selera,
3-4 ząbki czosnku,
2 łyżki masła,
3 łyżki śmietany kwaśnej,
2 kopiate łyżki mąki,
podduszona na maśle średnia cebula,
sól, pieprz do smaku (kto lubi: „Delikat” Knorra lub Maggi),
świeży koperek (w ostateczności suszony),
ugotowany osobno ryż.
WYKONANIE:
Skrzydełka obgotować, odlać pierwszą wodę, zalać zimną wodą, dodając przepołowionego pora. Skrzydełka lepiej odgotować „z pierwszego”, wydaje mi się, że wtedy chociaż część ubocznych efektów fabrycznego tuczu kurczaków zostanie wyeliminowana, a poza tym często mają resztki piór i wtedy łatwo je wyskubać. Pora się przepoławia, aby zobaczyć, co ma w środku – raz miałam niespodziankę w postaci zgniłego rdzenia, może być też "uziemiony".
Ugórki ocenić pod względem gruboskórności – jeżeli nie jest to skórka typu podeszwa, nie trzeba obierać. Czasami jednak zdarza się gruba i twarda skóra, wtedy trzeba je cienko obrać, bo taka derma długo leży w żywocie. Ogórki ucieramy na dużych oczkach tarki, zmechanizowani mogą użyć oczywiście malaksera. Na tarce trzeba zetrzeć także marchew, pietruszkę i selera.
Kiedy lekki rosołek się pogotuje jakieś 15 minut, zdejmujemy z niego ewentualną pianę, dodajemy cebulkę i starte warzywa, solimy. Utarte ogórki dusimy zaś osobno na maśle, dopóki nie zrobią się takie lekko szkliste - wtedy zupa smakuje lepiej. Podduszone dodajemy do zupy.
Po jakimś czasie sprawdzamy, czy skrzydełka są już miękkie, jeżeli tak, trzeba je wyjąć i pracowicie oskubać z mięska, które wraca do zupy.
Mąkę prażymy na tzw. suchej patelni (suchym rondeleczku), aż straci zapach surowizny i zrobi się leciutko rumiana. Rozprowadzamy zimną wodą, energicznie mieszając trzepakiem i wlewamy przez sitko do zupy. Doprawiamy. Jeżeli warzywa są już miękkie (ale nie rozgotowane) to jesteśmy na finiszu. Wyciskamy czosnek do zupki, wyłączamy gaz, dodajemy zahartowaną paroma łyżkami gorącej zupy śmietanę. Koperek drobniutko kroimy, jest NIEZBĘDNY - ugórkowa musi mieć koperek :-)
Podajemy z osobno ugotowanym ryżem, nie gotuje się go w zupie, bo staje się ona nieapetycznie mętna, a poza tym ryż potem namaka i namaka tą zupą, aż staje się taką wodnistą ciaparą.
P.S. Do postu o zupie bardzo pasuje kawał, który podrzucił mi Riverman:
„Kelnerka przynosi zamówione pączki. Siedzący przy stoliku dziękuje: „Całuję rączki za te dwa pączki”.
Po chwili kelnerka przynosi ciastka i słyszy od uprzejmego klienta: „Za te ciasteczka całuję w usteczka”.
Słysząc to, jego towarzysz podpowiada: „Zamów jeszcze zupę, zamów zupę...”
Po chwili kelnerka przynosi ciastka i słyszy od uprzejmego klienta: „Za te ciasteczka całuję w usteczka”.
Słysząc to, jego towarzysz podpowiada: „Zamów jeszcze zupę, zamów zupę...”