skip to main |
skip to sidebar
Tarta na francuskim spodzie (kupnym, kupnym...)
Pierwszy raz robiłam na słono na francuskim cieście. Letko z duszą na ramieniu, czy mi się nie zmarnują w sumie wypaśne składniki, jak się nie da zjeść. Dało się zjeść i to jak!
To żółte to jajko się troszkie bełtło. Co jest pod spodem, to napiszę po południu oraz zdradzę (bez inwigilacji) jak mi się udało zrobić, żeby ona tak chrupała. I proszę nie sarkać, że spalona po wierszchu, bo się odrapało i nie było nic a nic czuć!
No to uzupełniam wpis:
Ciasto kupiłam w "Biedronce". Lepsze niż w Lidlu. Oczywiście najlepsze byłoby zrobione samodzielnie, ale jakoś nigdy mnie nie brało na to, pamiętam bowiem, ile wysiłku kosztowało takie ciasto moją Mamę. Poza tym aż tak ambitną kucharką nie jestem.
Po doświadczeniach z ciastem na słodko wiem, że przeszkadzał mi fakt, iż przy dużej ilości wilgotnego nadzienia spód ciasta namakał i wydawał mi się wręcz niedopieczony. A tu chciałam błysnąć, bo się gościowanie zapowiadało. Nie wiedziałam, czy można potraktować tartę na francuskim tak, jak na kruchym.
Można.
Najpierw nadzienie: szpinak dobrze odcisnęłam i przesmażyłam na maśle z czosnkiem. To już każdy robi pod swój smak. Dałam nieco więcej soli, bo ciasto jest neutralne w smaku i nie chciałam, by się słoność zgubiła. Następnie przyjrzałam się zakupionym (w "Biedro", a jakże) pomidorkom czereśniowym.
Miały skórę jak na byku.
Niby kraj pochodzenia: Włochy, ale przecież Italia to nie Ekwador, żeby ZAWSZE tam było lato, więc i te muszą być z cieplarni o tej porze. Dodatkowo po przekrojeniu wylewało się z nich mnóstwo soku. I myśl: a nuż się zadławi tą skórą? Więc podwójne sparzenie i dawaj obierać pracowicie ze skórki. Obrałam i to była dobra koncepcja.
Foremkę silikonową wyłożyłam ciastem, ale został kawałek (bo forma jest kwadratowa). Więc z tych odciętych paseczków zrobiłam sześć pól, bo myślałam, że wejdzie mi w nie sześć jajek (nie weszło).
Następnie na spód podściółka ze szpinaku i te oskórowane pomidorki, odsączone na sicie. Posypałam ziołami i do pieca na 200 stopni, góra i dół, druga półka od dołu, żeby dobrze brało spód.
Niestety, dość długo się piekło, już boczki ślicznie rumiane, a te italiańce twarde i twarde, jakbym co dopiero wsadziła. No w końcu ich troszkie zmiękczyło, więc wyjęłam formę (uwaga, silikonowa się giba!), wbiłam tam jajka, posoliłam, popieprzyłam, ułożyłam obok jajek ser mozzarella i ziołami jeszcze po wierzchu, ale bez szaleństwa, żeby nie zabić smaku wiejskich jajek i szpinaku.
Owszem, zanim jajka się ścięły - idealnie tak, jak lubimy, do stadium mollet - to chyciło brzeżki, ale potem ostrym nożem się skrobnęło, a tarta była superancko upieczona od spodu!
Teraz będę często ją robić, bo pracy przy tym niewiele (pomidory już kupię pelati) i można wypróbować różne nadzienia.
Ta kombinacja: szpinak, pomidory, jajka i ser jest prze-pysz-na, polecam!
Też myślę , że nawet spalenizna by mnie nie odstraszyła ;)))))
OdpowiedzUsuńhaha...kochana! Szpinak! Szpinak! Ale sie boję nieco tych komplikacji, że tu spód mocniej chwyta, a tu boczki sie przypiekają:) Ucałowania!
OdpowiedzUsuńPięknie i pysznie.A może by tak bekoniku chrupiącego kawałeczek na wierzch jajeczka?
OdpowiedzUsuńA co tam, że kupny kupny ważne że było pycha pycha !!!!
OdpowiedzUsuńSzpinak to mój ulubiony składnik :):):) Może i troszkę podpalone , ale i tak wygląda apetycznie :):)
OdpowiedzUsuńPal diabli to nadpalone!!!
OdpowiedzUsuńWygląda wspaniale, a ta sadzowa czerń dodaje potrawie uroku i w co nie wątpię, chrupkości:):):):)
Cudo:):)
Marzyniu...Nasza umowa nie wygasła:):)chcesz, bierz:):)
że niby mogło się nie dać zjeść ? jakoś w to nie wierzę :)wszystko co serwujesz jest przepyszne w moich wyobrażeniach :)
OdpowiedzUsuńa dlaczego napisałaś,że nie możesz?jakieś problemy techniczne ze składanką? a może STAY :)
Ech, Mamamarzynia wie, co dobre! Po takim wpisie to i chleb z pasztetową i cybulą jakoś lepiej smakuje.
OdpowiedzUsuńPrzypieczone? To dobrze, zdrowo, nie?
Ja też niedawno za zaczęłam przygodę z ciastem francuskim na wytrawnie !
OdpowiedzUsuńSuper wpis
OdpowiedzUsuń