Raz na 2 tygodnie jestem w „Biedronce”. Posiadam bowiem w tej kultowej sieci, w spadku po Tacie (który zmusił mnie wreszcie do posiadania komórki wciskając swoją starą pod karą wydziedziczenia) telefon komórkowy. Jest nas dwoje takich w naszym miasteczku, co daje mi miłe poczucie uczestnictwa w elitarnym bractwie. Poza tym nie dostaję żadnego spamu, mam wszędzie zasięg (nawet na poligonie w Górach Słonnych! wszyscy tam latają z komórkami po szczytach, a Marzynia nonszalancko: pyk klapeczkę i: hel-loouuu!? Jurand?! Mama dzwonią!!) no i mało telefonię, bo nie chce mi się chodzić kupować doładowania do sklepu.
Ale czasem trzeba. I wtedy robię zakupy w „Biedronce”.
Ale czasem trzeba. I wtedy robię zakupy w „Biedronce”.
Po doświadczeniach z zapiekanką na cieście francuskim zakupiłam od razu hurtową jego ilość (cena: 2,99). Łażąc po sklepie, a właściwie przedzierając się przez tabuny „ludzi z gór” pchających wózki wyładowane ulepnymi napojami (Jessu, co tych ludzi tak strasznie suszy?) wypatrzyłam parę produktów do następnej tarty. Ser gorgonzola lub gorgonzolopodobny, nie wiem, moje plebejskie podniebienie i tak nie było w stanie poczuć różnicy, łososia w kawałku wędzonego i jeszcze wzięłam brokuła do tego. I umyślałam se to zapiec na tymże francuskiem cieście.
I to znowu była dobra koncepcja, co może potwierdzić hurma i czereda w składzie rozszerzonym.
SKŁADNIKI:
Opakowanie chłodzonego ciasta francuskiego,
Kawałek łososia wędzonego,
Sznytek sera Gorgonzola,
Mały brokuł,
Czosnek granulowany, pieprz.
WYKONANIE:
Brokuła ugotować na półtwardo w osolonej, ocukrzonej lekko i ciut zakwaszonej wodzie. To trwa w sumie chwileczkę, ja swojego przegotowałam i zapomniałam przykwasić ciutkę wodę, więc stracił kolor. A może to przez tę sól w wodzie? (dobrze, że nie nóż…) – jak sądzicie?
Ser podzielić na kawałki, ja to robiłam palcami, babrając się smakowicie, nie wiem w sumie, JAK powinna smakować jakaś „markowa” gorgonzola, ta była bardzo smaczna! Gdy odpakowałam tego biedronkowego łososia z kartonika, letko się spietrałam: no tak, był za tani, żeby być dobry, mam teraz jakieś rybie zwłoki w trumience (troszkę tak to wyglądało). Odkroiłam kawałeczek, próbuję: pycha!
Ciasto rozścieliłam na blasze. Niestety, wzięłam zwykłą blaszkę blaszanną, co było błędem, bo ciasto się mnie przylepiło do blaszki okrutnie, już sobie przyrzekłam, że wszystkie stare formy pozamieniam na silikonowe. Bez jakiegoś pietyzmu poukładałam te składniki na cieście i do pieca na 200 stopni, góra i dół, druga półka od dołu.
W połowie pieczenia, gdy go już ładnie chyciło, okazało się, że wierzch tarty wybuliło jak balon. Przez szczelną warstwę sera nie miała gdzie ujść para. Wysunęłam, zrobiłam dziurkę (natychmiast ser podpłynął w ten otwór i przylepił tartę do blachy), posypałam pieprzem i czosnkiem granulowanym. Zastanawiałam się nad innymi przyprawami, ale nie wiedziałam, jakie będą pasować, poza tym smak sera i ryby był tak intensywny i pyszny, że pomyślałam, iż tam już nic nie trzeba.
Pachniało na całej klatce. Idący do Martika Pasiu wszedł ze słowami: „Ale zapach! Modliłem się, żeby to było TU!”.
W połowie pieczenia, gdy go już ładnie chyciło, okazało się, że wierzch tarty wybuliło jak balon. Przez szczelną warstwę sera nie miała gdzie ujść para. Wysunęłam, zrobiłam dziurkę (natychmiast ser podpłynął w ten otwór i przylepił tartę do blachy), posypałam pieprzem i czosnkiem granulowanym. Zastanawiałam się nad innymi przyprawami, ale nie wiedziałam, jakie będą pasować, poza tym smak sera i ryby był tak intensywny i pyszny, że pomyślałam, iż tam już nic nie trzeba.
Pachniało na całej klatce. Idący do Martika Pasiu wszedł ze słowami: „Ale zapach! Modliłem się, żeby to było TU!”.
Ledwo oddarłam łopatką tartę od blachy, już jej nie było. Słuchać było tylko ciamkanie H&C. do zdjęcia został mi mało reprezentacyjny kawałek. Tym razem na zdjęciu nie ma nogi Pasiuni, przez co fotka traci (patrz tu). Aparat też nie ten, ale połączenie smaku – właśnie TO!
Jak tylko się przeprowadzę do Polski to lecę do Biedrony po to ciasto :)
OdpowiedzUsuńTo musiało być pyszne!!!
A ja wróciłam i sobie piszę, ha! :))
(klik na mój profil)
PS: Co jakiś czas oglądam sobie te zdjęcia, które kiedyś umieściłaś specjalnie dla mnie (pękam z dumy!!!) na Wypoczynku :) Ach, jak zielono, ach jak mi się marzy, żeby już tak było i żebym mogła se odetchnąć polskim powietrzem!!!
A muszę powiedzieć , że najlepsze gotowe ciasto francuskie i tortillę kupuję właśnie w Biedronce ;))))Pyszota łosoś ;))))
OdpowiedzUsuńMoja droga Mamarzyniu ... gotowanie i jedzenie to sprawa wielkiej wagi i bez tego ani rusz w życiu ;))))) Widziałam już wiele blogów kulinarnych , ale tylko tutaj czuję się jak u przyjaciółki i dlatego nie zostawiaj nas już na pastwę innych kucharek . Mogłyby mieć nawet po pięć gwiazdek Michelina a i tak Ci nie dorównają ;)))))
OdpowiedzUsuńNo i przez Ciebie podnieść się muszę, zgłodniałem:):)
OdpowiedzUsuńA miałem nie wstawać do południa:):):)
Wygląda wspaniale....smakuje pewnie jeszczelepiej..
I podpisuję się pod słowami Wolnej Duszki-gotowanie to bardzo waża sprawa, nie ma tu żartów!!::):)
Olej moje literówki, pisze na leżąco...:):):)
OdpowiedzUsuńAle leń ze mnie:):):)
Nadal hasasz po poligonach? Super :)
OdpowiedzUsuńOoo, jest Mamamarzynia, jest dobrze! Co się nie chwaliłaś, że bloga odgruzowałaś? No ale nic, mam trxzy wpisy do przeczytania, to w sumie dobrze, nie? To znaczy dwa, bo ten już przeczytałem. Pochichrałem się od ucha do ucha, ale bez ząbków, gdyż jamę ustną miałem wypełnioną ślinotokiem, a nie chciałem zacieków na ceracie. Takie połączenie sera pleśniowego, łososia i brokuła to ja lubię przeokrutnie. Faktycznie, doprawiać specjalnie nie trzeba, zresztą, niewiele aromatów przebiłoby się przez ten zestaw.
OdpowiedzUsuńZ gorgonzolą to chyba miałaś farta. Jak kiedyś w chrząszczu kupiłem, to miała smak serka homogenizowanego, a po podgrzaniu nie tylko się nie rozpuściła, ale wręcz zbryliła się. Sera to w tej gorgonzoli nie było. Ale w szerokim świecie pewnie lepsza jakość zaopatrzenia, niż w Gliniewicach, nie poradzisz.
Och, och, och! Łosoś, łosoś to coś dla mnie!! Spróbuję z tą tartą bo już nie mam pomysłu na łososia. A po łososia to ja chodzę do Biedronki, tam maja takie fajne soczyste kawałki:)))
OdpowiedzUsuńjaka wspaniała tarta Marzyniu, ja ostatnio robiłam też z rybą ale nie był to łosoś:(( wspaniale że wróciłaś brakowało mi Ciebie!!! buziaki
OdpowiedzUsuńZobaczyłam Ciebie z nonszalancją otwierającą klapeczkę i uśmiech wielki wykwitł mi na twarzy :):):):) Tarta z łososiem to przysmak mojej najstarszej , ale ona łososia w każdej postaci lubi :):):)
OdpowiedzUsuńWitam!
OdpowiedzUsuńJestem przedstawicielem Pracowni Psychoedukacji i Rozwoju Osobistego Moc Poznania. Zajmujemy się szeroko pojętym rozwojem osobistym, prowadząc warsztaty, seminaria, szkolenia oraz indywidualny coaching, doradztwo. Obszary, w jakich pracujemy, to m. in. wystąpienia publiczne, komunikacja, asertywność, negocjacje i rozwiązywanie konfliktów, autoprezentacja, inteligencja emocjonalna, radzenie sobie ze stresem.
Nasza facebookowa strona dopiero raczkuje :) stąd chciałam zaprosić do polubienia nas i bycia w kontakcie:
https://www.facebook.com/pages/MOCPOZNANIA/188120014562771
Pojawiają się tam ciekawe artykuły, ćwiczenia, pytania do dyskusji. Zapraszam także do pisania komentarzy i zamieszczania swoich ulubionych tekstów, piosenek, zdjęć, filmików, cytatów - wszystkiego, co warte jest podzielenia się z innymi i co może być dla innych interesujące i inspirujące (wnoszące pozytywną energię:). Może to być fajny sposób na pokazanie się światu, na danie innym czegoś miłego od siebie, na ciekawą rozmowę, na uzyskanie informacji zwrotnych. Będziemy również bardzo wdzięczni za udostępnianie naszych postów na swojej tablicy.
(w razie jakichkolwiek pytań chętnie odpowiem).
Do napisania:)
pozdrawiam serdecznie,
Karolina
(piszę do Ciebie, bo Twój blog mnie zaciekawił i myślę, że możesz też wiele fajnych rzeczy napisać na naszej stronce:)
Karolinko, dzięki za miłe słowa, ale ja nie mam i nie zamierzam mieć profilu na fejsbuku. Jak więc widzisz - nie istnieję i nie warto wiązać ze mną większych nadziei ;-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam - Marzynia
ja tam lubię czasem do biedronki wstępować...łososia z biedronki już jadłem :)
OdpowiedzUsuńA ja kiedyś do Biedronki nie zaglądałam-do czasu ,aż nam wybudowali drugą -taką po drodze. Gdzie nie pojadę tam Biedronka. Przedtem częściej do Lidla zaglądałam.
OdpowiedzUsuńHamburgera zamienię na kawałek tarty.
Ciekawa propozycja
OdpowiedzUsuń