niedziela, 28 kwietnia 2013

Malezyjska zupa z kurczakiem



Często bywam na blogu u Myszy Baranowskiej. Uwaga: ta audycja, i owszem, zawiera lokowanie wysokiej jakości produktu pt. „Blog Myszy czyli Kuchenna Wyspa Smaków”, ale nie pobieram z tego tytułu żadnego wynagrodzenia!

Tam znalazłam przepis na Umami z resztek - bulion na pieczonych kościach, a ponieważ już dawno zdiagnozowałam u siebie uzależnienie od smaku umami, więc postanowiłam natychmiast go zrobić.

Hurma i Czereda pożera, jak wiecie, tony mięsiwa. Na nic się zdaje kuszenie wykwintnymi zupami - kremikami, katorżnicze lepienie pierogów i wyrabianie różnych ciastowych gnycy (nie, to nie określenie BB, to mój eks Teściu). Nadchodzi dzień, kiedy nie dają się zatkać boszczykiem, tylko muszę zrobić jakąś chabaninę.

Dlatego zostaje dużo kości.

I tu Myszka wstrzeliła się w target!

Przepis na bulion umami, przez Myszę z rewerencją opisany, znajdziecie tu

Moja wersja różniła się ptakiem (kostki ze skrzydełek kurczaka) oraz selerem (korzeniowy zamiast naciowego). I nie klarowałam poprzez wybieranie galaretki, tylko przecedziłam przez gazę. I nie odtłuszczałam, bo im bardziej – jak Makłowicz – nie wierzę w cholesterol, tym bardziej go nie mam. Polecam patencik z galaretką – o wiele łatwiej popakować gotowy bulion, kiedy jest w formie ciała niemal stałego.

Na tym bulionie wyprodukowałam pierwszą w dziejach mej zajeżdżającej barszczem kuchni ZUPĘ MALEZYJSKĄ!

Prawdopodobnie każdy Malaj uśmiałby się z niej, ale nie będzie Malaj pluł nam w twarz!

Zupa ma ogólną nazwę LAKSA - cokolwiek by to nie znaczyło, człon chicken (nie wiedziałam, że w języku malajskim kurczak to też cziken, całe życie się człowiek uczy…) ją uszlachetnia i umiędzynarodowia, czyż nie? Od dzisiaj będę robić tomato zupę ;-)

Po przepatrzeniu półek Gieesu, Biedronki i Lidla

znalazłam produkty albo ich zamienniki (Almę to ja widziałam w reklamach, tiaaaa, ostatnio słyszałam w telewizji, że nie dziwne jest, iż na Podkarpaciu seks za pracę to standard, bo to najuboższy i najbardziej zacofany region w kraju; oczywiście, tkwimy w mrokach średniowiecza i każdemu przełożonemu przysługuje prawo pierwszej nocy w miesiącu).

Przepisem – matką był ten przepis z Filozofii Smaku. Potrawa jest pikantna, sycąca, a nie ma wielu kalorii, ślicznie pachnie, rozgrzewa i wnosi powiew Dalekiego Wschodu.  Zachęcam gorąco do zrobienia, bo jak mówi autorka z Filozofii Smaku: zupka obłędnie pachnie, obłędnie smakuje i obłędnie szybko znika z talerzy.  

SKŁADNIKI

1,5 l bulionu (naprawdę polecam ten umami, daje nieporównywalny z normalnym rosołem posmak),
puszka mleka kokosowego,
2 łyżki oleju (miałam z pestek winogron),
2 piersi kurczaka pokrojone w kostkę ,
nitki chili (to miała być pasta, ale moje suszone niteczki też dają pałera),
3 ząbki czosnku posiekane,
5-centymetrowy kawałek imbiru, starty na małych oczkach,
pół łyżeczki utłuczonej kolendry,
pół łyżeczki kurkumy,
łyżeczka brązowego cukru,
skórka otarta z jednej limonki,
60 ml soku z limonki,
łyżka sosu sojowego,
pół paczki makaronu Chow Mein,
pół opakowania warzywnej mieszanki chińskiej (mrożonej),
świeży pieprz,
szczypiorek do posypania.


WYKONANIE

Kurczaka chociaż z godzinę marynujemy w sosie sojowym, chili, kurkumie i kolendrze, po czym smażymy na oleju. Dokładamy warzywa, starty imbir, czosnek, skórkę z limonki i cukier. Przesmażamy razem, zalewamy mlekiem kokosowym i wrzucamy wszystko do bulionu. Gotujemy do półmiękkości warzyw -  muszą zachować jędrność. Doprawiamy sokiem z limonki, pieprzem i ewentualnie doostrzamy. Makaron robimy wg przepisu na opakowaniu, zalewamy zupą i posypujemy szczypiorkiem. Wołamy swoją Hurmę i Czeredę, o ile już nie stoją z miseczkami i nie dyszą nam w kark w oczekiwaniu na tę pyszność.

8 komentarzy:

  1. Pyszna zupka Marzyniu. U nas w niedzielę też była zupka na "umami z odzysku" Tym razem na jagnięcych kostkach, z kładzionymi kluseczkami z czosnkiem niedźwiedzim, notabene przybyłym do mnie z pięknego Podkarpacia. Zajadacie się też czosnkiem? Ja uwielbiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. hmm a co chodzi z tym czosnkiem niedźwiedzim i gdzie go można na łąkach spotkać?? :(
    co do orientalnych smaków to ze wszystkich orientalnych rzeczy najbardziej przypadł mi do gustu barszcz ukraiński! ;D
    no a Podkarpacie jest super i ja ze swojej strony robię wszystko, zeby ludzi z innych części Polski oświecić dostatecznie w tej kwestii iż Podkarpacie to naprawdę fajny kawałek Polski i że tu wcale ognia nie rozpalają krzesiwem a obiad jedzą w normalnych talerzach, nie w glinianych miskach ;P
    pozdrawiam serdecznie! :))

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak Ty to robisz że cokolwiek tu nie wpierniczysz to mam na to ochotę....:)
    Zatem lepiej nie wklejaj swojego zdjęcia:):):)

    OdpowiedzUsuń
  4. Marzyniu, zapraszam do mnie na ciasteczka. Ostatni post lub tu: http://kuchennawyspasmakow.blogspot.com/2013/04/mole-z-anchois.html

    OdpowiedzUsuń
  5. A czy czuć w zupce ten imbir? Bo ja nie znoszę imbiru odkąd przeczytałam, że łagodzi dolegliwości ciążowe, wypiłam herbatka z imbiru i porzygałam się jak kot! Od tamtej pory jak tylko czuję zapach imbiru to...

    Podziwiam Cię za odwagę, ta zupa to istne cudo kulinarne!

    OdpowiedzUsuń
  6. Marzyniu, choćbym nie chciała, to tę zupę na pewno zrobię, niech się nazywa jak chce, z członem , czy członkiem cziken. Umami , to brzmi jak u Mamy, swojsko jak nie wiem co. Tylko tego bulionu nie mam, reszta składników dziwnym trafem jest w komplecie w mojej spiżarni. Już się cieszę na tę "malezyjską marzyniankę na umami". Pozdrawiam Cię smacznie.
    Tekst cudny jak zwykle, chyba poskładam te Twoje kulinarne skojarzenia i wydam książkę , zarobię na tym kupę forsy i hoho! (nie wiem ile to hoho, ale mniemam,że sporo)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Matko, jużem sie nadeła z dumy jak czerepacha!!! Muszę uważać, cobym sie nie rozpukła, bo musiałabym się z Wami rozstać, kochane blogowe koleżanki :-)

      Usuń