Dzięki mojej nowej rodzinie staliśmy
się posiadaczami połowy wiejskiego wieprzka (nie, nie chodzi tu o prominentnego
działacza ruchu ludowego - był to uczciwy, cnotliwy i smaczny prosiak od
Ciotki).
Hurma i Czereda jest teraz wniebowzięta. Na
stole goszczą kiełbasy, kiszeczki wypiekane, chrupiące skwarki w barszczu,
żeberka z grilla i duszona szynka. Świniak miał umięśnione karczycho, więc często
są kotlety. W ramach urozmaicenia zrobiłam Potworkom (w liczbie 4, bo i Jasio przyjechał
na wakacje) kotlety nieco bardziej „udziwnione”, coby mi się nie ochwacili z
nadmiaru tradycyjnych przysmaków ;-)
Dodam nieskromnie, że wyszły
wyjątkowo pyszne. Rozmaryn i szałwia bardzo pasują do siebie na podkładce z soczystego,
młodego schabu. Gorąco polecam!
P.S. Sorry, żem tak długo nie
pisała, alem spełniała patriotyczny obowiązek wobec Ojczyzny! (poligon w
Trzciańcu, hłe, hłe, NATO przysłało mi specjalny dyplom, z logo w postaci szczotki
klozetowej i mopa).
A teraz ad rem!
SKŁADNIKI:
Kotlety ze schabu (najlepiej tyle,
ile zmieści się na raz na patelni),
Mleko,
Duży ząbek czosnku,
Sól i pieprz,
Rozmaryn i listki szałwii,
Masło z ciutką oleju do smażenia.
WYKONANIE:
Rano przygotować kotlety – odciąć białą
błonę i zalać w misce mlekiem z pociętymi (ja to robię nożycami do kurczaka) igiełkami
rozmarynu i wduszonym czosnkiem. Niech kruszeją kilka godzin. W porze obiadowej,
gdy gotują nam się młode ziemniaczki, a H&C zwleka się z barłogów zwabiona
szczękaniem garów w kuchni, mięso odsączyć i osuszyć papierowymi ręcznikami. Nie
trzeba rozbijać, jedynie ponaciskać dłonią, posolić i obsmażyć z jednej strony
na maśle z olejem. Mnie wyciekło dość dużo mięsnego soku i dobrze. Kotleciki odwrócić,
posypać pieprzem i rozmarynem i na każdym położyć duży listek szałwii, „masłem” na
dół, jak na zdjęciu. Przykryć pokrywą i dusić, aż skarmelizuje się masełko i
sosik.
Do tego młode ziemniaki i jakaś delikatna surówka, my pożarliśmy z
mizerią z działkowych młodych ogóreczków.
Niech żyją i tyją Świniaki z
Podkarpacia!
Mamarzyniu, ostatnio jadłam duszone schabowe z PRAWDZIWEGO świniak i byłam zachwycona:) To ZUPEŁNIE inny smak...
OdpowiedzUsuńTwoje inna propozycja z takim mięskiem też jest smakowita:)
Niech żyją!
OdpowiedzUsuńza sprawą mojego M. a raczej jego taty jod niespełna 2 lat jestem fanką wszelkich wyrobów z wieprzków, których na Podkarpaciu dostatek hehe ;)
OdpowiedzUsuńto tutaj nauczyłam się jeść wędzony, pyszny boczuś i właśnie barszcz ze skwarkami taaak i kapustę też ;))
jeśli u Ciebie mowa o tych zmianach, o których u mnie jeszcze za wcześnie mówić to szczerze gratuluję! ;))
no a teraz do rzeczy kotlety wyglądają smakowicie i pewnie pachną obłędnie i gdybym tylko miała te fajne i mądrze brzmiące przyprawy (mądrze w sensie, że tak już wyzynami kulinarnymi zalatuje) to na pewno się skuszę i takie przyrządzę ;))
Ale się cieszę,że natknęłam się na Twojego bloga.Rewelacyjnie się czyta a i przepisy są super.Od dziś będę wiernym czytelnikiem.
OdpowiedzUsuńPo prostu "z warzechą i z humorem".
Pozdrawiam-Basia.
Cały miesiąc kazałaś na siebie czekać, ale ta wieprzowinka...że ach .
OdpowiedzUsuńmojemu mężowi tez si marzy taka polska świnka, a nie te angielskie podróbki które się do niczego nie nadają, a kotlety całkiem całkiem, :-) pozdrawiam cieplutko
OdpowiedzUsuńO rany jak ja polubiłam takie proste mięsko, jeszcze, aby dostać takie prawdziwe, nie przemysłówkę. Zazdroszczę takiego "nabytku". Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńKurcze Marzyniu,aż chce się czytać Twoje wstępy,widać,że masz talent pisarski,mogłabyś z samych wstępów wydać książkę.Po prostu ciepło od Ciebie bije na odległość.
OdpowiedzUsuńA kotletów w ten sposób nie robiłam,ale nie omieszkam zrobić,tylko skąd wziąć pół wieprzka.Na Podkarpaciu bywam raz w roku,a Mąż jeździ pod koniec lata na hucułach po Bieszczadach.
Pozdrawiam!!!