niedziela, 19 stycznia 2014

Klepak łemkowski czyli kopytka (kluski?) z płatków owsianych

Niezwykły smak. Archaiczny nieledwie, co poczułam ze zdwojoną siłą wyczytawszy, iż korzenie tej potrawy sięgają XVI wieku. Przepis (tzw. na oko i pod rękę) dostałam od przyszywanej kuzynki z Bandrowa Narodowego, kiedy pojechaliśmy tam sylwestra. Siedząc w gościnnej kuchni Cioci Zosi zgadałyśmy się o przepisach na starodawne, regionalne potrawy. Krystyna, doskonała kucharka, sprzedała mi ogólny przepis na takie właśnie kluchy (kopytka? knedle?)
Podobno jest to z kuchni Łemków, ale kucharka kucharek Babcia Bronia zawsze wspominała nagminne używanie w ich skrzypiącej od biedy kuchni mąki owsianej (na wsi pogórzańskiej, polskiej). W latach 70-tych i 80-tych, gdy ja spędzałam u BB wakacje, ferie i weekendy, królowała już mąka pszenna i nie dane mi było zjeść słynnego żuru owsianego ani klusek z owsianej mąki. W ogóle nigdy nie jadłam TAKIEJ potrawy. Można jej spróbować w restauracji "Młyn" w Ustrzykach Dolnych - fajne, klimatyczne miejsce i muzeum (stary młyn) przy gospodzie też jest. Jedliśmy tam pyszne hreczanyki i placki ziemniaczane takie, jak u Babci Broni z blachy.
Dlatego napaliłam się na ten przepis i bardzo Krzysi dziękuję :-)
Roboty przy tym jest niewiele, no może przy formowaniu tych szurpatych knedli, bo trzeba to robić mokrymi rękami (kleją się bardzo, ale po ugotowaniu mocno tężeją). Jedliśmy to i z sosem grzybowym (pożarte w mgnieniu oka nie doczekały się sesji foto) i z kwaśnym serem białym ze skwarkami z boczku, i odsmażane na masełku (tyż dobryńkie). 

Z półkilowej torebki płatków wyszło na 3 obiady dla 4 osób.
SKŁADNIKI:
0,5 kg płatków owsianych górskich,
2 szklanki ciepłego mleka pół na pół z wodą,
2 jajka,
mąki zwykłej tyle, żeby ciasto się jako tako skleiło,
sól i pieprz do smaku,
ja dałam jeszcze pół łyżeczki suszonego czosnku,
no i jakieś dodatki, coby urozmaicić smak.
WYKONANIE:
Płatki namoczyć, np. na noc, w ciepłym mleku z wodą. Napęcznieją, zmiękną i staną się takie śliskie pod ręką. Dodać jajka, sól, przyprawy i mąkę i zarobić ciasto jak na knedle. Lepka bryja w misce wyglądała mało zachęcająco, przypominała kalamuchy, które spożywali pierwsi rolnicy w neolicie. Niezniechęcona tym formowałam mokrymi łapkami kulki wielkości jajka perkoza dwuczubego i wrzucałam na osolony wrzątek. Gdy wypływały, gotowałam jakieś 5-7 minut (no sorry, oczywiście nie łapałam czasu, ale one się nie rozgotowują). A potem omasta, ser, świezo mielony pieprz i uczta!
P.S. jako żywo nie wiem, dlaczego KLEPAK. Może nasi przodkowie klepali owies, żeby zrobić z niego płatki?