Aż dziw, że ten przepis jeszcze nie doczekał się
publikacji. Powodem jest konieczność oderwania Watahy od talerzy, żeby zrobić
zdjęcie, a ta zupa jest tak pyszna, że mnie też nie chciało się majdrować z
aparatem, gdy micha stygła. Jest najprostszy z możliwych – nic w nim nie ma,
oprócz barszczu, ale zawartość boszczyku w tym boszczyku wynosi jakieś 200%.
Jest
zupełnie czysty, aksamitny, esencjonalny, nie za bardzo kwaśny, barrrdzo
buraczany. Kopczyk ziemniaczków usadzony pośrodku (najlepsze takie żółciutkie,
sypkie, wykłócone gładziutko) powoli nim nasiąka i podbiera się go łyżką od
brzegów. Oczywiście normalnie to się nawala cały kopiec
kartofelków, a nie taką samotną wysepkę wykulaną łyżką od lodów, ale chciałam,
żeby już było śliczniusio…
Aha, i nie podbija się go śmietaną, tylko maślanką,
bo śmietanę składała Babcia na masło, a maślanki było dość. I nie dawało się
tam jajka (pewnie też były składane „na przedaj” :-D)
SKŁADNIKI:
dużo buraków,
musi być ich tyle, żeby razem z innymi warzywami wypełniły garnek,
2-3
marchewki,
2 pietruszki,
średni seler,
cebula,
3 ząbki czosnku,
3 liście
bobkowe,
kilka kuleczek ziela,
wody tyle, żeby przykryć jarzyny,
garnuszek maślanki
i 2 łyżki mąki pszennej do zaciągnięcia zupy,
masło do usmażenia cebulki,
koperek do posypania,
ziemniaczki smakowe z cebulką przyrumienioną,
sól,
pieprz, cukier,
ocet zwykły (balsamiczny czy jakiś owocowy nie będzie, jak ma
być babcinowy).
WYKONANIE:
cebulkę skroić i w garnku, w którym będzie się
gotował barszcz (warto wziąć taki z grubszym dnem) lekko ją zrumienić. Warzywa
obrać, pokroić byle jak (i tak się je odcedza), wrzucić do gara i zalać zimną
wodą, aby tylko je zakryła. Dodać przyprawy, nieco soli i wolno gotować (nie kłębem!)
aż będą miękkie. Wtedy odcedzić wszystko przez sito i zaprawić zupę: dodać
soli, cukru, pieprzu, wcisnąć czosnek i cyrkać po trochu octu, aż do pożądanej kwaśności. Teraz trzeba go odstawić - odzyska piękny rubinowy kolor, chociaż przed zakwaszaniem był taki raczej ceglasty. Następnie zaciągnąć mąką rozbełtaną
dokładnie w maślance i króciuteńko zagotować, aby tylko mąka straciła smak surowizny.
Podawać w dużych miskach, nie w takim paradnym płaskim
pizdryku, bo musi się zmieścić dużo omaszczonych ziemniaczków :-D
Moje smaki!! <3
OdpowiedzUsuńmatko....ja to chcę:-) mogę przyjechać, kiedy już będzie chłodno i będzie się można barszczem rozgrzać?
OdpowiedzUsuńTaki barszcz to rozumiem, uwielbiam !
OdpowiedzUsuńMoja babcia serwowała w podobny sposób barszcz czerwony, na środku talerza pysznił się kopczyk kartofli polanych skwarkami. Poezja!
OdpowiedzUsuńMuszę koniecznie wypróbować! takiego jeszcze nie jadłam:P
OdpowiedzUsuńJak będe robiła masło maślankę przeznaczę na barszczyk. Wyglada pysznie w tym płaskim pizdryku!
koniecznie muszę wypróbować ten przepis ! Zapowiada się pysznie !
OdpowiedzUsuńcieszę sie ze tutaj wpadłem jest wiele fajnych pomysłów!
OdpowiedzUsuńBardzo mi miło :-)
Usuń