skip to main |
skip to sidebar
Marynowana pieczona papryka wg Mysi Baranowskiej
Ta papryka to Królowa Lata w mojej komorze. No cóż,
przetwory z Mysinej komory (klik!) biją moje na głowę, ale z tą papryką i ja nie
byłabym ostatnia w rankingu Konserwatorów Żywności na Zimę. W suszeniu pomidorów i ajvarze też jestem niezła… Ten smakołyk robię jednak nieco inaczej
niż Mysia, zmiany nie są wielkie, ale obadałam organoleptycznie, że taka mi
lepiej pasuje.
Dlaczego wytwarzam właśnie tę i tylko tę?
Bo nie jest gotowana w
zalewie, tylko pieczona w piekarniku. Bo nie ma skórki. Bo ma cudowny posmak przypieczenia,
czosnku i przypraw. I zanurzona nie jest w wodzie, lecz we własnym sosie,
oliwie i occie balsamicznym. Można jeść samą z kawałkiem pieczywa, jest
WSPANIAŁA w sałatkach, Czeredzie najbardziej smakuje na pizzy albo z kebabem. Teraz
jest sezon na paprykę – wypróbujcie!
A dla Myszki – tradycyjne i nieustające
caUski!!! SKŁADNIKI:
2 kg papryki (ja robię tylko z czerwonej, ten kolor…),
sok,
który wycieknie z upieczonej papryki przy obieraniu (nie wylewać!!!),
ocet
balsamiczny (ilość „chytamy na czuja”),
pół szklanki oliwy,
po 2 ząbki czosnku
na słoiczek,
łyżka soli morskiej,
łyżka cukru,
ulubione przyprawy (dawałam
różnie: tymianek jak Mysia, liść laurowy, chili, a nawet ziarenka kolendry –
pycha!). WYKONANIE:
paprykę umyć, obrać, wykroić to białawe ze środka i
rozplaszczyć (połamie się, ale to nic, powinna być płasko rozłożona, jeżeli się
opieka pod grillem, jak ja) na blasze skórką do góry. Podłożyć papier do
pieczenia albo folię, bo słodki sok z papryki na stówę przywrze do blaszki. Nastawić
piekarnik na opcję grill z termoobiegiem na 220 stopni. Mysia piekła normalnie
i dużo dłużej, ale mnie bardziej pasuje taka jędrniejsza – co prawda w tym
wariancie można opiekać tylko jedną warstwę i proces nam się wydłuża. Trzeba zjarać
ją mocno – nie ma obawy, czarne bąble na skórce nie zaszkodzą, a inaczej ona
nie zejdzie.
Gorącą paprykę wkładamy do dużego gara i szczelnie przykrywamy
pokrywką, po wystygnięciu obiera się dużo łatwiej. Skórujemy nad tym garnkiem,
bo trzeba łapać wyciekający sok. Następnie przygotowujemy zalewę: do soku dodajemy ocet
balsamiczny wg uznania (ja oczywiście na dosyć kwaśno), sól i cukier, bełtamy
trzepaczką do rozpuszczenia, a potem dolewamy oliwę i utrzepujemy na taką jakby
emulsję. Podgrzewamy i gorącą marynatą zalewamy papryczkę, upakowaną wraz z
przyprawami i czosnkiem w wysterylizowane słoiki. Trzeba zostawić ze 2 centy od góry miejsca, soku zrobi się więcej, papryka "siądzie", a bulgocąca oliwa mogłaby rozszczelnić słoik.
Najlepiej ładować to wszystko
przez taki wielki lej z szerokim otworem – odpada wtedy zabawa z wycieraniem brzeżków
słoika (Teściowa mówiła zawsze, że brzeg słoika musi być idealnie suchy i
czysty, zwłaszcza przy zalewie z olejem, bo inaczej nie chyci).
Jak pasteryzować
– tu już każdy ma swoją metodę. Od kilku lat stosuję metodę „na sucho”, do
której przekonała mnie pani Bea, tylko nie sterylizuję w temperaturze 130., a
100. stopni, bo jednak nakrętki się niszczą, gdy jest zbyt gorąco i chyba nie ma
takiej potrzeby, żeby hajczyć warzywa czy owoce aż na 130 stopniach. O wygodzie
pasteryzacji na sucho – tutaj. Ja swoją paprykę zapiekam w słoiczkach 10 minut
(wkładam do gorącego piekarnika na dużej blasze) i zastawiam w uchylonym na noc do wychłódnięcia, uważając, czy Potwory cichcem nie wyżerają pod płaszczykiem lunatykowania :-D
Uwaga!
Co robić, gdy z 2 kg papryki soku jest jak na lekarstwo?
Jest kilka opcji:
1. Przyłatwić sobie klimatyzowany kombinezon hutnika i upiec od razu (jak ja) 6 kg - bo jednocześnie robimy ajvar.
2. Piec paprykę w całości, odwracając ostrożnie, żeby nie wybuchła.
3. Dolać czystego soku pomidorowego (robiłam i tak).
4. Po prostu dolać przegotowanej wody.
5. Zeżreć zamarynowaną paprykę na bieżąco :-D
Mamciu! Jestem z Ciebie dumna! Ten kombinezon hutnika przywdziewam również wczoraj przy gotowaniu zalewy a potem ogórasów myślałam, że odpłynę niczym woda z Wisłoka przy ty upale! :)
OdpowiedzUsuńA przepis? Spadł mi z nieba!! Bo od dłuższego czasu szukałam przepisu na paprykę inną niż marynowaną! Robię na stówę i na bloga wrzucę żeby się pochwalić (o ile będzie czym) a co! :D
Ps. Mało mnie tu u Ciebie, bo jak na pisanie jeszcze chwilę znajduję to na odwiedzanie blogów już średnio... urlop się skończył, końca remonyu nie widać a słoiki czekają na zapełnienie trzymaj kciuki żeby córcia podołała! :)
Ja też ją zrobię, bo marynowanej w occie nie lubię. Teraz papryka ma świetną cenę, więc nie zawaham się jej użyć. 6kg będę przerabiać pewnie przez tydzień, ale widzę, że warto.
OdpowiedzUsuńKocham Cie !!!! Czy zostaniesz moją żoną?
OdpowiedzUsuńBiorę hurmą z czeredą, jak stoją, jak lecą (-:
CaUski, CaUski
fajnie było tutaj zajrzeć meega fajny blog - polecam ! :)
OdpowiedzUsuń