poniedziałek, 2 lipca 2018

Gołąbki z włoskiej kapusty, z kaszą orkiszową, mięsem i wędzoną rybą(!)

Gołąbki często goszczą na na naszych stołach, ale te są niezwykłe. Jak to z literackim zacięciem określiła pani Karo (której wspaniały blog: Karointhekitchen szczerze polecam): "Zjedliśmy po pierwszej porcji i wmurowało nas  w krzesła. Jeśli jeszcze nie jesteście pewni, czy dodawanie do mięsa, kapusty i pomidorów wędzonej ryby to dobry pomysł, powiem Wam jedno – po tych gołąbkach już nic nie będzie takie samo".
Niestety, góra garów do pozmywania pozostała taka sama, ale uśmiechy na twarzach biesiadników na pewno były szersze - aż się przestraszyłam, czy nie pozostanie mi w domu czereda Gwynplaine'ów :-D.
No i pierwszy raz robiłam z włoskiej, no i na pewno nie ostatni - liście miękną dużo szybciej, łatwiej je uwijać, a efekt wizualny jest bardziej spektakularny (oczywiście nie jedliśmy w żadnych tam kapuścianych miseczkach, ale zachwyciły mnie zdjęcia na blogu mentorki i też chciałam mieć piekniusio, na moją marzyniną miarę ma się rozumieć :-)).

SKŁADNIKI:
Średnia główka włoskiej kapusty,
0,5 kg mielonej łopatki lub karkówki,
2 torebki kaszy orkiszowej,
1 mała wędzona makrela (w oryginale były to sardynki, alem takowych nie zdybała w naszym geesie, od czapy zwanym przez wszystkich na wsi "Żeleźniokiem"),
2 duże cebule,
4 ząbki czosnku,
sól, pieprz do smaku,
natka pietruszki (dałam, bom stwierdziła, że będzie konweniować) i lubczyk (ten nigdy nie zawadzi, zwłaszcza, gdy słabnie uczucie do Umiłowanej Przywódczyni),
2 szklanki bulionu (jaki tam mamy zamrożony),
2 łyżki smalcu ze skwarkami z wędzonej słoniny (ma sie to zaplecze energetyczne, hie hie), ale inny tłuszczyk też bedzie.
WYKONANIE
Ugotować kaszę w osolonej wodzie na półmiękko. Cebulę zeszklić, czosnek przecisnąć. Liście z kapustki schodziły galanto, wystarczyło podciąć gruby nerw przy "głębiu", po czym sparzyć je we wrzącej wodzie - ja to robiłam po prostu w dużej patelni z pokrywą. Wymieszać łapką kaszę, mięso, cebulę, mięso z ryby, czosnek i przyprawy i nadziewać liście kapustki metodą "na krokieta" (Martik wie jak, a Zuzia może spojrzeć np. tutaj). Dno naczynia do zapiekania (najlepsza żeliwna gęsiarka, ale każde ze szczelną pokrywą się nadaje, jeśli mamy bez pokrywy, to szczelnie zatkać folią aluminiową, chociaż starajmy się jej unikać  w kuchni) namaścić tym szmalcykiem, ułożyć ciasno gołąbki (wyjdzie dwie warstwy) i zalać bulionem. Zapiekać 1,5 godziny na 180 stopniach, grzanie góra i dół, środkowa półka.
Wyserwować (ha! zna się te branżowe termina!) z sosem pomidorowym. Albo i bez, bo i tak są przepyszne! (jak przyznała nawet ciocia Zosia: worte gemby :-D

6 komentarzy:

  1. Jak zwykle fajny przepis i podany na wesoło :)
    pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja często robię z takiej kapusty tylko bez rybki, a ostatnio robiłam z liści buraka liściastego i te dopiero to bajka ;-D

    OdpowiedzUsuń
  3. Francja-elegancja! Zamykam stronę szybko, bo luby zobaczy gołąbki i znowu mnie w kuchni zamknie na pół dnia ;) Cieszę się, że warte gęby! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. ciekawy przepis, na pewno wart wypróbowania

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak tylko mój małżonek powróci do domu zrobię te gołąbki na pewno! Ale oczywiście nie będę to informować o obecności makreli. .. hie hie ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Wierze na slowo, ze sa pyszne, gdyz ja robie tylko z ryba w czerwonej kapuscie i tez rodzina je wprost "pozera". Musze koniecznie wypróbowac Twoja wersje.

    OdpowiedzUsuń