Nie jest to jeszcze co prawda słynny "Ocet siedmiu złodziei" (ten zapewne także wytworzę, na epidemię dżumy będzie jak znalazł), ale naprawdę ma siedem składników. Jest owocem wyprawy na ostatnie kwiaty czarnego bzu sprzed miesiąca. Niestety, było ich tak mało, że trzeba było domieszać inne chwaściki. No i wędrowałam z koszyczkiem po naszych łąkach i namaniły się pod rękę:
czerwona koniczyna, ostatnie płatki róży cukrowej, płatki bławatka, mięta, babka zwyczajna i krwawnik.
Proces produkcji octu jest banalnie prosty. Poprzednie wpisy oraz moje mentorki tłumaczą to jasno (np. tu i tu). Mnie też wydawało się, że to jakaś wiedza tajemna, ale jeśli ma się odrobinę cierpliwości, no i dostęp do surowca, no to każdy może go zrobić ku radości i odporności :-)
W jego aromacie dominuje świeży zapach mięty i bardzo łagodny, słodkawy koniczyny. Niestety, wcale nie czuć róży, ale to trzeba pewnie wytworzyć macerat. Tym zabawimy się za rok!
Drobiowe kieszonki z pieczarkami i serem żółtym
22 godziny temu
Chwaściory różne rosną wokół jak szalone. Chyba zapakuję do butelek i będę się cieszyć, tym co mam. A swoją drogą, ciekawe, że w tych kwaśnych czasach najlepiej wychodzi ocet.
OdpowiedzUsuńPozdrowionka i uściski dla całej okolicy:))
Widzę, że nie ma to tamto,trza mi pójść w Twoje ślady i wziąść się za bary z oczami. Ścieżkę już przetarłaś, więc będzie mi łatwo.
OdpowiedzUsuńOczami też 🙈🤓, ale powinno być napisane że z octami
UsuńFajny, może kiedyś mi sie uda taki zrobić ;-D
OdpowiedzUsuńJestem pod wielkim wrażeniem octu. Dzięki Tobie nabrałam śmiałości i pewnie w przyszłym roku rozszerzę octową listę o kilka nowych smaków
OdpowiedzUsuń