środa, 3 lipca 2019

Ocet z kwiatów bzu czarnego

Proces wytwarzania tego octu jest dokładnie taki sam, jak z mniszka lekarskiego (o tu klik!).
Ten jest najlepszy, jaki piłam - cudownie pachnie kwiatem bzu!  Chyba najpiękniejszy hymn pochwalny na jego cześć napisała pani Magdalena z bloga "Lepsze życie", naprawdę warto przeczytać, bo panegiryk nie jest przesadzony nic a nic (tutaj link).
Widać, że mój jeszcze bąbelkuje, bo wydawał mi się zbyt słaby po zlaniu (stał 4 tygodnie, dopóki kwiaty nie opadły), więc dodałam 3 duże łyżki miodu i nadal pracuje. Starterem był ocet z mniszka, bo jabłkowy już się skończył.
Moje octy robią się na okrągło - jeden napędza drugi. Bio-perpetuum mobile :-) Następny w kolejce jest ten z siedmiu ziół, pojawi się na blogu niebawem, bo już jest "opadnięty".
P.S. Gdy niosłam go do ogrodu na sesję, pan Ździchu (który stawia u nas garaż) zakrzyknął "Dawej tu!", ale Wujo go uświadomił, że Marzyna nie robi bimberku, ino ocet, nie wiedzieć po co :-D

1 komentarz:

  1. I cała wiosnę hodowałam czarny bez od małej gałązeczki już mi spory krzak urósł za rok by był jak znalazł , aż przyjechał mężuś na urlop i wyciął w pień bo myślał że jakieś chwasty mu w ogrodzie urosły, masakra ;D

    OdpowiedzUsuń