Nawet najbardziej skrzętnemu ogrodnikowi trafiają się ogórkowe potwory. Zawsze jakieś spaślaki zakamuflują się pod liśćmi i odkrywszy je nie bardzo wiadomo, co z nimi zrobić. Ale jest fajny sposób, bardzo praktyczny w zimie, gdy trzeba szybko ugotować zupę. Technika kiszenia jest dokładnie taka sama, jak przy całych ogórkach (klik!), jedynie wstępna obróbka pochłania więcej czasu. No ale na wakacjach... z pomagierami pod ręką... warto!
Robiłam w dwóch wersjach: obierane ze skórki i tarte ze skórką. Jednak w tych "ze" przeszkadzało mi, że twarda, więc wpadłam na salomonowe wyjście: ogórki starte bez skóry, ale za to dodaję ją do słoika (lepiej się kiszą). Wygrzebać obierki, koper, czosnek i chrzan to potem już żaden problem.
I kolejny pomysł na zdrowe kiszonki dla naszych jelitowców zrealizowany :-)
Drobiowe kieszonki z pieczarkami i serem żółtym
17 godzin temu
To mi się podoba. Jakiś spasiony zielniak zawsze się schowa a potem medytuję, co tym fantem począć. Pójdzie gnojek na przemiał:)))
OdpowiedzUsuńA i ja Cię odnalazłam :) Uwielbiam przetwory na zimę bo fajnie iść na półkę i wiząć gotowca :) Zapisuję blog do podczytywanych, Twój oczywiście
OdpowiedzUsuńJak to przy przestworzach zajęcia sporo ale za to za jakiś czas każdy słoiczek to skarb. Pozdrawiamy serdecznie.
OdpowiedzUsuńPrzetworach miało być heheh.. buziaki
OdpowiedzUsuńI kolejny przepis do wypróbowania ;-D
OdpowiedzUsuń