wtorek, 1 sierpnia 2017

Ogórki kiszone krok po kroku przepis dla początkujących

Jestem szczęśliwą posiadaczką własnych ogórków. Podobno najszybciej na świecie rośnie bambus, tiiaaa, chyba Chińcyki nie badali moich ogórów, no nie wiem, jak to możliwe, żeby zbierać wieczorem, a rano znajdować pełno tłustych wieprzków, leżakujących leniwie pod liśćmi.
Każda doświadczona gospodyni ma swój sposób na kiszone ogórki i ja tu nihil novi nie wniosę, ale dziewczynki gotują już na całego i ani się nie obejrzę, jak będą potrzebować sprawdzonego przepisu Umiłowanej Przywódczyni :-D
A wtedy pyk! odpalamy blogusia i jest. 
SKŁADNIKI:
ogórki (gruntowe, ma się rozumieć drogie kózki; jeśli nie będzie się chciało przyjechać po nie do mamci albo gdy Karmicielka zamknie już znużone powieczki na zawsze, to trzeba się pofatygować na targowicę we wtorek i kupić o 6 rano od chłopa działkowca) - różnej wielkości, ale nie te potwory spaślaki; na jeden słoik litrowy wchodzi 4-5 większych i 3-4 mniejsze na wierzch,
dużo kopru z łodygą i wiechciem nasion, może być suszony (luknijcie do słoika na zdjęciu, widać wiechetek i łodygę) - też jest na rynku; na jeden słoik biorę surowiec z jednego lub półtora "koprów",
korzeń lub dwa chrzanu, ustrugany w wiórki wielkości zatykaczek do długopisu (widać) - przy zakupie trza pomacać, jeśli gnie się jak wąż gumowy to znaczy, że jest stary i zwiędnięty, na upartego będzie, ale już nie będzie miał tego rzazu, no i może być zepsuty w środku. Ewentualnie można wynająć koparkę i przyjechać do matki na wieś, ja pokażę, gdzie rośnie, ale ani ja, ani Jacuś NIE BĘDZIEMY JUŻ NIGDY HURTOWO KOPAĆ CHRZANU W TEJ PSTRĄGOWSKIEJ SPIECZONEJ GLINIE!!!,
dużo ząbków czosnku (nie chińskiego! i zaznaczam, że w tym roku nie mam swojego!) - obranego z łupinki i przymiażdżonego (dużo łatwiej go obrać, jeśli się zmiażdży wcześniej ząbek dłonią, albo deszczką Martiku, bo ty masz takie wycacane rączki :-D). U Szakala jest pewny, polski,
sól niejodowana do przetworów - jest w każdym sklepie, trzeba 2 płaskie łyżki na litr wody do ogórków na zimę albo jedną łyżkę z małą górką do małosolnych na bieżące spożycie,
woda - najlepiej ze studni u mamci, i nie śmiać mi się, bo Teściowie jeżdżą do nas po wodę do kiszenia ogórków.
No i słoiki oczywiście, litrowe, a zakrętki z niewychełtaną gumką (tam od spodu jest takie cienkie gumowanie) i nie te otwierane zeszłego roku nożem. Można oczywiście kisić w większych słoikach, ale dopóki nie macie własnej żernej H&C to litrowe będą najbardziej podchodzące :-).
WYKONANIE:
Słoiki i nakrętki umyć, dobrze wypłukać z płynu, nie trzeba wyparzać. Nigdy nie wyparzam do kiszenia i nie zdarza mi się pleśń. 
Tu przypomniało mi się, jak Ela M. stała kiedyś w kolejce do laboratorium analitycznego, a przed nią jakiś dziadek. Kiedy nadeszła jego kolej chłopina wyjął z teczki LITROWY SŁOIK moczu i usiłował podać go babce w okienku przez otwór (na szczęście miał nakrętkę z dobrą podgumówką 😂). Trzeba było otworzyć drzwi do gabinetu, bo nijak nie dało się tego wcisnąć przez niewielkie okienko. Zirytowana pielęgniarka chciała przyszydzić i pyta chłopa: "To już więcej pan nie miał?!", na co zdziwiony manekenpis (coś czuję, że był z mojej wsi) odparował: "Łoooo, widzisz pani, a moja mówiła, że starczy!".
Ogórki umyć, usunąć resztki okwiatu. Przy myciu można sobie już je pogrupować do dwóch naczyń na większe i mniejsze, potem łatwiej dobierać przy upychaniu do słoików.
Łodygi kopru dobrze jest ciąć kuchennymi nożyczkami, ja obcinam baldachy i ładuję jeden na spód, a drugi na wierzch, a pozałamywanymi w dłoniach łodygami dopycham ogórki z wierzchu, żeby mi nie wypływały ponad lustro wody po zalaniu.
Na koper spodni włożyć 2 wiórki chrzanu i 2 duże lub 3 mniejsze ząbki czosnku. Ogórki duże ustawiać "na sztorca", trzeba dopychać, aby utrzymały się na stojaka. Uzupełnić słoik małymi, przeważnie te już są "na leżąco". Włożyć w wolne przestrzenie kolejne 2 chrzany i znowu czosnek, a na wierzch koper. 
Nastawić wodę na gaz (wychodzi pi razy oko pół litra na słoik), gdy się zagotuje posolić i wymięszać. Wodę trzeba sobie odmierzyć słoikiem litrowym przed zagotowaniem, bo nie polecam miareczkowania wrzątku :-).  
Zalewać tą gorącą wodą, dobrze dokręcić pokrywki (żeby tak "zaskoczyły" w ten gwint od spodu; najlepsze nakrętki są na 6 ząbków) i odwrócić do góry dnem. W sumie to nie wiem, po co się odwraca, ale ciotka tak robiła. Gdy wychłódną postawić już normalnie i gdy woda zmętnieje wynieść do piwnicy (jak się ją ma , hłe hłe Martiku). 
Ogórki szybko kiszą się, gdy jest ciepło, ale gdy jest permanentnie ponad 30 stopni, to może się zdarzyć, że tzw. małosolne, czyli te mniej słone kiszone na szybkie spożycie (np. w kamienioku) się zepsują. Czasami słoik troszkie przecieka, lecz gdy zacznie się proces kiszenia, to pokrywkę i tak zassie, i spokojnie się utrzymają.
"Nooo, jakieś pytania jeszcze??"  To ja chętnie 😚
                       małosolne ze snycelkiem

16 komentarzy:

  1. Opis F E N O M E N A L N Y - ja jeszcze daję gorczycę i liście z wiśni pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uszsz, będę sobie przed snem mantrować: "fenomenalny, fenomenalny" :-D
      Jest pani (paaan?!) bardzo miła. Gorczyce daję do korniszonów, a o liściach z wiśni słyszałam. Ciotka ma wiśnie, ale stare i strasznie zeżarte przez jakieś (cyt.) "chroboki", więc choćbym chciała, to nie dam.
      Pozdrawiam - Marzynia

      Usuń
  2. Jak zwykle czyta się jak dobrą literaturę. I śmiesznie i strasznie, i naukowo.
    Ogóry najlepsze są z własnego, w pocie czoła uprawianego ugoru. Ale z braku laku...targowica też ujdzie.
    Ja dodaję też czasami liść dębu albo czarnej porzeczki. Podobno jest tego jakiś głębszy sens, ale wiekowa skleroza pożarła tę wiadomość i zostało tylko przyzwyczajenie:))
    Uściski:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak liście czarnej porzeczki też znam. Moja Mama dodaje zawsze ziarenka gorczycy, wtedy są kruchutkie twardzioszki.
      Coś mi też świta w głowie o liściach winogron, ale nijak nie mogę skojarzyć po co? :-)

      Usuń
  3. :-cudo! Robimy podobnie. Jest smacznie:-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Swoje, nie nawozowane i bez zbytniego oprysku ogóreczki to więcej niż połowa sukcesu w ich przetwórstwie , pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Dzięki za receptę na ogórki:) będzie jak znalazł.
    Co do moczu w litrowym słoju.
    Dawno temu zajmowałam się ubezpieczeniami i przewoziłam delikwenta na badania. Nasikał do samego wieczka. Młody był to i miał czym sikać. Było co badać:)
    Pozdrawiam serdecznie
    https://goodmorning73.blogspot.com/
    zolza73.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Ubawiliśmy się z Andrzejem do łez. Tenże A. podsumował chłopa z laboratorium, że mógł chcieć słoik z powrotem.Bo mu żona mogła kazać przywieźć, na ogórki właśnie :-D.
    A co do ogórków to mój gotujący i przetwarzający mąż do ogórków daje liście wiśni( chroboki otrzepuje), czarnej porzeczki i liście winogron. Ale nie wiem po co? Ogórki jego są pycha i woda jest gazowana nawet po roku.

    OdpowiedzUsuń
  7. No pięknie Marzenko!!!
    Z najprostszego prozaicznego przepisu zrobisz poezję kuchenną! Pozdrawiam serdecznie!!!

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja jeszcze gorczycę daję.

    A odwraca się, bo podobno wtedy zakrętka lepiej się zasysa. Podobno, ja nie zauważyłam.

    OdpowiedzUsuń
  9. Moje ogóreczki powoli już próbujemy, pyszne:)
    pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  10. Miło sie czyta wszystkie opinie ,ja równiez robie podobnie ogóreczki ale mam swój dodatkowy składnik .......i moje ogóreczki sa pycha pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  11. Już połowa procesu za mną

    OdpowiedzUsuń