Ostatnie dni wakacji upłynęły pod znakiem nieróbstwa, w tym także kuchennego. Oprócz pseudo-chińszczyzny (chociaż Konik powiedział, że smakowała prawie identycznie, jak na Chinatown) i nieśmiertelnych udek z frytkami nie gotowałam prawie nic. Oczywiście nie oznacza to kuchennej posuchy, ale (nie licząc owego chińczyka i frytek) było to jedzonko z rodzaju slowfood. I myślę, że nie powstydzilibysię nas członkowie tej organizacji, bo ziemniaki z ogniska z urobionym twarożkiem, suszone na słońcu pomidorki, sorbet ze świeżych malin, zgliwiony serek a nawet - to już wypas totalny - domowe masło, śmiało plasują nas wśród miłośników "prawdziwego" jedzenia.
A teraz po kolei: dziewczynki, nie wiedząc już jak przerobić tony malin, postanowiły zrobić lody domowe sposobem Susanny (patrz: dolce fragola). Niestety, nie dopytały się i próbowały ubić ciepłą śmietankę 30-tkę. I wyszło wspaniałe, śmietankowe masełko!
Maliny, katorżniczo przetarte przez metalowe sitko drewnianą pałką babuni, pozostały jednak nadal nie przerobione. Wobec tego zamiast lodów dziewczynki zrobiły sorbet - coś w rodzaju granity, jaką jadłam na Capri (ale ze mnie światowa babka!).
SKŁADNIKI są bajecznie proste: maliny, cukier puder, łyżka soku z cytryny.
Maliny trzeba przetrzeć przez sito, dosłodzić do smaku, doprawić sokiem z cytryny i zamrozić, co jakiś czas przemieszując, aby nie zrobiła się malinowa cegiełka. I tyle. Orzeźwiające, ale nie warte zachodu z przecieraniem...
Zdjęć z ogniska niestety nie mogę zamieścić (wszyscy byliśmy przykładnie usmoleni przypieczonymi skórkami z ziemniaków)
To jest smażony gliwiony serek z lubczykiem, czosnkiem i grzybami. Grzybków było tym razem niestety tylko 4, nikczemnej zaiste wielkości (coś w okolicach kapsla od butelki), więc nie opłacało się ich suszyć. Po przesmażeniu na masełku dodałam je do sera. Smaku nie czuć, ale fajnie wygladają na przekroju. A na wierzchu są suszone pomidorki.
Życzę wszystkim z początkiem roku szkolnego delektowania się smakiem prawdziwego jedzenia. Precz z fastfoodami!
pełnoletnia (gość) 2009-09-03
OdpowiedzUsuńPrecz! Zgadzam się! Rany - pomidory suszone na słońcu? Ale bomba!