Wakacje są cudowne także i dlatego, że nie tylko w niedzielę, ale i w każdy dzień mam rano mnóstwo czasu dla siebie. H&C wstaje dopiero gdzieś około jedenastej, więc nikt mi nie sklamrzy za uszami, nie chlewi w kuchni i nie wyżera cichcem półproduktów.
Dlatego chce mi się wstawać rano i robić dla siebie samej pyszne śniadania (poza tym mam już chyba pierwsze oznaki starczego wstawania i kładzenia się spać z kurami).
Jedno z takich śniadanek zrobiłam sobie dzisiaj, po wieczornej lekturze wspaniałej książki, którą dostałam na prezent. Książka to "Kuchnia włoska" i pozakładałam sobie już chyba ze trzydzieści przepisów, które MUSZĘ zrobić. Szkoda, że zamiast czeredy pogryzionych przez tse-tse nie mam czeredy pomocników..
Sałatka nazywa się "Sałatka z ryżu najprostsza" i rzeczywiście nie jest skomplikowana. Jadłam ją wielokrotnie we Włoszech i oni rzeczywiście podają ją pokidaną majonezem, co wzbudziło nasze zdumienie. Można ją dowolnie modyfikować.
-->
SKŁADNIKI (dla 2 osób)
1 woreczek ryżu (dałam zwykły długoziarnisty, zresztą arborio nie był w tym przypadku nieodzowny, przecież to nie risotto),
2 pomidory (niby do sałatek powinno się usuwać pestki, ale nie zrobiłam tego),
1 młody ogórek,
parę plastrów mozzarelli (u mnie: pseudo-mozzarella, całkiem dobra jak na mój gust),
duży ząbek czosnku,
kilka oliwek,
oliwa z oliwek (ze 4 łyżki),
chluścik octu winnego,
sól i pieprz,
koperek (bardziej podchodząca by była natka pietruszki, ale nie miałam akurat)
WYKONANIE:
Ryż ugotować prawie na miękko (nie zapomnieć osolić wodę, parę razy mi się zdarzyło), skropić oliwą, przemieszać, zostawić do ostygnięcia. Warzywa i ser pokroić w kostkę, koperek posiekać. Z oliwy, soli, octu, pieprzu i zmiażdżonego czosnku zrobić sos. Wymieszać ryż z pozostałymi składnikami i sosem, poczekać chwilę, aż się przegryzie i można zacząć dzień po włosku.



