sobota, 19 marca 2011

Malinowe pianki dla Zuzi i Jasia


Ciocia Marzynia chciała olśnić Jasia i Zunię, podjurgana wysypem bajecznych jedzonkowych cacuszek dla dzieci na blogach koleżanek. Zamiar udał się połowicznie, ponieważ owszem - oczami zjedli (tym bardziej, że nie ma u nas zwyczaju cackania się nad wizualną stroną deserów i byli zaskoczeni) - ale już przy konsumpcji okazało się, że pianka jest ZA KWAŚNA! No cóż, zemściła się moja awersja do zbyt słodkich "mymlaków" i deser (wg mnie przepyszny) dla dzieci był za mało słitaśny. Większość babeczek pożarli więc dorośli, ale chociaż ątre było miłe...
Literki czekoladowe też pozostawiają wiele do życzenia: szurpate, krzywe, a czekolada się ścięła nie wiedzieć czemu; w smaku nie czuć, ale widać, zdaję sobie sprawę że nie umywam się do mistrzyń obróbki czekolady.
Pianka malinowa jest zrobiona z bitej śmietany i przecieru z mrożonych malin z dodatkiem żelatyny. Okazało się, że ciasteczka digestive w sam raz pasują na spody. Foremkę blaszaną trzeba zanurzyć na dosłownie sekundę w gorącej wodzie, wtedy pianka elegancko wyskoczy na podstawione ciasteczko. Jak widać, nie wszystkie babeczki zachowały karby...
Nie wolno tylko zbyt długo trzymać masy w foremce, bo ściemnieje od blachy i będzie trącić metalem. Lepsze byłyby silikonowe foremki, ale mam tylko gładkie. 
Resztą pianki nabiłam rurki z francuskiego ciasta. Moim zdaniem bardzo smaczne, co zresztą potwierdziła starsza część H&C, usatysfakcjonowana, że wreszcie jest coś (jakby) słodkiego, a w każdym razie bez czosnku ;-)

11 komentarzy:

  1. Oj, Marzyniu, czy Ty musisz w sobotę, kiedy u mnie nic słodkiego nie ma wrzucać na bloga takie pyszności? :))) Co tam krzywe pisanie, eleganckie babeczki wyszły i już!!!A ta różowa pianka, cymes...od samego widoku ślinka leci!!!! Pozdrawiam Cię bardzo serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  2. świetnie, że już jesteś!!! wróciłaś w pięknym stylu skusiłabym się na taką babeczkę :) buziaki

    OdpowiedzUsuń
  3. Jakie fajne różowe , a może wrzosowe hmmm jakoś tak ;)))) Mam zdjęcie ciasta , ale Ana wyjechała i chyba wygląda na to , że u mnie pojawi się notka kulinarna ;)))) Koniec świata już bliski znaczy się ;))))

    OdpowiedzUsuń
  4. Och, Marzyń! Tyś o mnie musiała myśleć babeczki te piekąc:) bo ja za kwaśne to bym się uwieść dała, trzymaj te babeczki - jak przyjadę to zjem!

    OdpowiedzUsuń
  5. proszę o teleportację...bo robię sobie kawę

    OdpowiedzUsuń
  6. Dawaj kilo, nie tam jakies dwa...
    Mattko ze mną naprawdę jest coś nie tak skoro ruszają mnie słodycze, a kawy i herbaty już nie słodzę:):)

    OdpowiedzUsuń
  7. Chciałabym to spróbować, ciekawa jestem...:)Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  8. A mi takie ładne nigdy nie wychodzą :):):):) Smakowicie wyglądają :):):)

    OdpowiedzUsuń
  9. No i popełniałam notkę prawie kulinarną ;))))

    OdpowiedzUsuń
  10. Ale piękne !!! Romantyczne :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Ja też jestem zwolenniczką słodkości :) Jak ciacho to musi być SŁITAŚNE!!! Popieram Zuzię i Jasia w całej rozciągłośći!!! :)))

    PS: A to moje ciasto o którym tu kiedys pisałam, zrobiło mi niespodziankę i wyszło :))) Ale nawet nie podchodziłam do piekarnika, ba - nawet w tamtą stronę nie spojrzałam! ;)

    OdpowiedzUsuń