niedziela, 22 lutego 2015

Frykando Jane Austen



Zawsze lubiłam czytać książki Jane Austen. No i oglądać ekranizacje jej powieści. Najbardziej wrył mi się pamięć (nie wiedzieć czemu, chyba byłam wtedy zakochana) serial „Mansfield Park” z miłą aktorką o końskiej twarzy i jej ukochanym, który wyglądał, jakby miał wrażony kij od szczotki… poprawka: kij od polo. 
I jak to w wyższych sferach, oni tam ciągle jedzą przy ogromnych stołach, a lokaje w liberiach i pudrowanych perukach bezszelestnie zmieniają półmiski. Dlatego gdy zobaczyłam zupełnie przypadkiem (tu) przepis na frykando Jane Austen WIEDZIAŁAM, że muszę to ugotować. Już sama nazwa kojarzy się z czymś pysznym, co się fryga aż uszy się trzęsą. Jest książka kucharska na podstawie powieści Austen i jeśli tylko nie zrujnuje mi budżetu to kupię. 
Zapewniam, że danie jest pyszne, składniki można zstąpić zbliżonymi w smaku, chociaż wydaje mi się, że nie można pominąć sardeli (fileciki z sardeli, czyli anchois bez problemu można kupić). 
Ze smardzami, truflami i karczochami może być kłopot (umyślny z Włoch nie dotarł do mnie na czas), ale i bez tych ingrediencji frykando jest znakomite! 
Przepis oryginalny: 
Weź udziec cielęcy, wytnij z części grubej plastry na pół cala grube i sześć cali długie. Obłóż łodygami młodych karczochów i oprósz mąką. Piecz na ogniu, aż nabiorą jasnobrązowego koloru, po czym przełóż do wielkiego rondla, dodaj kwartę sosu i duś przez pół godziny. Dołóż plasterek cytryny, nieco sardeli, dwie łyżeczki pikli cytrynowych, pokaźną łyżkę przecieru orzechowego, takąż smażeniny, trochę pieprzu kajeńskiego, kilka smardzów i trufli. Kiedy frykando miękkim się stanie, wyjmij je, a sos zagęść masłem i mąką. Przecedź, wyłóż mięso na półmisek i polej dobrze sosem, obłóż cytryną i berberysem. Niektórzy dekorują pulpecikami albo kulkami zawijanymi w cielęcą kiszkę, albo żółtkami jaj na twardo gotowanych, co mile cieszy oko. 
Przepis uwspółcześniony: 
6 plastrów cielęciny grubych na centymetr, 
kilka gałązek świeżego rozmarynu (użyłam suszonego), 
sól i pieprz, ew. pieprz cayenne, 
olej lub masło do smażenia, 
1/2 litra rosołu, 
1 łyżka soku z cytryny, 
1 łyżka pasty z sardeli (anchois) – dałam 3 fileciki drobno pokrojone; same rozpadły się w sosie, 
2 lub 3 łyżki przecieru grzybowego – wystarczy po prostu łyżka sproszkowanych grzybów suszonych,

można dodać łyżkę dobrego przecieru pomidorowego, najlepiej takiego własnej produkcji,
15 dag grubo pokrojonych pieczarek, 
beurre maniè zrobione z 2,5 dag miękkiego masła i tej samej ilości mąki, 
do dekoracji: plasterki cytryny (jakoś mi to kruszone jajo nie konweniowało, chociaż być może mile cieszy oko :-D)
Wykonanie (wg pani Makellby):
Pokrój cielęcinę lub wołowinę w niezbyt cienkie paseczki i usmaż na oleju z masłem, tak by lekko się przyrumieniła z obu stron. Przełóż do rondla, dodaj rosół, sok z cytryny, rozmaryn, przecier z sardeli i grzybowy, pieczarki i szczyptę pieprzu cayenne. Duś, aż mięso zrobi się miękkie. Zdejmij rondel z ognia, wrób w sos małe kawałeczki beurre maniè, ponownie podgrzej i zagęść sos do konsystencji, jaka wyda ci się odpowiednia. Udekoruj cytryną, żurawiną lub owym żółteczkiem. 
Zaproś Mamę lub (lepiej) Teściową, a potem idź do biblioteki po książkę Jane Austen.


14 komentarzy:

  1. O rany Boskie! Ależ cudowna potrawa! Jestem zdecydowanie na tak! Teraz i ja muszę wypróbować ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ty to zawsze wynajdziesz jakieś ciekawe potrawy. Też dodaję do zeszytu pod tytułem "Koniecznie ugotować" :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Twoja wersja podoba mi się bardziej może dlatego, że bardziej przystępna do zrealizowania Marzyniu:) buziaczki

    OdpowiedzUsuń
  4. No no....ależ u Ciebie elegancja-Francja na talerzu ...
    musiało być pysznie!

    OdpowiedzUsuń
  5. Biorę absolutnie wersję Marzyniną, bo jakaś taka przyjazna , swojska, mimo,że ostatnio włoskie i austryjackie smaki (gadanie też) towarzyszyły mi przez 10 dni. Karczochy inne ingrediencje śródziemnomorskie, z ziemi włoskiej do Polski nazwoziłam teraz próbuję je przerobić na nasze smaki.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja też z ciekawością czytam książki J. Austen. Mam też Jej książkę kucharską.
    A Twoje frykando brzmi pysznie!

    OdpowiedzUsuń
  7. dla mnie mięso pod każdą postacią jest pyszne, pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  8. Jaki smakowity, literacki przepis!

    OdpowiedzUsuń
  9. Marzyniu, aleś wynalazła przepis. Ślinka na widok tej strawy już mi cieknie :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Marzyniu, aleś wynalazła przepis. Ślinka na widok tej strawy już mi cieknie :)

    OdpowiedzUsuń
  11. To musiało być pyszne! No i ta inspiracja książkowa!

    OdpowiedzUsuń
  12. ciekawy wpis! postaram się wchodzić tutaj częściej

    OdpowiedzUsuń