czwartek, 18 sierpnia 2022

Ogórki Golden Eye i Ogórki Maharadży - czyli pożegnanie z ogórem

 

To ostatnie ogórki w tym roku. Zapowiadało się nieciekawie z powodu suszy - już byłam pewna, że moje siedem, dość słabo (aczkolwiek bardzo wcześnie) plonujących pod folią krzaczków to będzie wszystko. Ciocia, przekonana, że te posiane w terminie są skazane na zagładę (ona nie podlewa!), dosiała drugi zagonek. 
No i okazało się, że ma tony zielonego surowca i coś trzeba z nimi zrobić. 
Po wykonie wszystkich znanych mi ogóraśnych przetworów znalazłam na świetnym blogu "Ogrodnik w podróży" przepis na kanapkowy przysmak o intrygującej nazwie "Golden Eye". Od razu oczyma wyobraźni zobaczyłam, jak James kładzie sobie taki złoty plasterek na kanapkę z marmitem... Niestety, duża część ostatnich ogórków to były te przerośnięte spaślaki, więc odpadało plasterkowanie, bo nawet Buźka z Bonda udławiłby się pestkami. Nieco zmodyfikowałam więc przepis-matkę, aby wykorzystać te dobre kawałki z grubasów i powstały ogórki Maharadży (jeszcze ostrzejsze, ze świeżym chili).

SKŁADNIKI na 1 litr zalewy:
- ulubiona czysta zalewa octowa (czyli woda, ocet, sól i cukier w takich proporcjach, jakie lubimy - w oryginale zalewa jest bardzo słodka i bardzo kwaśna),
- duża cebula i 4 ząbki czosnku,
- 3 łyżeczki kurkumy, 1 łyżeczka przyprawy curry, pół łyżeczki chili,
- 2 goździki, 2 liście laurowe, 4 kulki ziela, kilka kulek pieprzu,
- dodatkowo do maharadżów po kawałku papryczki chili (bo to wkurzony radża jest👺).
WYKONANIE:
Ogórki skroić w plastry, a spaślaki w cząstki, wykrawając pestki. Wypłukać, namoczyć na 3 godziny w zimnej wodzie (nie wiem w sumie, dlaczego, ale tak było zalecone). Składniki zalewy zagotować, odłowić goździki, cebule i czosnek (pani odcedza wszystko, alem chciała zachować więcej smaku przypraw) i zalewać dość luźno ułożone w słoikach ogórki. Pasteryzować 5 minut od zagotowania. Ja pasteryzuję od razu, póki zalewa jest gorąca, bo wtedy nie trzeba startować od zimnego i warzywa nie robią się zbyt miękkie.
W poprzednich latach robiłam dość podobne kanapkowe "ogórki orientalne", ale mniej ostre i mniej aromatyczne. Czy te rzeczywiście są tak smaczne - napiszę po pierwszej degustacji, bo na razie są nieprzeżarte😜. Wyglądają jednak zacnie i wierzę sympatycznej Ogrodniczce, że warto je zrobić.
Dopisano 25 września 2022 r.:
Rzeczywiście są bardzo smaczne. Więc już z czystym sumieniem polecam, bo nawet zięciu rzekł "okusne!"
 
 

4 komentarze:

  1. Ogórki Golden Eye - to brzmi bardzo medialnie! Chętnie bym spróbowała, gdyby było więcej ogórów. A one - wskutek suszy - wciąż się wahają, czy na amen uschnąć, czy jednak wydać kolejny minimalny plon. Minimalny - znaczy na jeden/dwa słoiki do kiszenia. Ech... No ale nie narzekam, jeśli wciąż po troszeczku zbieram zdrowe ogórki do kiszenia. To by była niegodziwość, gdybym narzekała!

    OdpowiedzUsuń
  2. U nas goldeneye to zótle buraki, które sa duzo slodsze od normalnych. Ale takie ogórki tez znam i musze sie przyznac, ze mi kupne tak bardzo smakuja, ze nigdy sama nie robilam. Nie maja zadnej chemii, tylko naturalne przyprawy, wiec mam prawie czaste sumienie zajadajac takimi pysznosciami, tym bardziej, ze mój "ogródek warzywny" na parapecie okna i na balkonie zawiera tylko rózne ziola :)
    Podobne do goldeneye sa tez inne ogórki, gdzie zamiast cukru dodaje sie miodu, sa genialne w smaku, choc po pasteryzowaniu miód juz pewnie nie ma zadnych wartosci odzywczych, ale smak za to genialny . Jako dziecko jadlam swieze ogórki tylko z miodem :))

    OdpowiedzUsuń
  3. Marzyniu ciekawy przepis, na szczęście ogórki mam zakiszone i nie mam już ochoty coś robić z tych ostatnich jakie widzę jeszcze na straganach...

    OdpowiedzUsuń
  4. te pierwsze robie od kilku lat są przepyszne

    OdpowiedzUsuń