sobota, 21 listopada 2009

Dolce fragola (domowe lody truskawkowe)


2009-05-31
Wczoraj miałam robić sernik truskawkowy według przepisu Dorotusia (blog: moje wypieki, po prostu słodkie niebo!).
Wysłani na zakupy Wojciech i Martik zapomnieli jednak o biszkoptach na spód, więc przypomniałam sobie o pysznym mrożonym deserze, który jadałam w Bagnacavallo na przyjęciu u Susanny Mazzotti.
Przepis jest bajecznie prosty, no może nie są to lody Algidy, ale najważniejsze, że DOMOWE.
Zachęcam do wypróbowania, nawet najmłodsze kuchareczki poradzą sobie, jedynie przy miksowaniu trzeba uważać, żeby nam nie wymiksowały kuchni na truskawkowo.
I w tym momencie przypomniały mi się słynne "mecyje", które zrobił nam wujek Janusz. A było to za komuny, kiedy kupno śmietany oznaczało stanie pół nocy w kolejce, a i cukier był na kartki... Otóż wuju (a właściwie mój stryku) zgromadził całą dzieciarnię, która w napięciu obserwowała kuchenne show, wlał do dużego malaksera z litrę śmietany, wsypał kilo truskawek, z pół kilo cukru i... ODPALIŁ. Niestety, nie nałożył po-kry-wy.
Można sobie wyobrazić, co było dalej. Śmietanowo-truskawkowe tornado zdewastowało całą kuchnię. Resztę wieczoru sprzątaliśmy, wujek rozważał nawet malowanie, zanim ciocia wróci, ale wtedy kupienie farby też graniczyło z cudem. Palcami wylizaliśmy resztę papki z malaksera, a legenda "mecyjów wuja" jest żywa w rodzinie do dziś.
A teraz dolce fragola Susanny:
1/2 kilo truskawek,
3 łyżki cukru pudru (można mniej, jeśli owoce są słodkie),
250 ml słodkiej śmietanki (ja miałam jak zawsze "Łaciatą"),
sok z połowy cytryny.
Truskawki zmiksować na gładko z cukrem i sokiem.
Śmietankę ubić i wymieszać z owocową pulpą. Skosztować, czy dość słodkie. Mrozić całą noc w zamrażarce, najlepiej w formie keksówce (ja robiłam w pudełeczku, bo Jasio miał smaka na truskawki i parę podkradł).
Jeśli robi się rano na wieczór, to można parę razy przemieszać w trakcie mrożenia, ja robiłam na rano, więc wyszedł dość twardy blok, ale i tak były znakomite.

2 komentarze:

  1. I tak trafilam na ten Twój wloski beton :) Mysle, ze problem polega glównie na tym, ze lody nie byly mieszane. Lody wloskie typu gelato posiadaja swoja tejemnice. Wlosi dodaja do nich odrobine oliwy z oliwek i szczypte (mówiac "szczypta" mam na mysli naprawde szczypte, nie wiecej) soli. Nie ma to specjalnie wplywu na smak (choc odrobina soli zawsze polepsza smak slodkich potraw) ale ma duzy wplyw na kremowa konsystencje, wiec moze i na stopien zamrozenia. Sól w malych ilosciach pasuje do wszystkich smaków lodów, wyjatkiem sa moze lody truskawkowe, do których dodaja odrobine pieprzu. Dla mnie to tez nic nowego, w niemieckiej kuchni od bardzo dawna dodaje sie do swiezych truskawek zielonego pieprzu, który jest duzo lagodniejszy i idealnie kombinuje sie ze smakiem truskawek.
    P.S. Pod Twoim komentarzem wprawdzie juz podalam moje imie, ale nigdy nie wiem, czy docierasz do moich odpowiedzi, wiec dodam jeszcze raz, ze mam na imie Maryla. Podobno zdjecia duzo mówia o ludziach, wiec podam Ci link do prywatnej czesci mojego bloga, która jest wlasciwie tylko dla mojej rodziny gdzies rozproszonej po swiecie, sa to zdjecia z róznych lat,wiec od razu uprzedzam, ze to mlode dziewcze z niektórych zdjec to dzis juz nadgryziona zebem czasu kobieta :)
    https://konhambos.blogspot.com/p/podroze-prywatnie.html

    OdpowiedzUsuń
  2. Ach i jeszcze jedno. Moja mama ma podobna historie jak Twój wujek, ale z kurczakiem w szybkowarze, który kidys eksplodowal i choc pomieszczenia w domu mialy 4,2 m wysokosci wszystko wyladowalo glównie na suficie, a poniewaz mama nie dawala sobie rady z nasza specjalna drabina, wiec musiala czekac na powrót taty i do tego czasu mielismy juz pyszny galaretke na suficie :) U nas jednak remont okazal sie konieczny :)

    OdpowiedzUsuń