W porywie włoskich nastrojów zakupiłam kiedyś mąkę zwaną semoliną. Przedświąteczne sprzątanie szafek ujawniło, że jej ważność kończy się wraz z końcem roku, a żem jest rządna i skrzętna gospodyni, co dom wesołym czyni, więc zamiast wywalić te semoline, postanowiłam coś z niej upiec.
W czasie przeszukiwania netu wyrzuciło mi tysiąc przepisów, ale od razu zachwyciły mnie: „brioche na semolinie!”. Natychmiast zawołałam Juranda: „Synuniu, synuniu, w kuchni będziesz miał brioszki, brioszki ci mamusia upiecze, nie kupi, nie!, UPIECZE!”.
Stary natychmiast zajarzył, ale zanim zdążył zapytać, czy mam coś z głową, powiedziałam, że nie z czekoladą, tylko z semoliną (czym ich zatkałam) no i nie ciągnął mi się żaden pasek od szlafroka. Poza tym na zebranie Ligi Wolności wybieram się dopiero w poniedziałek.
Przepis jest z bloga pani Majany ("Majanowe pieczenie")
Składniki:
*400 g mąki z pszenicy twardej durum czyli w Polsce będzie to miałka semolina, [nasypałam na oko mniejsze pół torebki]
*szczypta soli,
*30 g cukru [oczywiście nie ważyłam, zresztą mam zepsutą wagę, więc dałam kopiatą łyżkę]
*125 g mleka [lałam z kartonu tyle, żeby się zarobiło takie średnie ciasto]
*ekstrakt waniliowy [???, dałam trochę cukru wanilinowego]
*40 g masła [stopiłam 2 łyżki stołowe, nie lubię jałowego ciasta]
*1 jajko [dałam jajko i żółtko, bo mi zostało od białka do smarowania wierzchu]
*10 g świeżych drożdży [u mnie torebeczka suszonych Oetkera, kurde, to chyba nie jest już ten sam przepis…]
*Cukier gruby do posypania [miałam, miałam KULTOWY TRZCINOWY DEMERARA!, posypałam se takim samym, jak te wszystkie panie, mistrzynie wszechświata w wypiekach i blogach!!!]
Wykonanie:
Wyrobić ciasto aż będzie gładkie i elastyczne. Ja robiłam ręcznie, ale można w maszynie do chleba [ja zarobiłam łapką, po czym resztę roboty odwalił mikser].
Zostawić do wyrośnięcia przez mniej więcej godzinę. Ciasto musi powiększyć objętość [no tyle to trwało, postawiłam na kaloryferze]
Odgazować [??? no comments]
Podzielić na 7 części i ukształtować z nich kulki, które należy włożyć do foremki uprzednio wysmarowanej masłem (u mnie tortownica o średnicy 23cm) [wsadziłam kuleczki - u mnie 6 – do foremki keksówki. Niczym nie smarowałam, bo jest silikonowa]
Odstawić do wyrośnięcia na około 45 minut. Po tym czasie posmarować mlekiem i obsypać grubym cukrem (u mnie trzcinowy demerara) [ja posmarowałam białkiem z jajka z ciutką mleka i posypałam se, a jakże, tym cukrem]
Piec 45 min wkładając do zimnego piekarnika na temperaturę 120° [to ja też tak zrobiłam, ale mi się szybciej upiekły].
Albo do nagrzanego na 180 ° i piec wtedy mniej więcej 25 min. [tak nie zrobiłam]
Smacznego:) [Smacznego :-)]
No, no. Semolina i u mnie stoi zawsze (z aktualną datą ważności) :))
OdpowiedzUsuńKurde, mąkę mam ale Twoja nazwa to z kosmosu dla mnie jakaś:):)
OdpowiedzUsuńsmaczniście wygląda:)
No ba, u mię to rzadna potrawa bez salmonelliny obejźć sie nie obendzie!:)
OdpowiedzUsuńTo wyrzej to pisałem ja, Jażombek, jagby kto pytał ;)
OdpowiedzUsuńTami, odpal sobie tego linka do "Dnia świra", to zrozumiesz, dlaczego rodzina się zaszła, usłyszawszy o brioszkach.
OdpowiedzUsuńhttp://www.youtube.com/watch?v=OJLoZ-Vl3OA
Davi, Jażąbku jeden :))) A Twoja salmonellina chociaż z aktualną datą ważności?
OdpowiedzUsuńNo pewnie, "numer partii: 19880630", to chyba aktułalna, nie?
OdpowiedzUsuń..a poza tym pisze "należy spożyć przed:", to rozumiem, że jak sporzyję "przed" to wszystko fpożo, nie?
OdpowiedzUsuńDavi, to znaczy, że należy spożyć przed ewentualnym spożyciem. Czyli najpierw zjesz to, co se upieczesz, a potem dopiero spożyjesz.
OdpowiedzUsuń