wtorek, 4 maja 2010

Tosty z pumpernikla z jajecznicą



Tosty wyglądają bardzo apetycznie, nieprawdaż? Tymczasem są twarde i trzeba się ostro napracować szczękami, aby je przemleć. Na szczęście byłam jedynym konsumentem tego śniadanka świątecznego; tym razem hurma i czereda nie musiała żałować, że gnili, gdy matka już obżerała się cichcem.
Te grzanki właściwie zawdzięczam Jurandowi, który przestraszony, że ludzie w piątek wykupili CAŁY chleb  CAŁYM mieście, wykupił resztę zapasów z magazynów z "Biedronki" (specjalny samolot z centrali gdzieś w Portugalii przyleciał do nas, przywieźli i sprzedali nawet te czarne chlebowe cegłówki, co wypiekał jeszcze sam Jeronimo w 1792 roku). 
Następnie okazało się, że w sobotę są otwarte sklepy i pieczywo oczywiście też jest. I zostalismy z półrocznym zapasem czarnego chleba w typie pumpernikla. 
Przypomniało mi się, że mam gdzieś przepis Karola Okrasy na takie tościki pieczone z pokruszonego pumpernikla. Zmodyfikowałam oryginał (tam były proporcje mąki, chleba i masła 3:1:2) i upiekłam przepięknej urody placuszki, które są raczej na paradę. Jednak wrodzona uczciwość nakazuje mi zamieścić także i taki przepis, który może komuś nie smakować (ku przestrodze), a poza tym jajecznica była przepyszna (po strąceniu z tościków, he he he...)

Składniki:
6 kromek czarnego chleba typu pumpernikiel (może być stary i suchy),
tyle samo (na oko) mąki, ile tego chlebka,
2 łyżki masła,
ulubione przyprawy,
1 żółtko,
odrobina zimnej wody.
Wykonanie:
Piekarnik nastawić na 200 stopni, góra i dół. 
Chleb drobno pokruszyć (bez skórki). Dosypać tyle mąki, ile mniej więcej jest tej ośródki. Dodać masło, zrobić palcami coś w rodzaju kruszonki. Przyprawić (ja dałam trochę soli, lubczyku i suszonego czosnku). Zarobić to "ciasto" żółtkiem i zimną wodą, wyjdzie coś w rodzaju twardego kruchego ciasta jak na kisz. 
Rozwałkować na placek grubości 0,5 cm, wyciąć szklanką kółeczka, przenieść na blachę (przydaje się papier do pieczenia lub mata silikonowa). 
Piec aż się zarumienią, jakieś 8-10 minut.
Jajecznicę każdy umie zrobić. Ważne jest, aby była na świeżym maśle, nie za twarda, ale i nie lejąca (ja nie lubię "żywej"). Nie lubię także bełtanej, zwłaszcza z mlekiem, czy - o zgrozo! - z mąką, ciotka mnie w dzieciństwie katowała taką oszukaną jajecznicą. No i wiadomo, trza mieć swojskie jaja, wtedy wychodzi taka żółciutka (a nie pomarańczowa) i pachnąca :-)

10 komentarzy:

  1. Ja lubię chrupiące, więc zjem takiego Dżeronima bez namaczania w wodzie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. JEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEŚŚŚŚŚĆĆĆĆ!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. prawdaż, bardzo apetyczne.
    chętnie bym takie przemlęła.

    OdpowiedzUsuń
  4. ale mi narobiłaś smaku na jajecznicę...mam dostawę Swojskich jaj i jutro zrobię...a zjem ze zwykłym razowcem bo za pumperniklem nie przepadam..;)

    śliczne zdjęcia...pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Wystarczy że jest słowo -jajecznica:):):)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja robię z pastą jajeczną...pychotka

    OdpowiedzUsuń
  7. To jest straszne jak zawsze wchodzę na ten blog to odrazu chce mi się coś przegryźć :) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  8. a co tam ze twarde w tej chwili dałabym się pokroić za takie tościki :) bardzo smakowite foteczki marzyniu :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Witam :)

    Taki sposób jedzenia jajecznicy przejęłam od lubego, ja zawsze na talerzyku, obok pieczywa :)

    POzdrowienia ślę!

    OdpowiedzUsuń