Wahałam się, co dać na dzisiejszy wpis, ponieważ festiwal ciasta francuskiego trwa nadal w naszej kuchni (tym razem jedziemy na słodko, Hurma i Czereda groziła buntem, a i goście wyrazili ochotę na ciasteczka). Jednak nie każdy ma lodówkę zawaloną rolkami ciasta z „Biedronki”, więc na odmiankę coś, co sądząc po nazwie nie powinno gościć w mojej kuchni. A jednak – to jest pyszne!
Smak tej sałatki zaskoczył nas kompletnie, a degustowała H&C w składzie rozszerzonym (o Pasia i Kamę), więc opinia jest miarodajna. Najbardziej ja sama siebie zaskoczyłam, bo dressing do tego danka jest słodki, a mimo to bardzo mi smakowało! Świetnie się komponują ogórki z parówkami i kapustą pekińską, gdy się to zaleje sosikiem słodko – kwaśnym. Te ogóreczki konserwowe były z chili, więc sałatka była podszyta pikanterią, parówki zaś dałam naprawdę dobrej jakości („Sokoliki”, reklamowane jako produkt dla dzieci, że niby z mięsa a nie z wymion i skór, może i rzeczywiście, bo bardzo smaczne). Dlaczego mnie napadło na tę potrawę – nie wiem, przepis leżał mi z pół roku w folderze, ale naprawdę polecam, zwłaszcza wtedy, gdy nie wiadomo, co zrobić z kupionymi bez pomyślunku parówkami.
Pomysł jest stąd, z lekka zmodyfikowany.
SKŁADNIKI (każdy sobie dostosuje proporcje do ilości chętnych):
Parówki dobrej jakości,
Kapusta pekińska,
Ogórek,
Ogórki konserwowe (polecam te malutkie korniszonki z chili, kupiłam w „Biedro”),
Na sosik: ocet winny biały, miód, olej, woda, sól, pieprz.
WYKONANIE:
Parówki sparzyłam we wrzątku, pokroiłam na ciuczki. Kapustę w grube wstążki, ogórki w półplasterki, korniszonki jak kto chce. W malutkim rondeleczku podgrzałam 4 łyżki (na oko) octu winnego z łyżką wody (strasznie ten ocet dawał po podgrzaniu, aż w oczy szczypało, myślałam więc, że będzie za ostry i dolałam ciutkę wody, myślę jednak, że nie trzeba). Rozpuściłam w tym kopiatą łyżeczkę miodu i sporą szczyptę soli. Następnie ubiłam trzepaczką z olejem – tak na oko to było tyle samo oleju, co i octu z miodem. Popieprzyłam i zalałam składniki sałatki. Przegryzało się z pół godziny. Zjedliśmy z podpieczonym na ruszcie chlebkiem.
P.S. Dlaczego duńska – nie wiem. Rain1drop sugeruje, że takie nuty smakowe są tam popularne.
hmmmm? robi wrażenie królowo Ty MOJA:)
OdpowiedzUsuńRobię coś podobnego ale...nie wygląda tak apetycznie;):)
OdpowiedzUsuńhmm...no nie wiem,nie wiem :)
OdpowiedzUsuńno to żeśmy się zgrały Marzyniu!!! buziaki
OdpowiedzUsuńW sałatkach fajne jest to , że można sobie samemu wymyślać przepisy ;)))) Uwielbiam zieleninę z dodatkami ;))))
OdpowiedzUsuńNo to mam przepis na kolejną sałatke.
OdpowiedzUsuńBuziol:)
A co jest w parówkach? :))
OdpowiedzUsuńMażęcia, lepiej nie dociekać zbyt wnikliwie, CO jest w parówkach. DObre som i tyle!
OdpowiedzUsuńEch, jak Mamamarzynia wyczmoni, to mucha siada! (Chcę się wytłumaczyć: mawia się, że jak mucha *nie* siada, to znaczy, że pyszne, ale przecież jak mucha nie siada, to znaczy, że ma w tym czasie lepsze pożywienie w bardaszce). Potwierdzam: mucha niech nie siada, gdyż ubiję i dam kotu! Prosta, niby oczywista sałatka, ale weź i wpadnij na pomysła. Ja bym tylko konserwę zamienił na kiszeńca, gdyż kwas octowy wzmaga u mnie poczucie niespełnionej potrzeby służenia całemu światu za wszelką cenę, z głowicami nuklearnymi włacznie. No, to tego, idę dokończyć kaszę ze słoniną.
OdpowiedzUsuńMarzyniu, takiej salatki nigdy w Danii nie jadlam, ale szkoda, bo to sa moje smaki i smaki rzeczywiscie nie tylko dunskie, ale troche ogólno-skandynawskie. Ten dressing naprawde mnie zaskoczyl, gdyz w Danii dodatkiem do wszystkiego jest wszechobecna dunska remolada, ale Twój ma tez taka dunska nutke. Musze wkrótce zrobic taka salatke ( z tym octem to normalne, dobry ocet, szczególnie balsamiczny w czasie gotowania "wypala" oczy :))
OdpowiedzUsuńJako ciekawostke moge dodac, ze dunskie hot dogi maja czerwone parówki, tzw. rød pølse czyli czerwona kielbase. Ten niezwykly czerwony kolor zawdzieczaja karminowi, który jest naturalnym barwnikiem.
Kochana Marylko, niestety, nigdy nie byłam w Danii, a chętnie bym taką czerwoną kiełbaskę zjadła. Nie wiedziałam też o tej remoladzie, bo i skąd? Nigdy duńska kuchnia jakoś mnie nie przekonała, by ją zgłębić :-D
Usuń