I znowu nastał czas apokalipsy dla dwóch wesołych knurów cioci Zosi... Na szczęście ja na to nie musiałam patrzeć, a i wcześniej starałam się nie odwiedzać tych tłuściochów, żeby potem móc coś przełknąć. Hurma i Czereda zaś nie miała okazji poznać żywca "na żywca", więc opychają się bez moralnych dylematów :-)
Ponieważ sezon na budowie też się zaczął, i różnej maści i różnego pokrewieństwa robotnikom trzeba coś rzucić na talerz, więc bardzo się ucieszyłam z poddanej przez Danusię propozycji (klik!). I nie zawiodłam się - są zaskakująco smaczne, o chrupiącej skórce (dzięki dodatkowi mozzarelli) i soczystym wnętrzu. W mojej kiszce jest bardzo dużo kaszy (2/3 gryczanej, 1/3 jęczmiennej), więc sądzę, że te sznycelki mają jeszcze dodatkowy plus, bo nie zapychają kiszek hie hie...
SKŁADNIKI:
Pół kilo kiszki,
1 jajko,
15 dkg startej na grubych oczkach mozzarelli,
3 łyżki mąki,
1 surowa, starta cebula,
3 ząbki czosnku,
ulubione przyprawy ziołowe,
bułka tarta do obtaczania,
tłuszcz do smażenia (zgadnijcie, na czym ja smażyłam? tak! macie rację! na swojskim smalcu! :-D)
WYKONANIE:
Wszystkie składniki wyrobić łapką, formować sznycelki i obturlać w bułce. Usmażone na rumiano dobrze czują się w towarzystwie usmażonych pieczarek, kłóconych ziemniaczków i surówki. Ja sobie jeszcze skropiłam sokiem z cytryny.
"Śmierć w Kornwalii" Daniel Silva
8 godzin temu
No, Marzyniu Twoje kotlety wyglądają dużo smakowiciej niż moje. Ta mozzarella to świetny pomysł, ale ja nie prędko ponownie je zrobię, bo zęby trochę przydługie - dziękuję Ci .
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Marzenko.
Oj, jak ja lubię takie jedzenie! Swojskie, wiejskie specjały! Na takich się wychowałam i bardzo zazdroszczę Ci tej swojskiej kiszki gryczanej!!! A kotlety też pierwsza liga! Chętnie bym się przyjęła do pracy na Twojej budowie :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko!!!
Cóż za szykowne foto! ! Jestem pod wielkim wrażeniem! :) co do takich kotlecików to bym wszamala bo fanka kaszki jestem od dziecka! Niech żyje bicie wieprzka! Vivat kaszanka! Vivat swojskie jadło! ! :)
OdpowiedzUsuńMarzyniu, jak ja bym chciała poznać Cię osobiście! Ładunek pozytywnej energii jaki mam od Ciebie z każdym Twoim nowym wpisem jest tak duży, że przy spotkaniu tete a tete mogłabyś mnie w nią uzbroić na całe życie :) wielkie dzięki dla Ciebie i dla wieprzków ;)
OdpowiedzUsuńZgadzam sie z Danusią ,że tak zgrabniutko utoczyłaś kotlety i je pokazałaś w kadrze,że rzeczywiście zachecają jeszcze bardziej niż Danusine.
OdpowiedzUsuńZ trudem połykam tylko ślinę i z jeszcze większym trudem oglądam Wasze pyszności, bo grypa jelitowa mnie powaliła mocno nicując moje flaki na lewą stronę. Jest już lepiej znacznie lepiej, ale długo takich pyszności nie będę mogła próbować.
A niech Ci się tam wiedzie na budowie i niech szybko wiecha się pokazuje, bo spieszę się do tych Twoich Wilkówek czy Wilkowyji, boję sie ,że odwołasz zaproszenie.Pozdrawiam Cie i Twoich Niemoralnych Żarłoczków.
Świetnie wygladają kotleciki z kaszanki :)
OdpowiedzUsuńmuszę kiedyś wypróbować, bo wszyscy bardzo ją lubimy.
no o kotletach z kaszanki to pierwszy raz słyszę, ile to się można u ciebie nauczyć nowości;
OdpowiedzUsuńZrobiłam z kaszanki z kaszy perłowej. Smażyłam na smalcu z gęsi. Zamiast mozzareli dałam żółty ser i ... kotlety mi się rozpadły. Wyszło coś na kształt kaszanki smażonej z cebulą, choć mniej sypkiej. Na to dałam podsmażone na maśle pieczarki z cebulą z dodatkiem natki pietruszki. Serwowałam całość z wielkiej patelni. Kombinacja okazała się całkiem smaczna. Jednym słowem forma rozczarowała, ale treść zacna jak najbardziej. Z pozdrowieniami dla Autorki, Renata
OdpowiedzUsuńSuper blog do poczytania w wolnej chwili!
OdpowiedzUsuńfajnie tu u Ciebie! blog warty polecenia :)
OdpowiedzUsuńPolecam tego bloga, jest świetny!
OdpowiedzUsuńtakie blogi to ja lubie! fajnie poczytać ciekawe wpisy
OdpowiedzUsuńwow
OdpowiedzUsuńUdało się Ci się wszystko naprawdę dobrze opisać
OdpowiedzUsuńUdało się Ci się wszystko naprawdę dobrze opisać
OdpowiedzUsuń