Na długi weekend postanowiłyśmy z ciocią Ewą zrobić krokiety „dwoiste”: z farszem z kwaśnej kapusty i z pieczarkami i serem. Jeżeli nie macie towarzysza przy tym kucharzeniu, to nawet się nie porywajcie, bo roboty jest od groma.
Farsz kapuściany lepiej zrobić poprzedniego dnia, w zasadzie jest taki, jak w przepisie na łazanki, tylko musi być bardziej miękki – kapustka powinna być taka „umasowana”. Ciocia dodała do niej kostki grzybowe Knorra i podsmażone pieczarki.
Farsz kapuściany lepiej zrobić poprzedniego dnia, w zasadzie jest taki, jak w przepisie na łazanki, tylko musi być bardziej miękki – kapustka powinna być taka „umasowana”. Ciocia dodała do niej kostki grzybowe Knorra i podsmażone pieczarki.
Farsz pieczarkowy jest bardzo prosty, ale też trochę pracochłonny:
co najmniej 0,5 kg pieczarek,
2 duże cebule,
30 dkg sera żółtego,
1 jajko,
ew. trochę tartej bułki,
sól, pieprz, Delikat Knorra.
Pieczarki umyć i pokroić w cienkie plasterki. Usmażyć pod przykryciem na maśle z olejem na rumiano. Cebulę w piórka i poddusić takoż pod przykryciem na maśle do koloru lekko złotego. Ser zetrzeć na grubej tarce, wymieszać z pieczarkami, jajkiem i cebulą, jeśli oddziela się tłuszcz, sypnąć trochę tartej bułki. Mocno doprawić, bo smak zginie w cieście.
Ciasto naleśnikowe:
2/3 mleka,
1/3 wody,
szklanka piwa,
2-3 jajka,
mąki zwykłej ile zabierze,
sól, olej.
Składniki miksować do uzyskania konsystencji śmietany.
Ciężko jest podać proporcje, bo mąka może być mniej lub bardziej sucha, a jajka różnej wielkości. Ciasto nie powinno być zbyt gęste, bo naleśniczki trzeba smażyć cienkie. Nie wiem także, jak obliczyć ilość placków w stosunku do farszu, po prostu może się zdarzyć (jak nam), że naleśników braknie i trzeba dorobić. Aha, smażyłam na teflonowej patelni bez tłuszczu (ze 3-4 łyżki oleju wlałam do ciasta) takie blade i cienkie, bo i tak będą obsmażane. Dodatek wody i piwa sprawił, że ciasto było elastyczne (pozostałe piwo oczywiście wypiłyśmy, resztę wody nie).
Naleśniki nadziewać tak: w odległości 2-3 cm od brzegu nałożyć prostokąt farszu, zawinąć na niego boki naleśnika, a potem zrolować ścisło. Wtedy farsz nie wypływa w trakcie obsmażania, a krokiecik przypomina zgrabny pakiecik (cytat z „Dwadzieścia lat poezji” Mamy Marzyni).
Jak zwinąć krokieta pokazuje Karol Okrasa na swojej stronie (http://ww6.tvp.pl/15203,20050805232112.strona)
Krokiety bardzo dobrze się mrożą. Wystarczy potem odmrozić i obsmażyć na maśle z olejem. Ciocia swoje jeszcze panierowała w cieście naleśnikowym i bułeczce, ale ja wolę takie gołe. I tak ciasto ślicznie się zrumieni i wierzch będzie chrupiący, a potrawa jest dużo lżejsza.
Mimo, iż pracy jest tu mnóstwo, to efekt jest wspaniały, nie mówiąc o przyjemności gotowania z kimś bardzo bliskim :-). To jest terapia zajęciowa, a moment, kiedy odwinęłyśmy ser z papieru i okazało się, że Jurek kupił go w plasterkach na pewno zostanie w kulinarnych annałach...
Ewunia (gość) 2009-06-17
OdpowiedzUsuńWszystko się zgadza w przepisie, tylko mam wątpliwości, czy potrawa się uda bez Marzeni... Skrzętność i szparowność mojej bratanicy obrazuje skarga jej dzieci: "a mama to nam nie dała nawet skosztować, tylko zamroziła na Boże Ciało" No i gdzie taką drugą znajdziecie?
MamaMarzyni (gość) 2009-06-17
A'propos "pakiecika(u?): otóż mam tendencje do przekręcania wyrazów (dysartykulacja starcza!). Kiedy w "Piwnicy pod Baranami" śpiewali ..."boskie zawiniętko".., ja w opowieści zrobiła z tego "Swięty pakiecik". Odtąd każde zawiniątko (nawet krokiecie) jest w naszej rodzinie.. pakiecikiem.
Gotuj Niunia, a czasem daj gryza matce rodzonej.
mamamarzynia 2009-06-18
Mamuś, przy tylu pożeraczach ciężko samemu się dopchać do talerza ;-)
pycha pozdrawiam
OdpowiedzUsuń