Jurand ma SESJĘ!
Co prawda jest to tylko jeden egzamin, ale z filozofii. I nie jest to niestety, filozofia po góralsku, więc Syniu w mękach opracowuje zagadnienia do egzaminu.
Zrobił już 3 z 333 (zdaje w czwartek, tiaaaa) i utknął stwierdziwszy, że na takich mrozach to on ma zamarznięty mózg i musi, po prostu MUSI mieć dopalacza w postaci energetycznego żarcia, bo mózg to organ najbardziej kalorycznożerny. Gdyby przygotowywał się w szałasie w paryi (patrz tu:), to może bym i uwierzyła, że mu zimno nie daje myśleć. Ale tak jojczał…, tak sklamrzał…, że przemyślałam sprawę i zaproponowałam mu coś dla „mózgowców” - tłustą rybę, orzechy, czekoladę ewentualnie babcinową lecytynę. Powiedział, że takie „michałki” to są dobre dla Martika przed pytaniem z wychowania do życia w rodzinie, a on pragnąłby zjeść coś dla naprawdę ciężko pracujących umysłowo.
Po czym wypełnił ankietę i owo „coś” skonkretyzowało się w zamówieniach: pierogi ruskie, pierogi z kapustą, pierogi z mięsem, fasolka po bretońsku, bogracz, rosół z domowej kury ewentualnie bigos.
Zrobił już 3 z 333 (zdaje w czwartek, tiaaaa) i utknął stwierdziwszy, że na takich mrozach to on ma zamarznięty mózg i musi, po prostu MUSI mieć dopalacza w postaci energetycznego żarcia, bo mózg to organ najbardziej kalorycznożerny. Gdyby przygotowywał się w szałasie w paryi (patrz tu:), to może bym i uwierzyła, że mu zimno nie daje myśleć. Ale tak jojczał…, tak sklamrzał…, że przemyślałam sprawę i zaproponowałam mu coś dla „mózgowców” - tłustą rybę, orzechy, czekoladę ewentualnie babcinową lecytynę. Powiedział, że takie „michałki” to są dobre dla Martika przed pytaniem z wychowania do życia w rodzinie, a on pragnąłby zjeść coś dla naprawdę ciężko pracujących umysłowo.
Po czym wypełnił ankietę i owo „coś” skonkretyzowało się w zamówieniach: pierogi ruskie, pierogi z kapustą, pierogi z mięsem, fasolka po bretońsku, bogracz, rosół z domowej kury ewentualnie bigos.
I Mamcia zrobiła!
Nie jest to co prawda bigos wg Narodowej Kapituły Smaku (tu), ale naprawdę jest znakomity.
Teraz Jurand poleguje wzdęty jak balon i twierdzi, że przerabia Huma i Locka. Nawet bym i uwierzyła, gdyby go znieważony Martik nie zakablował (zajrzyjcie).
I pomyśleć, że na naszym roku, po zawalonym egzaminie z filozofii na pierwszym roku, jeden gościu od razu poooszedł w kamasze!
A teraz przepis:
SKŁADNIKI:
Co najmniej 2 kilo kapusty kiszonej (jak rozpoznać, która dobra, jużem pisała, kto zapomniał, patrz tu, albo tu)
kilo wołowiny np. z karku lub wieprzowiny (karkówka, łopatka, szynka) – ja dałam wołowe, można też mięszane,
2 laski kiełbasy,
30 dkg wędzonego boczku,
2 garście grzybów suszonych,
2 duże cebule,
sól, pieprz, maga, łyżka cukru (do bardzo kwaśnych potraw warto go nieco dodać),
4 liście bobkowe, po kilka kulek jałowca i ziela angielskiego, kminek ile kto lubi,
3 łyżki mąki,
2 łyżki smalcu (patrz tu),
WYKONANIE:
Grzyby namoczyć i ugotować w małej ilości wody. Mięso pokroić w kostkę i obsmażyć na smalcu (lub oleju…), wybierając tworzący się sok. Następnie posolić i popieprzyć, podlać tym sokiem i ewentualnie wodą, udusić na miękko. jeśli dajemy wieprzowinę i wołowinę, to dusimy je osobno (wół dłuuugo się dusi).
W tym czasie kapustę odcisnąć i pokroić niezbyt drobno. Przygotować duży gar i drewnianą solidną łychę do mieszania. Kapustę podlać gorącą wodą, dodać listki, kuleczki i kminek, gotować na malutkim ogieńku na półmiękko.
Kiedy kapucha zacznie mięknąć dodać grzyby i przesmażony boczek. Ponieważ szał mnie ogarnął przy krojeniu cholernie twardego wędzonego boczku, więc po prostu skroiłam go w grube plastry, wysmażyłam i dopiero wtedy pokroiłam w kosteczkę, co poszło już duuużo łatwiej.
Kiełbasę też skroić w kostkę, podsmażyć aż puści tłuszcz, dołożyć smalcu i dodać 2 skrojone drobno cebule. Smażyć razem na rumiano, pod koniec oprószyć to mąką i lekko zasmażyć, aż mąka straci smak surowizny. Wewalić do kapusty, dodać mięso i dusić razem do miękkości.
Smak łapiemy na końcu: pieprzem i magą. Ja nie dodaję żadnego tam wina, przecieru czy śliwek suszonych, chociaż znam miłośników takiego doprawiania bigosu. Lubimy też bardzo kwaśny, więc nie mieszam kapusty słodkiej z kwaśną. Mój bigos może stać i tydzień, z dnia na dzień nabierając smaku. Musiałabym go jednak gotować w takich garach, jak dla jednostki wojskowej, aby przetrwał dłużej niż trzy dni.
Na jaką ocenę Jurand zda, zobaczymy.
Jeżeli zwali porażkę na przejedzenie, wywalę go jednak do tego szałasu w paryi.
Będzie żarł siano z paśnika.
Zaintygowało mię słowo "laski"... ;)
OdpowiedzUsuńHihi...trzymam kciuki za Juranda, ciocia CzarnyPieprz zaraz po maturze poszła filozofię studiować:)))
OdpowiedzUsuńA bigosik robimy podobny:)
MMmm zajadam własnie mój... ja nie wiem jakim cudem tyle żrę za przeproszeniem a kilogramy same zlatują ze mnie
OdpowiedzUsuńA dla mnie poproszę to samo tylko bez mięsa :) I żeby kapusta była chrupiąca a nie rozpaćkana :))
OdpowiedzUsuńU mnie też sesje , ale na razie idzie gładziutko :):):) Trzymam kciuki za Juranda , ale Jurand na pewno radę da :):):)
OdpowiedzUsuńBigosu nie mogę jadać , ale za to sobie popatrzę :):):)
trzymam kciuki za Juranda a słoiczek bigosu mam jeszcze zakamuflowany w lodówce od mamci-dzięki że mi o nim przypomniałaś
OdpowiedzUsuńAle się znęcasz... Ależ bym sobie takiego bigosiku pojadła, nieraz nawet chciałam gotować dla Tygrysa, coby się samym zapachem napoić ;) ale twardy jest i twierdzi, ze będzie cierpiał ze mną ;) jak tylko przetanę karmić piersią to przerzucam się na samą kapuchę!!!
OdpowiedzUsuńPozdrowienia,
Pełnoletnia
Jerzy prosił o przekazanie, że jeśli zda, to wszystkim miłym "trzymaczom kciuków" do wyboru:
OdpowiedzUsuń- umyje samochód,
- umyje schody,
- umyje gary.
To robi najlepiej i tego wam nie skiepści.
Całuski - Mama Jerzego - Juranda.
Spryttny ten Twój Jurand...;)
OdpowiedzUsuń- samochodu nie będzie musiał myć bo na mrozie minus 30 nikt nie myje,
- schody na mrozie też niemyte lepsze, o wypadek na śliskich łatwo,
- gary - a jak zamarzną, to z czego się żryć będzie? Ja tam przy takich mrozach nie mywam ;)
BEEGEES pewnie pycha...a ja myślałem dziś cały dzień i wymysliłem...i prośbę mam wielką...
OdpowiedzUsuńprzepis na NALEWKĘ NA SPIRYTUSIE...nie jeden kilka...dużo...i więcej...
Bigos to ja zawsze.....z ogromna ilościa kiełbachy być musi i basta!!pajda chleba i od razu świat staje sie piekniejszy.:)
OdpowiedzUsuńNie chcę nic mówić, żeby nie zapeszyć, ale jest nikła szansa, że i ja dzisiaj bigosem się będę zajadać:) Nieślubny siedzi w chacie i pichci:)
OdpowiedzUsuńAle po "czujach" dałaś, ja taka zasmarkana , ale ten bigos czuje i kurcze tak se myśle, jakby następnym razem na spacer do lasu i winko i gar bigosu zawlec...Jakby się gar w gazety opatuliło....ale cicho sza , bo jak mój mąż sie dowie to na 100% z tym bigosem w lesie wyląduje.
OdpowiedzUsuńo taki bigosi chętnie bym sie załapała, poprostu boski co tu dużo gagać
OdpowiedzUsuń